Polskie Radio

Rozmowa dnia: Mariusz Błaszczak

Ostatnia aktualizacja: 26.02.2015 07:15
Audio
  • Mariusz Błaszczak: Putin ma świadomość, że tylko armia USA stanowi barierę, której nie zdoła przejść (Sygnały dnia/Jedynka)

Krzysztof Grzesiowski: Szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, poseł Mariusz Błaszczak. Witamy, panie pośle, dzień dobry.

Mariusz Błaszczak: Dzień dobry.

K.G.: Wczoraj doradca ministra obrony narodowej, pan Bogusław Pacek poinformował, że Polska weźmie udział w szkoleniu ukraińskich podoficerów. Szczegółowe decyzja mają zapaść w połowie marca. Dodał, że Polska od wielu miesięcy uczestniczy w szkoleniu oficerów. Pytanie brzmi: czy to jest maksimum tego, na co może zdobyć się nasz kraj w przypadku pomocy Ukrainie w tej sferze militarnej?

M.B.: Przede wszystkim takie decyzje powinny zapadać w gronie sojuszników  NATO, a więc one powinny być skoordynowane. Wygląda, że ta decyzja właśnie tak została podjęta, to dobrze...

K.G.: Jest decyzja brytyjska, także dotycząca szkolenia.

M.B.: Tak, a więc właśnie te decyzje zostały uzgodnione w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Tak, my powinniśmy wspierać Ukrainę ze względu na nasze bezpieczeństwo. Świat wolny, świat Zachodu powinien zatrzymać agresję Putina. Może to zrobić. Najskuteczniejsze są sankcje. Kiedy jechałem do państwa, słyszałem telefon jednego ze słuchaczy, który skarżył się, że wzrastają ceny paliwa na polskich stacjach benzynowych. Rzeczywiście wzrastają, jest to dość dziwne, dlatego że cena baryłki ropy naftowej na rynkach jest stosunkowo niska, wynosi ponad 60 dolarów, a jeszcze nie tak dawno wynosiła ponad 100 dolarów, a więc to jest metoda. Mówię o tym, żeby pokazać, że to jest metoda – obniżanie cen surowców energetycznych, szczególnie ropy naftowej, gazu. Dlaczego? Dlatego że budżet rosyjski, budżet państwa, którym rządzi Putin, przede wszystkim składa się z wpływów ze sprzedaży właśnie ropy naftowej i gazu, a więc to jest najlepsza metoda. Zresztą z tej metody skorzystał wiele lat temu prezydent Ronald Reagan, to on dzięki takim właśnie działaniom pokonał „imperium zła”, czyli Sowiety.

K.G.: I jeszcze jeden wątek związany z naszym udziałem w wydarzeniach ukraińskich, także wątek związany z wojskiem, z obronnością. Jarosław Kaczyński powiada, że o udziale polskich wojsk nie może być mowy, natomiast dostawy broni są jak najbardziej wskazane. Owe dostawy broni to taki gorący kartofel, panie pośle. Minister Siemoniak, wicepremier, szef resortu obrony powiada, że takie dostawy mogłyby doprowadzić do eskalacji konfliktu, no ale z drugiej strony... no właśnie, nie ma broni, no to przegrywają, jak będzie broń, to będzie eskalacja i kółko się zamyka. Czy ten temat w ogóle zostanie rozwiązany?

M.B.: Ten temat musi być rozwiązany, ale powinien być rozwiązany w gronie NATO, w gronie państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. A więc tak jak wcześniej mówiłem, sankcje, obniżenie cen ropy naftowej, sankcje, które uderzą w oligarchów skupionych wokół Putina, bo to przecież oni są bajecznie bogaci dlatego, że przejęli pola naftowe na Syberii, chociażby właściciel jednej z czołowych drużyn piłki nożnej w Wielkiej Brytanii, on ma majątek dlatego, że kontroluje wydobycie i sprzedaż ropy naftowej pochodzącej z Rosji. A znowu Gazprom to jest koncern państwowy kontrolowany przez państwo rosyjskie i z tego tytułu są dochody do budżetu państwa rosyjskiego.

A jeżeli chodzi o sprzedaż broni, ona musi być skoordynowana w ramach NATO i ona powinna dotyczyć realizacji interesów również Polski polegających na tym, że przecież nasze zakłady zbrojeniowe produkują broń, przede wszystkim powinny produkować tę broń na zamówienia polskie, no ale także sprzedaż tej broni jest jak najbardziej realna...

K.G.: Czyli to nie powinna być indywidualna decyzja, jeśli dobrze pana rozumiem.

M.B.: Tak, to powinna być decyzja skoordynowana w ramach NATO. To powinna być decyzja skoordynowana w ramach NATO. [powt.]

K.G.: Kandydata Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta pan Andrzej Duda mówił kilka dni temu na takim spotkaniu organizowanym przez Instytut Wolności, że powinniśmy się starać o twardą infrastrukturę NATO, to jest kierunek, w którym Polska powinna zmierzać. Pytanie brzmi: na ile w krajach NATO, tych decydujących o kształcie Sojuszu i o jego możliwościach, jest ochota, aby taką twardą infrastrukturę w naszym kraju instalować?

M.B.: Rzeczywiście różnie z tym bywa. Była taka szansa, przecież podpisaliśmy, rząd polski podpisał z rządem amerykańskim umowę w sprawie tarczy antyrakietowej w Polsce. Ta umowa przez stronę polską, przez koalicję PO–PSL nie została ratyfikowana. Oczywiście, w Stanach Zjednoczonych też zmienił się prezydent, prezydent Obama inaczej podchodził do tej sprawy niż prezydent Bush, ale gdyby rząd koalicji PO–PSL ratyfikował tę umowę, to Amerykanie też byliby zobowiązani do tego, żeby w inny sposób, jeżeliby zrezygnowali z tej umowy, żeby w inny sposób zareagować. Tak, jest taka szansa, a leży to w najgłębszym naszym interesie. Dlaczego? Dlatego że Putin ma świadomość, że tylko armia Stanów Zjednoczonych stanowi barierę, której nie zdoła przejść. A więc to nie jakaś enigmatyczna szpica w Szczecinie, tylko wojska amerykańskie, wspólne bazy np. polsko–amerykańskie w Olsztynie stanowić mogłyby realną barierę dla ekspansji rosyjskiej.

K.G.: Jeszcze jeden wątek związany z wystąpieniem Andrzeja Dudy w Instytucie Wolności, taki wątek, który mówi o konieczności powołania, stworzenia czegoś, co on określił mianem obrony terytorialnej, Polska potrzebuje armii defensywnej, dobrze wyposażonej, czego dzisiaj brakuje. Wydaje się, że to  jest tzw. dobro wspólne owa czy to nazwiemy obroną terytorialną, czy jakkolwiek inaczej. Więc powinno na tym zależeć wszystkim i wszyscy ci, którzy mają wpływ na taką decyzję, powinni w tym kierunku działać wspólnie. Czy tak się dzieje?

M.B.: No, niestety tak się nie dzieje. Mamy do czynienia z porażką, tak to trzeba nazwać, Narodowych Sił Rezerwy, bo przecież był taki pomysł, była taka instytucja. Okazuje się, że Narodowe Siły Rezerwy nie działają, dlatego że, cóż, ci, którzy za to odpowiadają, mają bardzo ładne deklaracje, ale niewiele z tych deklaracji wynika. Zresztą całe ponad 7 lat rządów PO–PSL to były obietnice, a jak się okazało, w głównej mierze puste obietnice. Tak, obrona terytorialna jest ważna, ważne jest przeszkolenie ludzi do tego, żeby w przypadku zagrożenia mogli stanąć do obrony swojej ojczyzny. Dlaczego to jest ważne? Dlatego że to odstrasza agresora. Polska powinna przede wszystkim zmodernizować regularne wojsko, zawodowe, tak, ono powinno być zawodowe i profesjonalne, to jest podstawa naszej obrony, ono powinno być dobrze wyposażone w nowoczesny sprzęt. I to właśnie odstrasza agresora. Ale także coś, co nazywa się Narodowymi Siłami Rezerwy, a co w istocie tylko jest w nazwie, bo nie ma tej instytucji w praktyce. To także ten element odstraszania agresora.

K.G.: Litwa wznawia powszechny pobór do wojska. Wicepremier Siemoniak mówi, że nam to nie jest potrzebne. A pana zdaniem?

M.B.: Ja sądzę, że nie jest nam potrzebny powrót do powszechnego poboru, natomiast niewątpliwie potrzebne jest nam dozbrojenie wojska, potrzebne jest nam zwiększenie nakładów na uzbrojenie, potrzebny jest nam nowoczesny sprzęt i potrzebne jest nam zwiększenie liczebności zawodowej armii, przeszkolonej. Teraz mamy do czynienia z taką sytuacją, że podoficerowie, a również żołnierze kontraktowi odchodzą z wojska, dlatego że nieprzedłużane są kontrakty dla nich właśnie, chociaż są to doświadczeni wojskowi, oni byli na misjach, a więc mają odpowiednie doświadczenie. I to jest problem, to jest realny problem. Nie słyszę, żeby rząd, żeby wicepremier Siemoniak przedstawiał jakieś pomysły rozwiązania tego problemu. To będzie strata dla Wojska Polskiego odejście tych kilku tysięcy przeszkolonych żołnierzy.

K.G.: Inny wątek, panie pośle, jeśli pan pozwoli. MSZ, Ministerstwo Spraw Zagranicznych poprosiło Rosję o pisemną odpowiedź na pytanie, dlaczego wrak Tu–154M wciąż znajduje się w Smoleńsku. Rosjanie deklarują, że odpowiedź będzie do końca marca, ale co ciekawe, według rosyjskiego MSZ–u to już nie jest sprawa, która zależy tylko od resortu spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej, inne organy mają na to wpływ. Jakie? Prokuratura, czy ktoś jeszcze?

M.B.: No, to jest brak woli ze strony rosyjskiej, a problem polega na tym, że strona polska, znowu koalicja PO–PSL, zgodziła się na to, żeby... rząd, żeby tak to się toczyło, zgodził się na to były minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller, no i mamy teraz takie konsekwencje. A to, że teraz MSZ odzywa się w tej sprawie, to oczywiście kampania wyborcza, to jest granie Smoleńskiem, tak jak w kampanii wyborczej urzędujący prezydent wykorzystuje sprawę pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. To jest smutne, ale rzeczywiście rządzący najpierw doprowadzili do tego, że Rosja, którą nazywali krajem demokratycznym, a demokratycznym krajem nie była, okazuje się, że przechowuje zasadnicze dowody w sprawie katastrofy smoleńskiej, bo zarówno wrak samolotu, jak i oryginały czarnych skrzynek, to są fundamentalne dowody, których brak powoduje, że nie możemy wyjaśnić ostatecznie przyczyn katastrofy smoleńskiej. A więc zgodzili się na to, no a teraz w kampanii wyborczej mówią, że to jest złe. No, to jest złe, oczywiście, to jest złe, tylko to jest konsekwencja ich decyzji.

K.G.: Czyli co, odpowiedź będzie taka, jak zwykle?

M.B.: Ależ oczywiście, że tak.

K.G.: Trwa śledztwo i wrak jest potrzebny?

M.B.: Ale to nie ulega żadnej wątpliwości, że będzie taka odpowiedź, jaką wcześniej słyszeliśmy. Nikt trzeźwo myślący nie ma co do tego złudzeń, tylko to jest taka zagrywka, która ma pokazać, że to niby nie strona rządowa koalicji PO–PSL jest winna. Nie, nie, to są winni politycy koalicji rządowej, którzy do takiego stanu doprowadzili, którzy np. nie protestowali wtedy, kiedy pani Anodina ogłosiła swój raport, to jest to słynne kłamstwo smoleńskie. Wtedy premier Donald Tusk był bodajże na nartach i przyjechał z opóźnieniem, żeby przedstawić nasze stanowisko.

K.G.: Wspomniał pan o pomniku ofiar katastrofy smoleńskiej, jeśli, oczywiście, będzie taka decyzja Rady Warszawy. To jego miejsce miałoby być u zbiegu ulic Trembackiej i Focha. To jest pomysł z gruntu zły, żeby tam taki pomnik stawiać, czy można o tym dyskutować?

M.B.: Oczywiście, można dyskutować, ale nie miejmy złudzeń. To jest tak, że ten pomnik ma powstać za 2 lata, więc wiele się zmieni, ja mam nadzieję, że zmieni się prezydent Rzeczypospolitej, że 10 maja już będzie tak, że będziemy wiedzieli, jest druga tura, a w drugiej turze mam nadzieję, że zwycięży kandydat Prawa i Sprawiedliwości Andrzej Duda, zmieni się rząd, będą jesienią wybory parlamentarne, no więc to jest taka zagrywka. Przypomnijmy, że w październiku ubiegłego roku w kancelarii urzędującego prezydenta powstało pismo do... właśnie do prezydenta Komorowskiego części rodzin katastrofy smoleńskiej w sprawie pomnika. A więc to wszystko sprawia wrażenie grania kartą podziału rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej w kampanii wyborczej urzędującego prezydenta.

K.G.: Jeszcze wątek, jeśli pan pozwoli, sprzed godziny 7. Nie wiem, czy miał pan okazję słuchać, czy nie. Rozmawialiśmy, a właściwie wysłuchaliśmy opinii na temat Idy Pawła Pawlikowskiego, filmu oscarowego, który, tak się składa, zaczął budzić emocje nie tyle artystyczne, co historyczne. Jarosław Kaczyński oczywiście pogratulował twórcom tego filmu, ale powiedział, że wolałby obejrzeć film o np. rodzinie Ulmów. Jakie jest pole manewru twórcy w takich przypadkach, kiedy rzecz dotyczy historii naszego kraju?

M.B.: No, przede wszystkim twórca, oczywiście, ma wolność do tego, żeby przedstawiać własną wizję artystyczną, natomiast tu chodzi o pieniądze polskiego podatnika. Zauważmy, że inne kraje wykorzystują film, kino do tego, żeby prowadzić politykę historyczną. Tak robią Niemcy, którzy siebie przedstawiają w roli ofiar drugiej wojny światowej, tymczasem byli agresorami. A więc była szansa, żeby wykorzystać tę okazję do tego, żeby przedstawić prawdę na temat drugiej wojny światowej, żeby podkreślić, że to Niemcy byli agresorami, że to Niemcy wymordowali Żydów, i żeby podkreślić to, że Polacy z narażeniem własnego życia ratowali właśnie swoich sąsiadów żydowskich. Rodzina Ulmów, przykład ludzi, którzy zostali żywcem przez Niemców spaleni razem z rodziną żydowską, którą przechowywali, to sześcioro dzieci razem z rodzicami. Szkoda, że nie powstał film taki pełnometrażowy, taki film, który by pokazywał tę historię, dramatyczną historię. Przecież w Yad Vashem najwięcej jest tabliczek z polskimi nazwiskami, bo to Polacy, którym groziła kara śmierci za przechowywanie Żydów, właśnie Żydów przechowywali. A więc cieszymy się z tego, że Ida otrzymała Oscara, że ten film został wyróżniony. To pierwszy Oscar w historii dla polskiego filmu, no ale też jest takie poczucie pewnego niedosytu, że stracona została szansa, żeby pokazać prawdę na temat tragicznego czasu drugiej wojny światowej.

K.G.: I niech na zakończenie, panie pośle, tradycji stanie się zadość. Ilekroć mamy okazję z panem rozmawiać, a dzieje się to w dniu, w którym ma się to dziać, w sporcie, a konkretnie w przypadku Legii warszawskiej, która gra dzisiaj z Ajaxem Amsterdam, pokusi się pan?

M.B.: Myślę, że wygramy. Myślę, że wygramy, wygramy 2:0. Przegraliśmy, niestety, tydzień temu 1:0, a więc wygramy 2:0. I jestem o tym przekonany, że ożywi bardzo Legię Warszawa Andrzej Duda, Ondrej Duda, bo to słowacki piłkarz, a on miał kontuzję, ale myślę, że skoro już był dwa temu na treningu, sądzę, że wejdzie. To taki dobry duch drużyny, młody zawodnik, ale rzeczywiście bardzo energiczny i świetny piłkarz. No i mam nadzieję, że będzie dobrze.

Daniel Wydrych: Panie pośle, mecz przy pustych trybunach. Jak pan sądzi, bo nasi słuchacze nie wierzą, że kibice wyciągną jakieś wnioski z tej kary UEFY?

M.B.: No właśnie, to jest rzeczywiście smutne. Ja myślę, że też trochę UEFA jest zbyt surowa dla Legii, bo to, co wydarzyło się po spotkaniu z Celtikiem Glasgow, to było zbyt surowe. Ja uważam, że kary finansowe tak, natomiast takie surowe kary tylko prowokują. To jest niepotrzebne. No ale trzeba, oczywiście, przestrzegać tych zasad. No i mam nadzieję, że więcej taka sytuacja się nie powtórzy. Zresztą Legia słynie, kibice  Legii słyną z tego, że są fenomenalnymi kibicami, atmosfera na Legii też jest świetna, a kibice Legii pamiętają np. o Żołnierzach Wyklętych, o powstańcach warszawskich, oprawa jest też piękna. Naprawdę szkoda, że dzisiejszy mecz odbędzie się przy pustych trybunach. Mam nadzieję, że to ostatni raz.

K.G.: Ale jakby co, to 2:0.

M.B.: 2:0 tak, mam taką nadzieję. Ja bardzo cenię Milika, ale sądzę, że powinien zachować swoje umiejętności strzeleckie na mecz reprezentacji Polski z Irlandią.

K.G.: 2:0 typował poseł Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Dziękujemy.

M.B.: Dziękuję, miłego dnia.

(J.M.)