Gdy mąż w jednej chwili staje się jak dziecko

- Mój mąż był dość szalonym człowiekiem. Potrafił czekać przy kiosku aż przyjdę z pracy, żeby oznajmić mi, że nie wchodzimy do domu, tylko wybieramy się na wycieczkę, i to mimo że padał deszcz - wspomina Agnieszka Połęć. Dziś jej małżeństwo wygląda zupełnie inaczej...

Zdjęcie ilustracyjne

Foto: Thaiview/Shutterstock.com

Pani Agnieszka i jej mąż z zawodu są kucharzami, a poznali się w pizzerii. - Byłam jego szefową, przez pierwsze pół roku nienawidziliśmy się, strasznie dziwnie na siebie działaliśmy, ale po pewnym czasie wyszło jak wyszło. Ślub, dwójka dzieci. Mąż pochodzi z Ursynowa, ja z Ochoty - opowiada bohaterka audycji.

Agnieszka Połęć z aniołkami zrobionymi przez nią i jej dzieci

Na czas rozmowy w studiu jej rodzina została w domu. Dzieci mają dziś 11 i 12 lat. - I teraz, pod moją nieobecność, to one dają tatusiowi pić, jeść, zabawiają go. Moja młodsza córka weźmie długopis i będzie pisać literki i cyferki, żeby tatuś ich nie zapomniał - mówi pani Agnieszka.

Bo jej mąż od ponad czterech lat wymaga całodobowej opieki niczym kilkumiesięczne dziecko. - Pojechał na chwilę do pracy. Był stres, znowu nie dostał wypłaty. Kiedy wracał, zatrzymało się serce, okazało się, że to przez migotanie przedsionków. I teraz borykamy się z 90-procentowym niedotlenieniem mózgu - opowiada Agnieszka Połęć.

Jak wygląda opieka nad osobą, która nie chodzi, a ma ponad 190 cm wzrostu i waży ponad 100 kg? Jak Agnieszka opowiedziała o wszystkim swoim dzieciom? W jaki sposób rodzinie pomagają miniaturowe, kolorowe aniołki? O tym w nagraniu audycji.

***

Tytuł audycji: Życia rysy w paśmie Twarzą w twarz

Prowadzi: Agata Puścikowska

Gość: Agnieszka Połęć (kucharka, mama, wolontariuszka w Fundacji Forani)

Data emisji: 20.03.2017

Godzina emisji: 23.10

mg/pg