Poniedziałek
Wtorek
Środa
Czwartek
Piątek
Sobota
Niedziela

Playlista

Kopciuszek Kennetha Branagha
"Kopciuszek" Kennetha Branagha, foto: materiały promocyjne
20.03.2015

Znacie? To obejrzyjcie!

W kinach nowy film ze stajni Disneya - "Kopciuszek" w reżyserii Kennetha Branagha, który postawił na staroświecki urok baśni spisanej przez braci Grimm.

Głównym punktem odniesienia nie jest jednak dla Branagha wersja braci Grimm, lecz ta spopularyzowana przez Disneya i wpisującą się w klasyczną formułę studia. Mimo wszystkich wspaniałych doznań emocjonalnych i estetycznych, które zawdzięczamy Disneyowi, wzbudza ona zasłużone kontrowersje. Wizerunek kobiety, której koronnym marzeniem jest spotkanie pięknego księcia – jedynego człowieka, który może ją wyzwolić z opresji – jest konserwatywny i uprzedmiatawiający.

„Kopciuszek” jest pod tym względem o tyle wątpliwy, że tożsamość bohaterki opiera się na przekazanych przez matkę wartościach, sprowadzających się do zalecenia „bądź miła i miej odwagę”. Niby godne i chwalebne, ale w praktyce oznacza milczącą akceptację przemocy, której kres jest w stanie położyć tylko przybywający na ratunek książe. Można się zastanawiać, czy jest to wzorzec kulturowy, który powinien dominować jako najkorzystniejszy pod względem edukacyjnym.

Odpowiadając zapewne na emancypacyjne zapotrzebowanie, Disney wyprodukował w ostatnich latach kilka filmów, które wyłamały się z powyższego kanonu. W „Zaczarowanej” nastąpiło dowcipne zderzenie baśni z rzeczywistością, gdzie figura księcia została sparodiowana, a w tarapatach znalazł się mężczyzna, którego ratować musiała księżniczka. Z kolei bohaterkę „Krainy lodu” ocala miłość siostrzana, nie zaś afekt mężczyzny. Wreszcie „Czarownica” opowiada o wielkiej sile matczynego uczucia, humanizując jednocześnie tytułową postać – zła bohaterka nie jest już doszczętnie zepsutą kobietą z natury, lecz osobą głęboką nieszczęśliwą w wyniku doznanych krzywd.

Ta ostatnia cecha rewizjonistycznych filmów Disneya przedostała się do „Kopciuszka” Branagha. W jednej ze scen macocha, zagrana przez Cate Blanchett, tłumaczy swoje okrucieństwo pasmem dramatów życiowych, które zamieniły ją w kobietę cyniczną i opresyjną. Poza tym jednak film wygląda tak, jakby Branagh pomyślał, że wystarczy już tego rewizjonizmu i należy wrócić do klasyki. Jego „Kopciuszek” jest opowiadany bardzo tradycyjnie, w zgodzie ze starym i znanym schematem.

Przez pierwsze pół godziny trudno się nie zastanawiać, po co właściwie kręcić dzisiaj „Kopciuszka” w tak staroświeckim, przezroczystym stylu? Kino – i cała kultura – nie istniałoby oczywiście bez ciągłego ożywiania mitów, w czym Hollywood dawno osiągnęło mistrzowski poziom, ale na początku może się wydawać, że efektem pracy Branagha jest raczej nuda. Im dalej jednak, tym bardziej imponuje wykreowany przezeń spektakl – słodziutka, ale ciesząca oko kompozycja wizualna oraz świetna narracja z pełnymi gracji jazdami kamery.

Udało się Branaghowi tchnąć w schemat sporo wdzięku i energii, a ponadto wyreżyserował jedną scenę wspaniałą – przemianę powozu Kopciuszka w dynię, z której został wyczarowany. Jest ona niezwykle kinetyczna, doskonale zrytmizowana i tak widowiskowa, że autentycznie zapiera dech w piersiach. Choćby dla tego momentu filmowej magii warto „Kopciuszka” obejrzeć.

O Autorze:

Krytyk filmowy, kulturoznawca. Absolwent Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor i prowadzący czwartkowej audycji "Na cztery ręce" w radiowej Czwórce. Współpracuje z "Kinem", portalami "dwutygodnik.com", "filmweb.pl", "Fandor". Prowadził i współredagował "Aktualności Filmowe" w Canal+. Współautor książek "Seriale. Przewodnik Krytyki Politycznej" (red. Jakub Bożek) i "Wunderkamera. Kino Terry'ego Gilliama" (red. Kuba Mikurda). Laureat Grand Prix Konkursu im. Krzysztofa Mętraka, nominowany do Nagrody PISF w kategorii "Krytyka filmowa". Wielbiciel Jeana-Luca Godarda, Joela i Ethana Coenów, Bruce'a Springsteena i Jona Stewarta. Fan Manchesteru United i angielskiego futbolu.