Poniedziałek
Wtorek
Środa
Czwartek
Piątek
Sobota
Niedziela

Playlista

26.08.2014

Klasowy bałagan

Dopiero niedawno obejrzałem "Strażników Galaktyki" Jamesa Gunna - najnowszą produkcję Marvela. Ciekawy jest odbiór tego filmu, pokazuje bowiem dobitnie, jak wiele granic i podziałów, do których jesteśmy przyzwyczajeni, nie ma już właściwie racji bytu we współczesnym kinie.

 

Jedni opuszczają salę kinową z zachwytem, mówiąc o popkulturowej zabawie, żonglerce cytatami i radosnej dezynwolturze fabularnej i estetycznej. Inni narzekają, że historia donikąd nie zmierza, nic się nie trzyma kupy, a większość rozwiązań wizualnych czy narracyjnych jest śmieszna i absurdalna. Pośrodku znajdują się ci, którzy, mimo lekkiego rozczarowania, wciąż miło spędzili czas.
To jednak opinie dwóch pierwszych grup wydają się symptomatyczne. Dawno już zatarły się granice między tzw. sztuką wysoką i sztuką niską. W przypadku "Strażników Galaktyki" nie ma już właściwie różnicy między "kinem klasy A", artystycznie dopieszczonym, logicznie poskładanym (nawet jeśli jest to np. logika surrealizmu), precyzyjnie opowiedzianym, a "kinem klasy B" - niezbornym, głupawym, nieudolnie skonstruowanym.
Z jednej strony bowiem film Gunna jest typowym dla Marvela wizualnym tortem, z którego raz po raz odpalane są imponujące fajerwerki (duży budżet idzie w parze z inscenizacyjną pomysłowością). Z drugiej strony historia bywa pokraczna i rozchełstana, a finałowe wyjaśnienie po fakcie, dlaczego bohaterowi udało się przeżyć, jest już tak wyraźnym fabularnym plastrem z katalogu kina klasy B, że Gunn musiał doskonale wiedzieć, co robi.
Mnie się ta mieszanka podobała, łącznie z nieco przysuszonym humorem (znów zgodnym z B-klasową konwencją) i ciągłymi nawiązaniami do Kina Nowej Przygody. "Kino klasy B" stało się już dzisiaj mocno zdefiniowaną poetyką, po którą sięga wielu A-klasowych twórców - jak choćby Steven Soderbergh ("Ścigana") czy Nicolas Winding Refn ("Drive"). James Gunn porusza się w jej obrębie z dobrym rozeznaniem i wyczuciemJedni opuszczają salę kinową z zachwytem, mówiąc o popkulturowej zabawie, żonglerce cytatami i radosnej dezynwolturze fabularnej i estetycznej. Inni narzekają, że historia donikąd nie zmierza, nic się nie trzyma kupy, a większość rozwiązań wizualnych czy narracyjnych jest śmieszna i absurdalna. Pośrodku znajdują się ci, którzy, mimo lekkiego rozczarowania, wciąż miło spędzili czas.

Jedni opuszczają salę kinową z zachwytem, mówiąc o popkulturowej zabawie, żonglerce cytatami i radosnej dezynwolturze fabularnej i estetycznej. Inni narzekają, że historia donikąd nie zmierza, nic się nie trzyma kupy, a większość rozwiązań wizualnych czy narracyjnych jest śmieszna i absurdalna. Pośrodku znajdują się ci, którzy, mimo lekkiego rozczarowania, wciąż miło spędzili czas.

To jednak opinie dwóch pierwszych grup wydają się symptomatyczne. Dawno już zatarły się granice między tzw. sztuką wysoką i sztuką niską. W przypadku "Strażników Galaktyki" nie ma już właściwie różnicy między "kinem klasy A", artystycznie dopieszczonym, logicznie poskładanym (nawet jeśli jest to np. logika surrealizmu), precyzyjnie opowiedzianym, a "kinem klasy B" - niezbornym, głupawym, nieudolnie skonstruowanym.

Z jednej strony bowiem film Gunna jest typowym dla Marvela wizualnym tortem, z którego raz po raz odpalane są imponujące fajerwerki (duży budżet idzie w parze z inscenizacyjną pomysłowością). Z drugiej strony historia bywa pokraczna i rozchełstana, a finałowe wyjaśnienie po fakcie, dlaczego bohaterowi udało się przeżyć, jest już tak wyraźnym fabularnym plastrem z katalogu kina klasy B, że Gunn musiał doskonale wiedzieć, co robi.

Mnie się ta mieszanka podobała, łącznie z nieco przysuszonym humorem (znów zgodnym z B-klasową konwencją) i ciągłymi nawiązaniami do Kina Nowej Przygody. "Kino klasy B" stało się już dzisiaj mocno zdefiniowaną poetyką, po którą sięga wielu A-klasowych twórców - jak choćby Steven Soderbergh ("Ścigana") czy Nicolas Winding Refn ("Drive"). James Gunn porusza się w jej obrębie z dobrym rozeznaniem i wyczuciem.

O Autorze:

Krytyk filmowy, kulturoznawca. Absolwent Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor i prowadzący czwartkowej audycji "Na cztery ręce" w radiowej Czwórce. Współpracuje z "Kinem", portalami "dwutygodnik.com", "filmweb.pl", "Fandor". Prowadził i współredagował "Aktualności Filmowe" w Canal+. Współautor książek "Seriale. Przewodnik Krytyki Politycznej" (red. Jakub Bożek) i "Wunderkamera. Kino Terry'ego Gilliama" (red. Kuba Mikurda). Laureat Grand Prix Konkursu im. Krzysztofa Mętraka, nominowany do Nagrody PISF w kategorii "Krytyka filmowa". Wielbiciel Jeana-Luca Godarda, Joela i Ethana Coenów, Bruce'a Springsteena i Jona Stewarta. Fan Manchesteru United i angielskiego futbolu.