Raport Białoruś

"Wybory mogą obyć się bez wyborców". Patent Łukaszenki. Niezależne białoruskie organizacje zaprezentowały rezultaty wyborczego monitoringu

Ostatnia aktualizacja: 23.09.2016 06:30
Wybory nie odpowiadały demokratycznym standardom, władze wyłonione w ich wyniku nie są reprezentacją Białorusinów - wynika z monitoringu niezależnych organizacji. Swoje ustalenia prezentowały w Warszawie na konferencji OBWE. Jak zauważono - wynik wyborów był w pełni przewidywalny - jedna z niezależnych gazet zdołała wcześniej trafnie przewiedzieć nazwiska 106 z 110 deputowanych.
Białoruska delegacja niezależnych organizacji prezentuje w Warszawie wyniki monitoringu wyborów parlamentarnych
Białoruska delegacja niezależnych organizacji prezentuje w Warszawie wyniki monitoringu wyborów parlamentarnychFoto: PolskieRadio.pl

Wyniki monitoringu wyborów parlamentarnych prezentowała delegacja białoruskich delegacji neizależnych: Żanna Litwina, przewodnicząca Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy, Aleś Bialacki, przewodniczący Centrum Obrony Praw Człowieka ”Wiasna”, Uładzimir Łabkowicz, z kampanii ”Obrońcy praw człowieka na rzecz wolnych wyborów”, Centrum Obrony Praw Człowieka ”Wiasna”,  Jury Czawusau, obrońca praw człowieka, Wolha Smalianka, dyrektor Centrum Transformacji Prawnej.

Monitoring w ramach kampanii ”Obrońcy praw człowieka na rzecz wolnych wyborów” prowadzili działacze Białoruskiego Komitetu Helsińskiego oraz Centrum Obrony Praw Człowieka ”Wiasna”.

Uładzimir Łabkowicz, który uczestniczył w kampanii ”Obrońcy praw człowieka na rzecz wolnych wyborów” z ramienia organizacji Centrum Obrony Praw Człowieka ”Wiasna” powiedział, że wybory nie odpowiadały demokratycznym standardom, nie mogą wyrażać woli narodu. Drobne zmiany, które wprowadziła Centralna Komisja Wyborcza, nie wpłynęły na poprawę sytuacji. Działacz zwrócił uwagę, że zmiany wymaga formowanie komisji  wyborczych, niemal nie ma w nich przedstawicieli opozycji. Należy zmienić też proces rejestracji kandydatów, a także liczenia głosów.

Jak zaznaczył działacz – obecnie komisje wyborcze – to w istocie oddzielny wertykal władzy – której funkcją jest zabezpieczenie procesu wyborczego.

Obrońca praw człowieka zwrócił uwagę na to, że bardzo trudne jest prowadzenie kampanii –trzeba w ciągu 25 dni zarejestrować tzw. fundację wyborczą, zebrać pieniądze, przeprowadzić kampanię. Społeczeństwo w efekcie nie widzi efektów takiej agitacji wyborczej.  Co więcej, wielu kandydatów w ogóle nie rejestruje fundacji wyborczych. – Uznają zapewne, że nie potrzebują kampanii, a decydujące są procedury administracyjne – tłumaczył bialoruski działacz.


PolskieRadio.pl PolskieRadio.pl

Wybory sześciodniowe

Uładzimir Łabkowicz  zwrócił też uwagę, że spośód wszystkich nieprawidłowiści to procedura głosowania wzbudza największą krytykę ze strony niezależnych miejscowych i międzynarodowych obserwatorów. - Wybory są tak naprawdę sześciodniowe – a przedterminowe głosowanie nie jest wbrew deklaracjom władz skierowane do tych, którzy nie mogą głosować w dniu głosowania. Bo różne instytucje państwowe uważają za punkt honoru zapewnić w tym okresie jak najwyższą frekwencję - mówił. Jak wyjaśniał Uładzimir Łabkowicz, robią to na dwa sposoby. Po pierwsze sprowadza się wtedy do lokali wyborczych studentów, pracowników firm państwowych, osoby zależne od władzy. I tak są doniesienia, że  na przykład rektor Uniwersytetu Mogilewskiego wzywał studentów, by brali udział w przedterminowych wyborach, bo inaczej czekają ich restrykcje.

Po drugie zawyża się frekwencję, dopisując wyborców. Obserwator powiedział, że w 54 procent monitorowanych okręgów stwierdzono zawyżanie frekwencji, czasem o 30 procent, czasami o 60. I na przykład w Homlu w okręgu Homsielmasz obserwatorzy widzieli dziesięciokrotne zawyżanie frekwencji.

Uładzimir Łabkowicz odał, że do tego wszystkiego dochodzi nietransparentna procedura liczenia głosów. Wybory można prowadzić bez wyborców. Już nie są potrzebni – konkludował Uładzimir Łabkowicz.


Białoruska delegacja niezależnych organizacji prezentuje w Warszawie wyniki monitoringu wyborów parlamentarnych Białoruska delegacja niezależnych organizacji prezentuje w Warszawie wyniki monitoringu wyborów parlamentarnych

”Pojawili się więźniowie polityczni”

Były więzień polityczny, znany na całym świecie obrońca praw człowieka, przewodniczący Centrum Obrony Praw Człowieka ”Wiasna”, Aleś BIalacki, obecny na prezentacji wyników obserwacji wyborów parlamentarnych na Białorusi, przypomniał, że Unia Europejska w marcu zniosła sankcje, w relacjach UE i Białorusi widoczna jest nowa epoka, co widoczne jest po intensywności kontaktów, na Białorusi byli m.in. szefowie MSZ Polski i Luksemburga.

Znany obrońca praw człowieka dodał, że niestety nie towarzyszy temu zmiana na lepsze w sytuacji praw człowieka. Jest źle i nawet gorzej w tym sensie, że sytuacja ulega zamrożeniu – mówił działacz. Dodał, iż są niepokojące sygnały, że wcale władze nie zamierzają poważnie wprowadzać zmian.

- Władze stosują bardziej miękkie formy represji, jednak takie, które pozwalają na kontrolę sytuacji – zauważył.

Aleś Bialacki mówił też o karze śmierci – wyroki są wykonywane, kolejne osoby zostały skazane na karę śmierci.

Obrońca praw człowieka powiedział również, że pojawili się kolejni więźniowie polityczni, tym razem są to osoby mniej znane opinii publicznej niż miało to miejsce poprzednio. Jak mówił, dwie osoby zostały już oficjalnie uznane za więźniów politycznych, dwie są w areszcie śledczym i zapewne też zostaną tak zakwalifikowane.

Aleś Bialacki tłumaczył, że represje stosuje się obecnie przeciwko przedstawicielom różnych grup – wobec młodzieżowych grup nieformalnych, działaczom społecznym, obrońcom praw człowieka, dziennikarzom. W tej atmosferze dialogu widzimy, że ta sprawa nie jest aż tak ważna dla UE i krajów Zachodu – mówił z goryczą działacz.

Obrońca praw człowieka powiedział, że w tym okresie ocieplenia relacji z Zachodem aktywistów nie zamykają w więzieniu – ale  dają im ogromne kary, jakich nie są w stanie spłacić. Jak mówił, setki ludzi dostały takie kary. A teraz odbywają się procesy aktywistów, którzy brali udział – uwaga - w kampaniach wyborczych – dodał Aleś Bialacki.

Aleś Bialacki przypomniał, że olbrzymim problemem jest to, że nałożono wymóg rejestracji na organizacje pozarządowe, a jednocześnie odrzuca się kolejne wnioski niezależnych organizacji w tej sprawie. Jak zauważył, ”Wiasna” utraciła status zarejestrowanej organizacji w 2003 roku. Mimo ocen Komitetu ds. Praw Człowieka ONZ w tej kwestii władze nie robią nic, mimo tego, że „”Wiasna” wielokrotnie składała  dokumenty rejestracyjne. W rezultacie „”Wiasna” działa pod groźbą kary za łamanie prawa – takie sankcje są zapisane w kodeksie karnym. Takie zagrożenie odczuwać muszą w olbrzymiej większości i inne niezależne organizacje i media, bo ich wnioski rejestracyjne także są systematycznie odrzucane.

Aleś Bialacki mówił również, że taka mniej pryncypialna ocena sytuacji praw człowieka w Białorusi ze strony Zachodu może być związana z zupełnie nieprostą sytuacją w tym kraju. – Wojna na Ukrainie może czyni problemy na Białorusi mniej ważne, jednak dla nas Białorusinów, pozostają one nie mniej ważne, dotkliwe i ostre – mówił Aleś Bialacki.

Jak mówił,  kraje z Zachodu twierdzą, że stawiają na politykę małych kroków,  jednak te kroki, jak to widać, w żaden sposób nie wpływają na sytuację praw człowieka – mówił.

Jak zaznaczył Aleś Bialacki, mamy przykłady do czego może prowadzić podobna gra z władzami, które nie zamierzają naprawdę demokratyzować kraju – na przykład w Azerbejdżanie wprowadzono do parlamentu pewną liczbę opozycyjnych deputowanych, Baku weszło do Rady Europy, jednak ostatnie lata pokazały, że ostatecznie sytuacja rozwinęła się w kierunku ostrej polityki i represji.

Władze powściągają represje, bo liczą na ekonomiczne wsparcie Zachodu. Białorusini oczekują prawdziwych przemian, a nie kłamliwych zapewnień o poprawie – mówił Aleś Bialacki.

Aleś Bialacki zauważył, że wolne wybory byłby istotnym impulsem do zmian - jeśli miałyby miejsce na Białorusi.

Depersonalizacja kandydatów: ”głównym bohaterem wyborów szefowa CKW”

Żanna Litwina, przewodnicząca Białoruskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (BAŻ) powiedziała, że kampanii wyborczej tym razem nie towarzyszyły zatrzymania dziennikarzy czy ich procesy sądowe. Jednak zarejestrowano cztery przypadki blokowania stron internetowych, w tym niezależnego opozycyjnego portalu, bardzo popularnej trójjęzycznej Karty 97’ (charter97.org).  Żanna Litwina dodała, że niezmienna jest polityka państwa – polityczna dyskryminacja, kontrola nad massmediami, odmowa udziału w systemie dystrybucji prasy. Nastąpiły niekorzystne zmiany w prawie o informacji, rozszerzono uprawnienia państwa wobec mediów, w tym elektronicznych, w zakresie blokowania stron. Dziennikarze, freelancerzy, którzy pracują dla niezależnych mediów, które z racji represji mają siedziby poza Białorusią, są de facto poza prawem. I tak na przykład dziennikarz Kastuś Żukouski, korespondent Biełsatu, dostał w ciągu tego roku olbrzymią karę liczoną w tysiącach euro, 

Niezależne organizacje dziennikarskie wystąpiły do Unii Europejskiej z wnioskiem, by koniecznie w proces negocjacji włączyć postulat poprawy sytuacji mediów – podkreśliła Żanna Litwina.

BAŻ, jak mówiła, przyglądał się również temu, jak opisywana była kampania wyborcza w mediach. W mediach państwowych miała miejsce depersonalizacja kandydatów – zupełnie inaczej było w mediach niezależnych, tam informowano np. o programach.  Nie czyniono tego w mediach oficjalnych.

– Głównym bohaterem wyborów była szefowa Centralnej Komisji Wyborczej, a nie deputowani – zauważyła Żanna Litwina.

Można było wcześniej zgadnąć, kto będzie w parlamencie

Jak podkreśliła szefowa niezależnego stowarzyszenia dziennikarzy, jedna z gazet niezależnych – ”Nasza Niwa” - przygotowała prognozę na wybory – wytypowała 110 kandydatów, cały skład izby niższej. Potem okazało się, że pomyliła się tylko w 4 przypadkach.

To pokazuje, że wyniki wyborów są po prostu wcześniej zaplanowane – podkreśliła dziennikarka.

Póki nie będzie reformy mediów, demonopolizacji w tej sferze, swobody słowa – sytuacja praw człowieka się nie zmieni,  Potrzebne są prawa o publicznych mediach, dostępie do informacji – informowała Żanna Litwina.

Organizacjom pozarządowym z zasadt grozi więzienie

Dyrektor Centrum Prawnej Transformacji Wolha Smalianka powiedziała, że sytuacja organizacji pozarządowych jest zła, jest obowiązek rejestracji, ale niezależne organizacje z zasady nie dostają zgody na zarejestrowanie się. Działają więc bez rejestracji, ale to jest przestępstwem w myśl part. 193 kodeksu karnego, grozi więzieniem. Są ograniczenia w finansowaniu organizacji pozarządowych – z kraju i z zagranicy. Zmieniono ostatnio prawo w tym zakresie, co jeszcze utrudniło sytuację. Dodała, że np. pozbawiona rejestracji i nieuzyskująca zgody na ponowną rejestrację szanowana na całym świecie organizacja Wiasna nie była zaproszona na konferencję o karze śmierci na Białorusi (organizowaną przy współudziale czynnika rządowego z zachodnimi partnerami)..

Organizacje pozarządowe ciągle widzą brak systemowych zmian w obszarze praw człowieka. Od roku mówi się o narodowym planie w zakresie praw człowieka, ale nie ma na ten temat informacji – dodała działaczka. 

Żanna Litwina i Aleś Bialacki mówili również o problemie rosyjskiej propagandy i rosnącym ostatnio wpywie rosyjskich mediów państwowych na opinię publiczną na Białorusi.

***

Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak