Polskie Radio

Kazimierz Deyna skończyłby 70 lat. Legenda "Kaki" będzie żyła wiecznie

Ostatnia aktualizacja: 24.10.2017 07:41
"Deyna Kazimierz, nie rusz Kazika, bo zginiesz" - skandują kibice Legii zakochani w swoim idolu. Gdyby żył, skończyłby dziś 70 lat. Był legendą futbolu, ale też postacią tragiczną. Można spierać się, czy był najlepszym polskim piłkarzem w historii. Bardziej kultowego nigdy nie było.
Audio
  • Kazimierza Deynę wspominają sportowi dziennikarze Stefan Szczepłek (dziennik Rzeczpospolita) i Andrzej Janisz (Polskie Radio) (IAR)
  • Stefan Białas: Deyna to ikona polskiego futbolu (IAR)
  • Audycja Dariusza Szpakowskiego i Bogdana Chruścickiego o Kazimierzu Deynie (PR, 18.09.1979)
  • Wywiad Tadeusza Pyszkowskiego z Kazimierzem Deyną (PR, 28.12.1973)

Urodził się 23 października 1947 roku w Starogardzie Gdańskim w wielodzietnej rodzinie - miał siedem sióstr (jedną przybraną) i dwóch braci. Miało to przełożenie na charakter Kazika. Stronił od "męskich przyjaźni", śmiało czuł się wśród kobiet. Już jako piłkarz przebierał w "znajomościach" z płcią piękną, ustatkował się, gdy poznał Mariolę - późniejszą żonę.

Na boisku już nie był taki nieśmiały. W 1966 roku trafił do łódzkiego ŁKS-u Łódź, gdzie zagrał w ekstraklasie tylko jedno spotkanie. Legii nie odmawiało się wtedy. Dosłownie - gdy działacze zrozumieli, jaki diament wypatrzyli, do Łodzi przyszło powołanie do wojska.

- Początki Kazia w drużynie musiały być dla niego trudne. Był najmłodszym zawodnikiem. W Legii grało wtedy kilka wybitnych osobistości. Już wtedy można było jednak wyczuć, że można przed nim stawiać wielkie wyzwania – wspominał Władysław Stachurski, obrońca Legii, świadek pierwszych kroków Deyny w klubie.

Z karabinem oczywiście nie biegał, celował do bramki. W około 400. meczach z "elką" na piersi zdobył ponad 140 bramek. Wiele z nich przeszło do historii, jak z St. Etienne w Pucharze Europy. W 84. minucie ćwierćfinału PE uderzył tak, że francuska publiczność wstała i zaczęła bić brawo.

Kultowych goli było więcej, już nie tylko dla Legii. Dwa trafienia w finale olimpijskim z Węgrami, cudowna zakręcona piłka w meczu MŚ 1974 z Włochami, gol bezpośrednio z rzutu rożnego z Portugalią, który dał nam wyjazd na mundial do Argentyny.

Deyna na mistrzostwach świata zagrał dwa razy. W 1974 roku "France Football" był pod takim wrażeniem jego gry, że umieścił go w trójce najlepszych piłkarzy Starego Kontynentu, obok Johanna Cruyffa i Franza Beckenbauera.

Deyna kochał Legię - z wzajemnością - ale polska liga stała się dla niego za mała. Na przeszkodzie stał ustrój komunistyczny, który zabraniał piłkarzom transferu na Zachód do 30. roku życia. Po latach żona wspomniała, że niemoc powodowała, że Deyna płakał...

Wspomniany gol z Portugalią to kolejna trauma w życiu Deyny. Strzela gola z kosmosu, a śląscy kibice na Stadionie w Chorzowie niemiłosiernie go wygwizdują. 

Rok później ma poprowadzić Polskę po - jak zapowiadał selekcjoner Jacek Gmoch - mistrzostwo świata. Biało-czerwoni miażdżą w meczu otwarcia RFN, ale remisują bezbramkowo. Po wygranych z Meksykiem i Tunezją przechodzą dalej. Z gospodarzami Argentyną grają praktycznie o finał. Znowu mają miażdżącą przewagę. Późniejszy król strzelców turnieju Mario Kempes zatrzymuje piłkę ręką na linii bramkowej.

W dzisiejszych czasach wyleciałby z boiska, wtedy gra dalej. Do piłki ustawionej na 11. metrze staje Deyna. Legenda głosi, że podszedł do niego młody Zbigniew Boniek i szepnął na ucho: Kaziu, jeśli się boisz, to ja strzelę...

Deyna uderza beznadziejnie - w sam środek i w bramkarza Fiyola. Przegrywamy 0:2. 

Pomnik Kazimierza Deyny przed stadionem Legii  Pomnik Kazimierza Deyny przed stadionem Legii

"Kaka" - od kaczego chodu i sposobu poruszania się - przechodzi do Manchesteru City. Liga angielska mu nie pasuje, siedzi na ławce. W 1981 roku emigruje za chlebem do USA. Gra w San Diego Sockers, tam też zostaje legendą, ale przez poziom ligi, to była dla niego zabawa. W innych sferach zycia nie było tak różowo.

- Nie miał głowy do interesów, w związku z czym powierzył swoje interesy menagerowi. Człowiekowi tak zaufanemu, że Deyna powierzył mu opiekę nad swoim kontem bankowym. Kontem, które ten człowiek doszczętnie wyczyścił – wyjaśniał Stefan Szczepłek.

1 września 1989 roku, nad ranem, uderza w tył ciężarówki na autostradzie pod San Diego. Mit głosi, że policja znajduje jego ciało wśród piłek, które wiózł na trening dzieci.

Nie musiał dużo mówić, on po prostu był, jak w tytule filmu "Być jak Kazimierz Deyna". Gdyby nie komuna, osiągnąłby dużo więcej. Lubański, Deyna, Boniek czy jednak Lewandowski? "Kaka" nie musi być uznawany za najlepszego. Takiej historii nie ma nikt w polskiej piłce.

Kazimierz Deyna dla Legii Warszawa:

Ekstraklasa: 305 (spotkań) - 94 (bramek)
Puchar Polski:
45 - 30
Puchar Europy:
14 - 4
Puchar Zdobywców Pucharów:
5 - 3
Puchar UEFA:
12 - 2
Puchar Intertoto:
9 - 8
Ogółem:
390 - 141 

Kuba Czernikiewicz