Teatr Polskiego Radia

"Świat jest skandalem" w radiowej Jedynce

Ostatnia aktualizacja: 07.03.2013 17:10
Skomplikowany i tragiczny życiorys niemieckiego rzeźbiarza, grafika i malarza, Hansa Bellmera w premierowym słuchowisku Tomasza Mana. Zapraszamy w niedzielę, po 17:00.
Zygmunt Malanowicz i Jadwiga Jankowska-Cieślak w studiu Teatru Polskiego Radia
Zygmunt Malanowicz i Jadwiga Jankowska-Cieślak w studiu Teatru Polskiego Radia

Autor i reżyser:
Tomasz Man

Realizator:
Andrzej Brzoska

Autor muzyki:
Piotr Moss

Obsada:
Zygmunt Malanowicz (Hans Bellmer), Anna Smołowik (Urszula), Sandra Korzeniak (Margarita), Jadwiga Jankowska-Cieślak (Matka), Dorota Landowska (Celine), Olga Frycz (Doriana), Danuta Stenka (Unica Zurn), Władysław Kowalski (Ojciec), Piotr Skiba (Georg Grosz), Redbad Klynstra (Andre Breton), Andrzej Chyra (Faszysta)

Najnowsze słuchowisko Tomasza Mana Świat jest skandalem (w reżyserii autora) wnosi nowy ton do radiowej twórczości pisarza i reżysera.

Można zobaczyć w niej kolejną historię rodzinną, gdzie jak w 111, Matce i lamparcie czy w Sex machine, dokonuje się analizy sytuacji i pyta – dlaczego doszło do tragedii. Ale po raz pierwszy u Mana bohaterem stała się rzeczywista postać. Jeden z najważniejszych przedstawicieli europejskiego nadrealizmu – urodzony w 1902 w Katowicach Hans Bellmer.

Bellmer znany jest głównie z rzeźbiarskich instalacji z serii „Lalka”, przedstawiających duże lalki, często zdekomponowane i w niekonwencjonalnych pozach. Rzeźby i zdjęcia były interpretowane jako odpowiedź na kult perfekcyjnego ciała, który w latach 30. panował w Niemczech. Pierwsza seria „Lalek” ukazała się w 1935 jako cykl fotografii zamieszczonych w czasopiśmie surrealistów „Minotaure” i wywołała wielkie poruszenie w kręgach paryskiej awangardy. Naziści uznali sztukę Bellmera za „zdegenerowaną”. W 1938 Bellmer opuścił Berlin i przeniósł się do Paryża, gdzie żył aż do śmierci w roku 1975.

Świat jest skandalem” to drastyczna chwilami opowieść o degradacji roli artysty w nowoczesnym społeczeństwie. To utwór poniekąd biograficzny i historyczny. W skrótowo opowiadanych scenach pojawiają się nie tylko trudne momenty biografii twórcy, ale także mocno narysowany szkic sytuacji historycznej. Stawia przed nami pytanie, czy oryginalność artystyczna zawsze prowadzi na margines, jest źródłem bólu.

A tak pisze o swym bohaterze Tomasz Man:

„Ojciec - dyrektor kopalni – chciał z niego zrobić prawdziwego mężczyznę i zwoził go na dół kopalni. A Bellmer chciał zostać artystą. Rysował i robił zdjęcia. Trafił nawet do więzienia w Katowicach, bo wyśmiewał się wprost z głupoty i zakłamania ludzkiego. Matka całe życie chroniła go przed bezwzględnym jak topór ojcem. Bellmer ląduje na studiach w Berlinie, na Politechnice. Tutaj wpada na Grosza i całą śmietankę berlińskiej bohemy. Zakłada firmę reklamową, żeby przeżyć. Żeni się z Margaritą, która wspomaga go jak antybiotyk w walce o byt. Nagle zjawia w jego domu Urszulka, kuzynka, nastolatka, która go fascynuje. Żona choruje na gruźlicę. Nieoczekiwanie zdjęcia z powyginanymi lalkami trafiają w ręce Andre Bretona, króla surrealizmu, który sprowadza Bellmera do Paryża. Robi z niego gwiazdę.

Jednak życie Bellmera to fala nieszczęść: umiera Margarita. Potem Bellmer ucieka z faszystowskich Niemiec do Paryża. Tutaj już zostanie do końca życia. Wyrzuci w błoto paszport niemiecki. Ożeni się powtórnie, niefortunnie. Żona go opuszcza, zabraniając mu kontaktować się w dwiema córkami. Poznaje Unicę Zorn. Zakochuje się. Jednak Unica choruje na schizofrenię. Bellmer ma sparaliżowaną lewą stronę ciała – po udarze słonecznym. Bellmer zostawia Unicę. Unica popełnia samobójstwo. Bellmer zostaje sam. Zawsze był sam. Jego rysunki, rzeźby, zdjęcia burzyły porządek w porządnych głowach, podkładały ogień, wzniecały tornado. Sam był zamknięty w sobie jak żółw. Chciał pokazać co jest pod skórą, co się tam tai, co się tai, zakopuje...”