Nauka

NIK: w suplementach diety można znaleźć m.in. bakterie kałowe i grzyby

Ostatnia aktualizacja: 09.02.2017 19:23
Rynek suplementów diety wymaga pilnej poprawy regulacji dotyczących tych produktów - podkreślają przedstawiciele Najwyższej Izby Kontroli.
Audio
  • Prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski: rynek suplementów w Polsce jest bardzo słabo kontrolowany (IAR)
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneFoto: pixabay/jarmoluk

Polscy konsumenci spożywają coraz więcej suplementów diety, traktując je nierzadko jako panaceum na różne dolegliwości. Nie wiadomo jednak dokładnie, co spożywamy, gdyż wprowadzanie do obrotu i sprzedaż są praktycznie poza skuteczną kontrolą - czytamy w raporcie NIK.

Badania laboratoryjne suplementów diety zlecone przez Najwyższą Izbę Kontroli wykazały, że wiele suplementów nie wykazuje cech deklarowanych przez producentów, a zdarzają się też po prostu szkodliwe dla zdrowia.

W sprzedaży, obok rzetelnych preparatów, znajdowały się suplementy diety zafałszowane zawierające np. bakterie chorobotwórcze, substancje zakazane z listy psychoaktywnych, czy stymulanty podobne strukturalnie do amfetaminy, czyli działające jak narkotyki.

Najwyższa Izba Kontroli zwróciła także uwagę na problem oszukańczych praktyk, jakie stosują producenci i dystrybutorzy, którzy - kreując popyt - reklamują nierzadko suplementy jako równoważne produktom leczniczym.

Czym są suplementy diety?

W świetle obowiązującego prawa suplement diety nie jest produktem leczniczym. Jest to żywność, która w ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia zdefiniowana jest jako środek spożywczy, którego celem powinno być uzupełnienie normalnej diety.

Występuje w postaci tabletek, kapsułek, saszetek, czyli ma formę i postać taką jak leki.

Polacy niewiele wiedzą o suplementach diety. Przeprowadzone przez TNS Polska w 2014 roku badanie wykazało, że wiele osób mylnie uznało suplementy za "witaminy" (31 proc.), czy "minerały” (8 proc.), a aż 41 proc. badanych  przypisało suplementom diety właściwości lecznicze, których produkty te nie mają.

Ponadto 50 proc. pytanych uważało, że suplementy są tak samo kontrolowane jak leki.

Każdy może wprowadzić supelement na rynek

Rynek suplementów diety rozwija się w Polsce bardzo dynamicznie. W 2015 roku Polacy wydali na suplementy diety 3,5 mld zł, kupując blisko 190 mln opakowań. Statystyczny Polak więc nabył sześć opakowań suplementów diety, wydając na nie ok. 100 zł.

W rejestrze Głównego Inspektoratu Sanitarnego od 2007 roku wpisano łącznie blisko 30 tys. produktów zgłoszonych jako suplementy diety. Badania wykazują, że rynek ten w latach 2017-2020 będzie rozwijał się w tempie ok. 8 proc. rocznie.

W obecnym stanie prawnym - jak wyjaśniła Najwyższa Izba Kontroli - każdy może wprowadzić suplement na rynek, deklarując jedynie jego skład organom sanitarnym w drodze tzw. notyfikacji.

Obowiązujący system notyfikacji pozwala wprowadzić do obrotu suplement diety natychmiast po złożeniu powiadomienia. Procedura weryfikacji powiadomienia ani ewentualne wszczęcie postępowania wyjaśniającego nie wstrzymują jego dystrybucji.

W czasie trwających postępowań niezweryfikowany produkt - a jak wykazano w toku kontroli, niejednokrotnie zawierający niedozwolone, szkodliwe dla zdrowia składniki - może znajdować się w sprzedaży.

Teoretycznie istnieją szanse, że produkt, który trafia na rynek zostanie zbadany, jednak w praktyce skala rynku przekracza możliwości kontrolne Inspekcji Sanitarnej. Kontrole, które prowadzi Inspekcja dotyczą zaledwie części rynku, a same postępowania mogą trwać nierzadko nawet kilka lat. W licznych przypadkach sprzedawane suplementy diety nie są badane - wskazała NIK.

Bakterie kałowe i grzyby

W toku kontroli Najwyższa Izba Kontroli zleciła badanie losowo wybranych suplementów diety Narodowemu Instytutowi Leków oraz Łódzkiemu Regionalnemu Parkowi Naukowo-Technologicznemu.

Na 11 badanych prób, w czterech próbkach suplementów diety z grupy probiotyków stwierdzono obecność niewykazanych w składzie szczepów drobnoustrojów. Również w czterech próbkach poddanych badaniu stwierdzono niższą, niż deklarowana na opakowaniu, liczbę bakterii probiotycznych.

Co więcej, w jednej próbce wykryto zanieczyszczenie produktu - obecność bakterii chorobotwórczych z grupy Enterococcus Faecium, czyli tzw. bakterii kałowych.

Narodowy Instytut Leków oceniał zawartość żywych bakterii probiotycznych w suplementach w różnych okresach określonej przez producenta przydatności do spożycia, tj. od chwili wyprodukowania suplementu diety do końca okresu przydatności do spożycia badanego produktu.

Na 56 badanych próbek - stabilności liczby żywych bakterii nie posiadało aż 50 próbek (89 proc.). Wraz z upływem czasu, jeszcze w okresie przydatności do spożycia, następował dynamiczny spadek liczby żywych komórek bakterii. Zdarzało się, że liczba żywych, korzystnych dla zdrowia bakterii w części próbek spadła miliardkrotnie.

Wśród badanych suplementów diety były też i takie, które z deklarowanej liczby 2x109 czy 4x108 bakterii na rok przed upływem terminu ważności posiadały mniej niż 10 bakterii. Ponadto jeden z probiotycznych suplementów diety zakażony był grzybami.

Potrzeba szczególnego nadzoru

Według NIK rynek suplementów diety w Polsce ocenić należy jako obszar wysokiego ryzyka zdrowotnego, niedostatecznie zdiagnozowanego i nadzorowanego przez służby państwowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywnościowe.

"Najwyższa Izba Kontroli wskazała zatem na konieczność objęcia tego obszaru przez Ministra Zdrowia szczególnym nadzorem, w celu wyegzekwowania od organów sprawujących nadzór nad bezpieczeństwem suplementów diety realizacji wszystkich obowiązków wynikających z już obowiązujących aktów prawnych" - czytamy w raporcie NIK.

Ponadto, Najwyższa Izba Kontroli widzi potrzebę podjęcia działań legislacyjnych, zmierzających do wprowadzenia nowych kompleksowych rozwiązań prawnych rangi ustawowej, dotyczących suplementów diety.

Komentarz Głównego Inspektoratu Sanitarnego

System kontroli suplementów diety w Polsce jest bardzo restrykcyjny, często bardziej niż regulacje Unii Europejskiej - podkreślił rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar w odpowiedzi na opublikowany raport Najwyższej Izby Kontroli.

Zdaniem Bondara, uogólnione wnioski wysnuwane na podstawie kilku próbek, dotyczące rynku, na którym znajduje się kilkanaście tysięcy produktów, mają "posmak taniej sensacji" – zwłaszcza w sytuacji, gdy organy inspekcji badają tysiące produktów.

Rzecznik poinformował też, że dane z kontroli suplementów są dostępne na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego w corocznie publikowanym dokumencie "Stan sanitarny kraju". Na bieżąco można też sprawdzać na stronie GIS status każdego produktu. Informacje o suplementach niespełniających wymogów prawa są zamieszczane także w unijnym systemie informowania o produktach niebezpiecznych RASFF.

- Przedstawiciele Głównego Inspektoratu Sanitarnego wielokrotnie publicznie zwracali uwagę na pewne zagrożenia dla zdrowia konsumentów wynikające z podobieństw suplementów do produktów leczniczych i małej wiedzy w społeczeństwie. W ubiegłym roku wspólnie z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeprowadzono ogólnopolską kampanię informacyjną na ten temat. W tym roku planowana jest jej kontynuacja - dodał rzecznik GIS.

Według Bondara, w Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad zmianą przepisów związanych z suplementami diety. Planowane są ograniczenia w ich reklamie, zaostrzenie kar dla firm nieprzestrzegających przepisów związanych z ich wprowadzaniem do obrotu oraz wprowadzenie opłaty za przeprowadzone postępowanie.

NIK, IAR, kk

Czytaj także

Leki i suplementy zalewają Polskę. Eksperci alarmują

Ostatnia aktualizacja: 12.04.2016 23:00
Polska jest w czołówce państw europejskich pod względem konsumpcji leków i środków medycznych dostępnych bez recepty. Okazuje się, że to bardzo niebezpieczne zjawisko.
rozwiń zwiń