Logo Polskiego Radia
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 15.07.2011

"Raport powinien być w przyszłym tygodniu"

Trzy tygodnie wystarczą na dobre tłumaczenie specjalistycznego tekstu. Jeśli raportu nie będzie w przyszłym tygodniu, to jakaś manipulacja – mówi Edmund Klich w rozmowie z portalem polskieradio.pl.
Raport powinien być w przyszłym tygodniufot. Wikipedia/CC/Paweł Kralewski

Premier Donald Tusk otrzymał raport o katastrofie smoleńskiej od komisji Jerzego Millera 27 czerwca. Opinia publiczna może poznać dokument, gdy zaakceptuje go premier. Na razie trwa tłumaczenie dokumentu na angielski i rosyjski, w tych językach przygotowuje się również prezentacje.

Edmund Klich, polski akredytowany przy MAK i szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych uważa, że tłumaczenie powinno się zakończyć w przyszłym tygodniu, najpóźniej. - Wiem, jak tłumaczy się teksty specjalistyczne, bo często to robimy. Oceniam, że te trzy tygodnie, które już minęły od zakończenia prac komisji, wystarczyły. – mówi. Dodał, że członkowie komisji, także tej, którą on kieruje, brali udział w tej korekcie.

Według Edmunda Klicha raport powinien być opublikowany jak najszybciej, żeby jego wpływ na wybory był jak najmniejszy. - Myślę, że jeśli raport nie będzie opublikowany w przyszłym tygodniu, to jakaś manipulacja – zauważył.

Kolejne posiedzenie komisji Millera

W środę komisja Jerzego Millera spotkała się na sześciogodzinnym posiedzeniu. Nie wiadomo, jaki był powód, rzeczniczka MSWiA w rozmowie z nami nie chciała odpowiedzieć na to pytanie. W związku z tym posiedzeniem Ludwik Dorn, związany z PiS, zarzucił premierowi kłamstwo, sugerując, że trwają wciąż prace nad raportem i wezwał go do udzielenia wyjaśnień.

Edmund Klich zaznaczył, że komisja ma prawo zbierać się do końca, dopóki raport nie będzie podpisany. Nie zna szczegółów środowego posiedzenia komisji. Przypuszcza tylko, że eksperci mogli opracowywać jakieś szczegóły. – Znam wiele osób w tej komisji, którzy potrafią drążyć sprawę przez wiele tygodni i wiele lat, bo to szczegółowcy. Możliwe, że coś chciano poprawić, ale nikt mnie o tym nie informował – zaznaczył. Jego zdaniem, nikt już nie wprowadza diametralnych zmian.

Klich dodał, że w tego rodzaju tekstach zdarzają się często małe rozbieżności, liczby, które nie są precyzyjnie podane. - To nie ma znaczenia z punktu widzenia jakości raportu, czy fachowości, świadczy, że ktoś niedokładnie tekst przeczytał przed wydaniem – wyjaśniał szef polskiej komisji badającej wypadki lotnicze.

Nie wierzy w to, że jak piszą media, powodem opóźnienia publikacji, może być szukanie następcy Bogdana Klicha, który rzekomo ma zostać pociągnięty do odpowiedzialności.

Pytany, czy w jego ocenie dojdzie do dymisji po raporcie zaznacza, że samego raportu nie zna. Jednak na podstawie prac swojej komisji mówi, że jeśli MON i kierownictwo sił powietrznych nie sprawdzało zaleceń wprowadzonych po katastrofie CASY, to w jakimś sensie nie spełniło swoich obowiązków. - Jeśli minister sprawiedliwości został odwołany za samobójstwo jednego więźnia, a tutaj ginie prezydent i 95 ważnych osób w państwie, to moim zdaniem, odpowiedzialność polityczna jakaś jest – zaznaczył. Pytany o odpowiedzialność za organizację lotu, mówi, że jako akredytowany nie badał podziału obowiązków między kancelarią prezydenta a kancelarią premiera.

agkm, polskieradio.pl