Logo Polskiego Radia
Jedynka
Andrzej Gralewski 03.06.2014

Bogdan Borusewicz: kartka wyborcza była jak płyta chodnikowa

Marszałek Senatu Bogdan Borusewicz wspomina w radiowej Jedynce, że w wyborach 4 czerwca każda kartka wrzucona do urny wyborczej przyczyniała się do obalenia starego ustroju.
Bogdan BorusewiczBogdan BorusewiczW. Kusiński/Polskie Radio
Galeria Posłuchaj
  • Bogdan Borusewicz: generał Jaruzelski nie spodziewał się takiego wyniku wyborów 4 czerwca 1989 roku (Sygnały dnia/Jedynka)
Czytaj także

- Kartka wyborcza miała ciężar płyty chodnikowej. Każdy, kto rzucił kartką okazało się, że rzucał płytą chodnikową w ten stary system - wspomina Bogdan Borusewicz.
Gość "Sygnałów dnia" przypomina obawy opozycji, która w czerwcu 1989 roku nie była pewna, czy strona rządowa dotrzyma ustaleń. On sam nie kandydował do Sejmu kontraktowego. Był przewodniczącym gdańskiej Solidarności i organizował wybory. Wskazywał kandydatów do Sejmu z regionu. M.in. z Elbląga do Senatu  dostał się Jarosław Kaczyński.

<<<4 czerwca 1989 - zobacz serwis specjalny>>>
Marszałek Senatu doskonale pamięta dzień wyborów. Jeszcze przed końcem wyborów kierownictwo Solidarności wiedziało, że będą one dla opozycji zwycięskie, bo przedstawiciele związku w komisjach wyborczych przekazywali cząstkowe wyniki głosowanie.
Bogdan Borusewicz uważa, że generał Jaruzelski nie spodziewał się takiego rezultatu wyborów. Choć już wcześniej był wyraźny sygnał, że komuniści mogą przegrać wybory, gdyż przegrali referendum w sprawie reformy gospodarczej. Ale do końca nikt nie mógł przewidzieć wyników, a to dlatego, że społeczeństwo było zmęczone oraz frekwencja wyborcza była niska. Wynosiła 62 procent. Zaś w drugiej turze wyniosła zaledwie 25 procent. - To był dla mnie negatywne zaskoczenie. Sądziłem, że wyborów pójdzie w granicach osiemdziesięciu paru procent - przyznaje marszałek. Choć do parlamentu kandydowali także ludzie niezwiązani z Solidarnością, to jednak związek był główną siłą opozycji.
Bogdan Borusewicz przypomina sobie obawy związane z drugą turą wyborów. Bo po pierwszej, która zakończyła się klęską ówczesnej władzy potrzebna była dogrywka. Opozycja, przede wszystkim Lech Wałęsa, nie miała pewności, czy gen. Jaruzelski, aby utrzymać władzę, nie wprowadzi np. drugiego stanu wojennego, albo nie wycofa się z ustaleń. Bo wszystkie służby były w rękach generała Jaruzelskiego. - To byli ci sami ludzie, którzy uważali, że wygrają wybory i pogrzebią demokrację. Stało się inaczej - wspomina gość radiowej Jedynki.

Marszałek zgadza się, że dla świata 4 czerwca 1989 roku to masakra studentów na placu Tian an men w Pekinie, a koniec komunizmu raczej jest kojarzony z obaleniem Muru Berlińskiego w listopadzie 89'. Dlatego powinniśmy pamiętać o naszej rocznicy. - Jeżeli nie będziemy sami pamiętać o ważnych rocznicach i naszej roli w zdobyciu demokracji i suwerenności w tej części Europy, to nikt o tym nie będzie pamiętał - mówi. Dlatego za tak ważną uważa środową uroczystość w Warszawie, w której weźmie udział kilkunastu prezydentów, w tym Barack Obama.

Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.
(ag)

>>>Zapis całej rozmowy