Dążenie do świętości powinno być pełne pogody i spokoju. A zarazem: wytrwałości i stanowczości. „Oto moja praca, oto mój trud”.

Kardynał Roncalli papieżem. "To był znak Opatrzności"

Polskie Radio
Jacek Puciato 09.04.2014
Obraz przedstawiający błogosławionego Jana XXIII wywieszony na Bazylice św. Piotra, który zostanie odsłonięty podczas kanonizacji w Watykanie
Obraz przedstawiający błogosławionego Jana XXIII wywieszony na Bazylice św. Piotra, który zostanie odsłonięty podczas kanonizacji w Watykanie, foto: PAP/Radek Pietruszka

- Podobno jeden z kardynałów hiszpańskich miał powiedzieć: "Carramba, co też jeszcze chce zrobić ten staruszek, chce zmienić świat?" - wspominał czas pontyfikatu Jana XXIIII o. Francesco Antonelli, franciszkanin, pracownik Kurii Rzymskiej, z którym rozmawiał o. Krzysztof Ołdakowski z Redakcji Programów Katolickich Polskiego Radia.

Czy Ojciec znał osobiście Jana XXIII?

Poznałem Papieża Jana XXIII w październiku 1958, kiedy został wybrany. Miałem możliwość wzięcia udziału w jednej z Audiencji Generalnych i ucałować Jego dłoń. A On pogładził mnie po dłoni, tak jak czynił to dziadek, kiedy byłem małym chłopcem. Z tym, że ja wtedy miałem już 29 lat. Byłem ubrany w habit franciszkański, stąd zapewne ten gest sympatii, ponieważ zawsze miał szczególną sympatię do  franciszkanów.

Kim był Angello Roncalli zanim został papieżem?

Oczywiście, najpierw był seminarzystą w Bergamo i pamiętam to bardzo dobrze. Będąc seminarzystą, zapisał się do Trzeciego Zakonu Franciszkanów i złożył Profesję w Konwencie Bacanello. To tam, gdzie swój nowicjat odbył o. Gemelli, Fundator Uniwersytetu Katolickiego w Sabii. Potem, pamiętając o swojej profesji zakonnej u franciszkanów, jako tercjarz, 4 października 1959 roku z okazji rocznicy ufundowania Zakonu Franciszkańskiego, aprobaty słownej przez Innocentego III, odbywała się wielka ceremonia u św. Jana na Lateranie. W obecności wszystkich odłamów franciszkańskich Jan XXIII rozpoczął tak: "Ego sum Josef Frater Vester".
Tak oto kontynuując temat franciszkański, powiem, że kiedy był Nuncjuszem Apostolskim w Sofii, w Bułgarii, utrzymywał częste kontakty z przełożonym Misji Franciszkańskiej w Turcji, którym był jeden z Ojców z Toskanii, o. Camillo Ugolini. Zaprzyjaźnił się bardzo z tym wielce zasłużonym Ojcem, który potem, jako starszy, przeniósł się do Arezzo, do parafii w centrum miasta, gdzie obecnie pracują franciszkanie z Polski. To duża parafia. Kiedy Nuncjusz Apostolski przyjeżdżał do Włoch, zawsze odwiedzał tego Ojca. Czynił to zawsze, co wskazuje, jak bardzo związany był z Zakonem Franciszkanów. Jest to jedna z racji, dla których, kiedy rozpoczęto proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny, polecono ten przypadek Postulatorowi Generalnemu, o. Antonio Cairoliemu z Zakonu Franciszkanów.

Kiedy wybrano Angello Roncalliego na papieża, czy była to niespodzianka dla Kościoła?

To była taka "półniespodzianka". Byliśmy bowiem przyzwyczajeni do oglądania Piusa XII, który cierpiał tyle podczas drugiej wojny światowej, potem w czasie komunizmu i nazizmu, faszyzmu, osobę prawdziwie świętą, ale ciągle jako osobę postawioną wysoko w hierarchii. Nie pamiętam, abym widział go kiedykolwiek uśmiechniętego. Owszem, był pogodny, ale bardzo serio. Natomiast papież Jan XXIII daje się poznać od razu z uśmiechnięta twarzą. To było coś na kształt radykalnej zmiany. Od osoby poważnej do człowieka – powiedzmy – popularnego, tak rodzinnego, tak bliskiego. Dlatego było to jakby "półszokiem". Ale taką postawą zdobył od razu sympatię wszystkich, nie tylko Włochów, ale wszystkich na świecie, właśnie z powodu tej swojej prostoty.

Dlaczego Angello Roncalli został papieżem?

Na pewno był to znak Opatrzności.

Wywiad z o. Francesco Antonellim

  • Zobacz więcej na temat: