Poniedziałek
Wtorek
Środa
Czwartek
Piątek
Sobota
Niedziela

Playlista

Agnieszka Grochowska i żigolak
Agnieszka Grochowska i żigolak, foto: Kino Świat
02.12.2014

Świat według Pana Krzysztofa

W piątek do kin wejdzie "Obce ciało" Krzysztofa Zanussiego. Jakie lekcje możemy wynieść z tego filmu?

 

Świat według Pana Krzysztofa:
1. Pan Krzysztof poucza, że największą zarazą współczesnego świata są ludzie postępu, czyli feministki bez makijażu z żółtymi zębami i zamiłowaniem do BDSM, które jako chciwe harpie pracują w korporacji, ale okazują się przy okazji lewaczkami, bo pochwalają transgresję, która wiedzie do świata bez pieniędzy i nierówności.
2. Pan Krzysztof poucza, że feminizm wywodzi się ze stalinizmu. Główna bohaterka - Kris - jest adoptowaną córką byłej prokuratorki stalinowskiej. O powściągliwości Pana Krzysztofa świadczy fakt, że nie jest jej rodzoną córką. Strach pomyśleć, jakich zbrodni dopuściłaby się Kris, gdyby w jej żyłach płynęła krew genetycznie zatruta zbrodniczą ideologią.
3. Pan Krzysztof poucza, że kobiety dzielą się na dziwki, zakonnice i dziwki o ciemniejszej karnacji. Na jakiekolwiek absurdalne zarzuty o mizoginię, wysuwane przez spadkobierców partyjnych cenzorów, odpowiem jak sam Pan Krzysztof: przecież Kasia jest uczciwą, zacną kobietą. Dobra kobieta to kobieta w habicie, dla której Jezus jest ważniejszy od bagna cielesnych pokus. Pan Krzysztof bez wątpienia polemizuje tutaj z bluźnierczym, obrzydliwym "Hadewijch", gdzie niejaki Bruno Dumont sugeruje, że miłość do Jezusa nosi znamiona erotycznej obsesji, a uratować człowieka może tylko cielesny kontakt z drugą osobą. Stąd już tylko krok do materializmu dialektycznego, a potem wiadomo: pejcze, żigolaki i Gułag.
4. Pan Krzysztof poucza, że złe kobiety łykają tabletki "day after" jak cukierki Nimm 2 (żałowałem, że jedna z nich nie skomentowała konsumpcji frazą "łakocie i witaminy", ale kim ja jestem, żeby pouczać starego rzemieślnika). Wielki moralista odsłania tym samym przerażający kontrast między ich lekkomyślnością a potencjalnym życiem ludzkim, które zostało zduszone, nomen omen, w zarodku.
5. Pan Krzysztof poucza, że przestrzeń pozakadrowa istnieje po to, aby szybko podstawić rozbity samochód i udawać, że to ten sam, którym przed chwilą jechał bohater. Ta świadoma inspiracja kinem klasy B, za pomocą której Pan Krzysztof dowcipnie uciera nosa wszystkim oskarżającym go o snobizm, jest ożywczym powiewem w polskim kinie, zanieczyszczonym przeintelektualizowanymi koncepcjami w stylu Grzegorza Królikiewicza.
6. Pan Krzysztof poucza, że rolą rekwizytu jest wyrażanie autorskiej myśli reżysera, nie zaś czczona jak złoty cielec w kinie komercyjnym wizualna i logiczna spójność świata przedstawionego. Dlatego jedynym potrzebnym wyjaśnieniem faktu, że w przeszklonym i sterylnym gabinecie szefowej korporacji nagle, w jednej jedynej scenie pojawia się kolorowy dywanik, jest krytyka dyskryminacyjnej wobec osób religijnych polityki korporacji, jaką przeprowadza główny bohater. Radykalny gest wielkiego autora filmowego.
7. Pan Krzysztof poucza, że reżyseria filmowa polega na powolnym, uważnym ruszaniu kamery w prawo, w lewo, w górę bądź w dół oraz pomysłowym wykorzystywaniu scenografii - np. ściany dzielącej bohaterów znajdujących się po przeciwnych stronach kadru. Oszczędność i precyzja inscenizacji pozwala Panu Krzysztofowi jasno przekazać swoje wnikliwe obserwacje.
8. Pan Krzysztof poucza, że katolicy są w Polsce prześladowani jak chrześcijanie w starożytnym Rzymie. Jako wytrawny filmowiec robi to za pomocą języka obrazów - oto pobożni ludzie modlą się w katakumbach, jakby uczestniczyli w tajnych kompletach w czasach okupacji. Mocne, prawdziwe, oskarżycielskie sceny twórcy, który z wiekiem nie stracił swojej demaskatorskiej odwagi, a wręcz stał się bardziej bezlitosny. Świat według Pana Krzysztofa:

Pan Krzysztof poucza, że największą zarazą współczesnego świata są ludzie postępu, czyli feministki bez makijażu z żółtymi zębami i zamiłowaniem do BDSM, które jako chciwe harpie pracują w korporacji, ale okazują się przy okazji lewaczkami, bo pochwalają transgresję, która wiedzie do świata bez pieniędzy i nierówności.

Pan Krzysztof poucza, że feminizm wywodzi się ze stalinizmu. Główna bohaterka - Kris - jest adoptowaną córką byłej prokuratorki stalinowskiej. O powściągliwości artystycznej Pana Krzysztofa świadczy fakt, że nie jest jej rodzoną córką. Strach pomyśleć, jakich zbrodni dopuściłaby się Kris, gdyby w jej żyłach płynęła krew genetycznie skażona zbrodniczą ideologią. Inną bohaterkę, Kasię, przed złym wpływem ojca-ateisty uratować może tylko religia.

Pan Krzysztof poucza, że kobiety dzielą się na dziwki, zakonnice i dziwki o ciemniejszej karnacji. Na jakiekolwiek absurdalne zarzuty o mizoginię, wysuwane przez spadkobierców partyjnych cenzorów, odpowiem jak sam Pan Krzysztof: przecież Kasia jest uczciwą, zacną kobietą. Dobra kobieta to kobieta w habicie, dla której Jezus jest ważniejszy od bagna cielesnych pokus. Pan Krzysztof bez wątpienia polemizuje tutaj z bluźnierczym, obrzydliwym "Hadewijch", gdzie niejaki Bruno Dumont sugeruje, że miłość do Jezusa nosi znamiona erotycznej obsesji, a uratować człowieka może tylko cielesny kontakt z drugą osobą. Stąd już tylko krok do materializmu dialektycznego, a potem wiadomo: pejcze, żigolaki i Gułag.

Pan Krzysztof poucza, że złe kobiety łykają tabletki "day after" jak cukierki Nimm 2 (żałowałem, że jedna z nich nie skomentowała konsumpcji frazą "łakocie i witaminy", ale kim ja jestem, żeby pouczać starego rzemieślnika). Wielki moralista odsłania tym samym przerażający kontrast między ich lekkomyślnością a potencjalnym życiem ludzkim, które zostało zduszone, nomen omen, w zarodku.

Pan Krzysztof poucza, że przestrzeń pozakadrowa istnieje po to, aby szybko podstawić rozbity samochód i udawać, że to ten sam, którym przed chwilą jechał bohater. Ta świadoma inspiracja kinem klasy B, za pomocą której Pan Krzysztof dowcipnie uciera nosa wszystkim oskarżającym go o snobizm, jest ożywczym powiewem w polskim kinie, zanieczyszczonym przeintelektualizowanymi koncepcjami w stylu Grzegorza Królikiewicza.

Pan Krzysztof poucza, że rolą rekwizytu jest wyrażanie autorskiej myśli reżysera, nie zaś utrzymywanie, czczonej jak złoty cielec w kinie komercyjnym, wizualnej i logicznej spójności świata przedstawionego. Dlatego jedynym potrzebnym wyjaśnieniem faktu, że w przeszklonym i sterylnym gabinecie szefowej korporacji nagle, w jednej jedynej scenie pojawia się kolorowy dywanik, jest krytyka dyskryminacyjnej wobec osób wierzących polityki korporacji, jaką przeprowadza główny bohater. Godny podziwu, radykalny gest wielkiego autora filmowego.

Pan Krzysztof poucza, że reżyseria filmowa polega na powolnym, uważnym ruszaniu kamery w prawo, w lewo, w górę bądź w dół oraz pomysłowym wykorzystywaniu scenografii - np. ściany dzielącej bohaterów znajdujących się po przeciwnych stronach kadru. Oszczędność i precyzja inscenizacji pozwala Panu Krzysztofowi jasno przekazać swoje wnikliwe obserwacje.

Pan Krzysztof poucza, że katolicy są w Polsce prześladowani jak chrześcijanie w starożytnym Rzymie. Jako wytrawny filmowiec robi to za pomocą języka obrazów - oto pobożni ludzie modlą się w katakumbach, jakby uczestniczyli w tajnych kompletach w czasach okupacji. Mocne, prawdziwe, oskarżycielskie sceny twórcy, który z wiekiem nie stracił swojej demaskatorskiej odwagi, a wręcz stał się jeszcze bardziej bezlitosny.

O Autorze:

Krytyk filmowy, kulturoznawca. Absolwent Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor i prowadzący czwartkowej audycji "Na cztery ręce" w radiowej Czwórce. Współpracuje z "Kinem", portalami "dwutygodnik.com", "filmweb.pl", "Fandor". Prowadził i współredagował "Aktualności Filmowe" w Canal+. Współautor książek "Seriale. Przewodnik Krytyki Politycznej" (red. Jakub Bożek) i "Wunderkamera. Kino Terry'ego Gilliama" (red. Kuba Mikurda). Laureat Grand Prix Konkursu im. Krzysztofa Mętraka, nominowany do Nagrody PISF w kategorii "Krytyka filmowa". Wielbiciel Jeana-Luca Godarda, Joela i Ethana Coenów, Bruce'a Springsteena i Jona Stewarta. Fan Manchesteru United i angielskiego futbolu.