Cztery lata temu na ulice syryjskich miast wyszli ci, którzy chcieli obalenia rządzącej w Syrii dynastii Asadów. Optymizm nie trwał długo, bo już kilka dni później okazało się, że władze nie zamierzają kapitulować, a protesty zostały krwawo stłumione. Po kolejnych manifestacjach z wojska uciekało coraz więcej żołnierzy, którzy ostatecznie stworzyli Wolną Armię Syrii – bojówkę, która miała doprowadzić do upadku Asada.
flickr/ Freedom House
Spirala przemocy nakręcała się. Mnożyły się kolejne ostrzały i naloty. Pod bombami ginęli nie tylko demonstrujący czy żołnierze, ale także pacjenci szpitali, uczniowie w szkołach i zwykli Syryjczycy w swoich domach.
Dzisiaj, po czterech latach, syryjska wojna toczy się między trzema obozami – rządowym wojskiem wciąż pewnego siebie Asada, zdziesiątkowaną Wolną Armią Syrii oraz islamistami, którzy pojawili się na froncie w kilkanaście miesięcy od rozpoczęcia protestów. To właśnie oni, znani jako Państwo Islamskie, są dzisiaj najbardziej okrutnymi aktorami tej wojny. W mieście Rakka, gdzie dochodziło do pierwszych demokratycznych protestów, stworzyli stolicę swojego kalifatu.
flickr/ Freedom House
Bilans wojny domowej w Syrii jest przerażający – 220 tysięcy zabitych, 12 milionów uchodźców, miasta leżące w gruzach, bezrobocie rzędu 57 procent. Ci, którzy uciekli z Syrii stanowią coraz większy problem dla Europy. Sąsiadujące z Syrią kraje nie są już w stanie przyjmować nowych uciekinierów, dlatego w desperacji Syryjczycy coraz częściej próbują z pomocą przemytników dostać się do Europy, płynąc wątłymi pontonami przez Morze Śródziemne.
flickr/ Freedom House
Rozwiązania sytuacji nie widać, bo wszyscy okopali się na swoich pozycjach. Syryjskie władze wciąż nie zamierzają się poddać. Samo Państwo Islamskie jest w coraz większych opałach, ale oficjalna propaganda islamistów pełna jest butnych haseł. A tzw. cywilizowany świat chyba już zapomniał o Syrii.
Od czasu, gdy zaczęła się wojna, Rada Bezpieczeństwa ONZ wiele razy próbowała przeforsować różnego rodzaju rezolucje w tej sprawie. Za każdym razem były one blokowane przez Rosję i Chiny, sojuszników prezydenta Baszara al-Asada. Ale bardziej uważni obserwatorzy twierdzą, że taki stan rzeczy odpowiada wszystkim. Stany Zjednoczone i Europa mają bowiem perfekcyjną wymówkę, dlaczego nie udało się zrobić nic, by zakończyć syryjską wojnę.
flickr/ Freedom House
Sytuacja w wymieszanej etnicznie Syrii skomplikowała się jak nigdy w historii. Teraz bowiem w kraju panuje chaos i bezprawie. Oprócz centrum Damaszku, władza nie ma już nigdzie 100-procentowej kontroli. Największa część Syrii to obszary, które przechodzą z rąk do rąk, a mieszkańcy nie mogą być pewni jutra. Zaś negocjacje z którąkolwiek ze stron konfliktu skazane są na porażkę.
flickr/ Freedom House
Wiele wskazuje na to, że wojna potrwa jeszcze dobrych kilka lat, bo problemu nie rozwiąże nawet pokonanie Państwa Islamskiego. Ostatnie cztery bardzo bolesne lata powinny skłonić Zachód do wyciągnięcia lekcji. Zwłaszcza, że Syria zapłaciła najwyższą cenę za to, że część jej mieszkańców chciała żyć w bezpiecznym i demokratycznym kraju.
IAR