Kultura

Reporterzy bez fikcji (zobacz galerię)

Ostatnia aktualizacja: 11.03.2011 13:10
Michał Nogaś (Trójka) dla kultura.polskieradio.pl opowiada o...rozmowach.

Zwykle to oni szukają bohaterów. A także sposobu na to, jak skłonić ich do rozmowy, do opowieści o tym, co ich spotkało. Tym razem jednak sami stali się bohaterami i opowiedzieli Agnieszce Wójcińskiej o sobie, o ludziach, których opisali, a także o warsztacie pracy. Właśnie trafia do księgarń, wydana nakładem wydawnictwa Czarne, książka „Reporterzy bez fikcji. Rozmowy z polskimi reporterami”. Świetna!


Siedemnaście osób. Często sięgamy po ich teksty, poruszające, przejmujące, zapierające dech w piersiach. Z kraju i ze świata, zawsze na najwyższym poziomie. A jako że powszechnie wiadomo, iż Polacy reportaż kochają, wszyscy oni mają wiernych czytelników, którzy ufają każdemu skreślonemu przez nich zdaniu. Wśród tysięcy tych osób jest również, wspomniana już, Agnieszka Wójcińska. Szukając bohaterów swej książki przeczytała – jak sama przyznaje – „praktycznie wszystko, co było do zdobycia”, następnie chwyciła za słuchawkę i poprosiła o rozmowę (odmówiła tylko jedna osoba). Wykręciła numery reporterów z pierwszej ligi, mistrzów lub tych, którzy dzielnie o takie miano walczą. Na łamach i w swoich książkach.


Podoba mi się „haczyk”, którym posłużyła się Wójcińska. Każdą z rozmów oparła na wybranym przez siebie tekście z dorobku przepytywanej osoby. I tak w przypadku Małgorzaty Szejnert była nią książka „Wyspa klucz”, opowieść o Ellis Island, bramie do nowego życia dla tysięcy emigrantów marzących o nowym życiu w Stanach Zjednoczonych. Punktem wyjścia do rozmowy z Angeliką Kuźniak okazał się reportaż „Ja tam ze śmiercią oswojona”, piękna opowieść o przygotowaniach na spotkanie z tym, co ostateczne, o ubraniach i innych przedmiotach, które starsze osoby przygotowują sobie do trumny. W przypadku Włodzimierza Nowaka – wstrząsająca opowieść o niemieckim żołnierzu, biorącym udział w powstańczych walkach w Warszawie w 1944 roku („Mój warszawski szał”), Anny Bikont – słynne „My z Jedwabnego”, Witolda Szabłowskiego – historie honorowych zabójstw we wschodniej Turcji („To z miłości, siostro”) … Zawsze jednak te pierwsze pytania, ważne dla zaznajomienia się czytelnika z osobą bohatera, prowadziły autorkę i rozmówcę do następnych, równie ciekawych i niemniej istotnych. O postrzeganie świata, o stosunek do rozmówców, o sposób pracy.


Gdy czyta się reportaże, publikowane przez bohaterów książki Wójcińskiej, zwykle w głowie rodzą się myśli: Jak on/ona wpadł(a) na taki temat? Jak udało mu/jej się  t o  wydobyć z rozmówcy? Kiedy miał(a) czas to wszystko notować? Czy to aby prawda? W „Reporterach bez fikcji” znajdujemy odpowiedzi na wiele nurtujących pytań. Posłużmy się może przykładem z rozmowy z Magdaleną Grochowską, autorką słynnego reportażu o starości „Lewa strona gobelinu” (Grand Press 2005 za reportaż prasowy). Zapytana o sposób, w jaki dobiera tematy, przyznaje: - Przez lata pracowałam w przekonaniu, że to ja wybieram temat. Od pewnego czasu podejrzewam, że temat sam przychodzi i sięga po mnie. Idą z przeciwka mężczyzna i kobieta. Ona ma piękny rudy kok. W ich kroku, w ich fizycznej bliskości jest harmonia. Przy drugim okrążeniu widzę ich w zupełnie innej konfiguracji. Ona dwa kroki za nim, rozedrgana, harmonia pękła! Ludzie wokół nie zauważają, że przed chwilą rozegrał się tu mały dramat… I kiedy ta kobieta mnie mija, pytam: „Czy coś się stało?”. Nie powinnam się tak zachować, ale nie mogę się powstrzymać. Nie powoduje mną niezdrowa ciekawość, raczej impuls współczucia. Ona przystaje i zaczyna mi opowiadać swoje życie. Że bierze leki na schizofrenię i te piękne rude włosy jej wychodzą, i tak dalej…

Jacek Hugo-Bader (autor między innymi znakomitej „Białej gorączki”, wybranej przez słuchaczy Radiowego Domu Kultury książką 2009 roku) , zapytany o techniczną stronę swojej pracy, mówi wprost, że wszystko nagrywa. Jest jednym z nielicznych, którzy się do tego przyznają, większość przepytywanych przez Wójcińską osób zapamiętuje rozmowy, a notatki sporządza po pożegnaniu ze swoim bohaterem – na przykład w hotelowym pokoju. Czasem wszystko, co usłyszeli, nagrywają później na dyktafon, by niczego nie stracić. Hugo-Bader mówi w wywiadzie, że z rowerowej wyprawy po Chinach przywiózł, poza nagraniami, stosy żółtych samoprzylepnych karteczek: - Zapisuję to, co zobaczyłem, żeby nie zapomnieć. Przyroda, wygląd miasta, w którym momencie bohater zapłakał, przemyślenia, spostrzeżenia. Choćby jak się suszy dywany. Chińczycy je rozkładają na gorącym asfalcie na drodze. A żeby samochody nie wjeżdżały, kładą wielkie kamienie i auta omijają ten dywan. Karteczki – ponieważ są przylepne – nie gubią się, nie fruwają. Mam taki bezrękawnik, w którym zawsze jeżdżę, z mnóstwem kieszeni. Wszystko mam w tych kieszeniach – dokumenty, dyktafon, telefony, pieniądze, kasety, baterie, długopisy, żółte karteczki, chustki do nosa.

A stosunek do bohaterów? Kwestia ingerencji w ich świat? Oceny ich zachowania – lub nie? Ilu reporterów, tyle odpowiedzi. Wojciech Tochman (autor między innymi wstrząsających relacji z Bośni i Rwandy) wprost przyznaje, że reporter ma prawo i powinien być subiektywny, że może zaprezentować czytelnikowi swoje zdanie, „nazywać sprawy po imieniu, a nie bawić się w subtelne opisy świata”. Wiele z przepytywanych osób czuje się, już po napisaniu tekstu, w jakimś sensie odpowiedzialna za swoich bohaterów, choć są i tacy, którzy starają się nie kontynuować nawiązanych znajomości. W końcu opowieść o życiu innych, jak bardzo tragiczne by ono nie było, to tylko praca, zawód jak każdy inny. Do bohaterów w różny sposób można też docierać. Barbara Pietkiewicz, pisząca od lat na łamach „Polityki” – głównie o „tematach granicznych”, np. o śmierci – jasno przyznaje, że „to nie jest etyczny zawód”. Czasem trzeba kogoś okłamać, wykorzystać jego naiwność, wszystko po to, by tekst okazał się ciekawy, by wyjazd do małego miasteczka, w którym młody człowiek się powiesił, był efektywny. Na mnie największe wrażenie zrobiło jednak wyznanie Angeliki Kuźniak. Gdy szukała bohaterów do reportażu „Ja tam ze śmiercią oswojona”, zapukała do drzwi sąsiadki swojej ciotki: - Kiedy weszłyśmy, pani Anastazja obierała ziemniaki. Zakasałam rękawy. Bo często właśnie od takiego obierania ziemniaków zaczyna się moje bycie z drugim człowiekiem, którego historię chcę opisać. Obierałyśmy i rozmawiałyśmy: o jej ucieczce zza Buga, o samotności, o kościele, o śmierci. Bo jednak w kulturze ludowej ona jest wszechobecna. Mówi się o niej, modli się o nią, czeka na nią.

Ważnych pytań jest w tej książce bez liku. Mądrych, rozsądnych odpowiedzi również. Ujmuje szczerość mistrzów reportażu, ich zgoda na podzielenie się ze światem, z potencjalnymi czytelnikami, tajnikami własnej pracy. Z siedemnastu rozmów udało się Agnieszce Wójcińskiej stworzyć książkę, którą wielu chciałoby mieć na swoim koncie. Bo pomysł mógł zdawać się banalny – ot, zadać kilka pytań tym, którzy i tak na co dzień lubią rozmawiać. Ale efekt okazał się być więcej niż dobry. Ja jej tej książki najzwyczajniej w świecie zazdroszczę. Najbardziej zaś być może tego, że udało jej się z Wojciecha Jagielskiego, wielkiego reportera, który przez lata nie zagubił skromności, wydobyć wyznanie, że wszystko, co robi, dedykuje swojej żonie.

Michał Nogaś

Rozmowa z Agnieszką Wójcińską i egzemplarze jej książki „Reporterzy bez fikcji. Rozmowy z polskimi reporterami” do zdobycia w najbliższym wydaniu programu „Z najwyższej półki” – w Trójce, 13 marca o 19:05.

Zdjęcia bohaterów książki Agnieszki Wójcińskiej można obejrzeć w naszej Galerii. Autorem jest Janek Brykczyński - dziekujemy! Janek współtworzy Międzynarodowe Stowarzyszenie Fotografów Sputnik Photos.

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni