Na Białorusi trudno sobie wyobrazić imprezę lub uroczysty domowy obiad, szczególnie zimą, bez pokrojonej w plastry słoniny.
Skąd takie przywiązanie do słoniny? Trzeba pamiętać, że Białorusini to w większości naród z pochodzenia chłopski. A na wsiach słonina była kiedyś niemal podstawą wyżywienia i symbolem dobrobytu. Mińskie media do dziś lubią powtarzać obietnicę złożoną ponad 20 lat temu przez Aleksandra Łukaszenkę, kiedy został wybrany na prezydenta. Powiedział wówczas, że u każdego Białorusina na stole będzie „czarka i szkwarka”, czyli będzie go stać na kieliszek alkoholu i kawałek usmażonej słoniny.
Niektórzy w popularności słoniny widzą swoisty powrót do prostej żywności. Bez barwników, polepszaczy i konserwantów.Ponadto Białorusini są dumni ze swojej słoniny. Jeden z mieszkańców Grodna opowiadał mi, jak został wezwany na służbę do radzieckiej armii w latach 70. Mieszkający na wsi rodzice dali mu na drogę kawałek słoniny. Była słona i gruba na pięć palców, bo tak właśnie mierzy się na Białorusi grubość smakołyku. Gdy z tym darem dotarł do jednostki w głębi Rosji, miejscowy żołnierz zapytał go, dlaczego w jego kraju… kleją słoninę. W Rosji, gdzie komunizm zapanował wcześniej niż na zachodniej Białorusi,ludzie nie pamiętają już tak grubej słoniny. Co prawda można tam kupić „słoninę na 4 palce”, lecz zazwyczaj składa się ona z dwóch sprasowanych cieńszych kawałków.
Wśród białoruskich lekarzy nie ma zgody, czy słoninę należy jeść, czy nie. Jedni ostrzegają, że to tłuszcz, który może szkodzić zdrowiu. Inni argumentują, że małe ilości słoniny w diecie mogą mieć działanie antyalergiczne. Jedno jest pewne - słonina na Białorusi jest produktem popularnym i dlatego drogim. Za kilogram na bazarze należy zapłacić około 120 -150 tysięcy rubli, czyli równowartość 30-35 złotych. Niedawno na stołecznym bazarze "Kamarouka" można było kupić podwędzaną słoninę po… 250 tysięcy rubli, czyli 50 złotych za kilogram. Te ceny nie powinny jednak dziwić. Słoninę produkuje się ze świń co najmniej dwuletnich, które zdążyły już wytworzyć odpowiednią tkankę tłuszczową. Tymczasem na fermach hodowlanych świnie ubijane są już po pół roku. „Jak tak dalej pójdzie to za słoninę trzeba będzie płacić jak za kawior” – żartuje jeden z mińskich dziennikarzy. I zaraz potem, delektując się w łaźni kolejnym kawałkiem słoniny, dodaje: „przecież za wszystko co dobre i rzadkie trzeba dużo płacić. Nie tylko na Białorusi”.
Włodzimierz Pac