EURO 2016

Euro 2016: Anglia w żałobie. Najwięksi przegrani mistrzostw "taktycznie bezradni, totalnie zagubieni"

Ostatnia aktualizacja: 29.06.2016 09:24
Piłkarska Anglia jest w szoku po tym, jak zespół Roya Hodgsona odpadł z Islandią w 1/8 finału. Zawiedli wszyscy, a angielski futbol przeżywa jedne z najczarniejszych dni w historii. Gdzie leżą przyczyny tej klęski?
Audio
  • O porażce Anglików z Islandią w 1/8 finału Euro 2016 z Londynu Adam Dąbrowski (IAR)
Angielscy piłkarze załamani po kompromitującej porażce
Angielscy piłkarze załamani po kompromitującej porażceFoto: PAP/EPA/OLIVER WEIKEN

- To najgorsza porażka w historii? Anglia została pokonana przez kraj, który ma więcej wulkanów niż profesjonalnych piłkarzy. Brawo, Islandio. Reprezentacja Anglii to przyzwoici piłkarze, ale nie wielcy. Słabo trenowani. Taktycznie bezradni, wszyscy totalnie zagubieni. Bez wiary w jakikolwiek plan albo system - pisał na gorąco po porażce z Islandią na Twitterze Gary Lineker.

Trudno nie zgodzić się z nim nawet na dzień po tym spotkaniu. Nie można umniejszać sukcesu Islandii, która pisze właśnie najpiękniejszą historię tych mistrzostw Europy, ale Anglicy nie byli przeciwnikiem, który mógł namieszać w ich szykach. 

Piłkarze Larsa Lagerbaecka wyszli na boisko przygotowani perfekcyjnie, byli szybsi praktycznie w każdej akcji, walczyli zdecydowanie i agresywnie, nie czuli żadnej tremy z prostego powodu - rywal nie dał im powodów do tego, by się obawiać.

Czytaj dalej
Islandia 1200.jpg
Euro 2016: genialna Islandia poniżyła Anglię - czyli wielki triumf małej Islandii

Anglia jechała na turniej ze standardowym nastawieniem, które oglądamy za każdym razem, kiedy zbliża się wielka impreza. Przekonanie o własnej piłkarskiej wyjątkowości, zadufanie i wiara w gwiazdy, które gwiazdami są głównie na Wyspach, bo to jest ich naturalne środowisko, w którym niczego im nie brakuje. Rzuceni na głęboko wodę rywalizacji w Europie, toną jak kamień.

Jeszcze kilka lat temu angielskie kluby potrafiły walczyć z najlepszymi, a Anglicy odgrywali w nich dużą rolę. Menedżerami nie byli jednak przecież ich krajanie, którzy nie potrafią przebić się do tego, by prowadzić czołowe kluby - w obecnych rozgrywkach 3 menedżerów z tego kraju zajęło 3 ostatnie bezpieczne miejsca w tabeli Premier League. Wiara w swoją myśl szkoleniową ma się jednak dobrze, czego dowodem było zatrudnienie Roya Hodgsona.

Eliminacje Euro pozwalały na to, by patrzeć na wszystko z optymizmem - gra wyglądała dobrze, wyniki były rewelacyjne, komplet zwycięstw w drodze do Francji, wielu młodych, obiecujących piłkarzy mogło ostrzyć sobie zęby na to, by wejść z przytupem do wielkiego futbolu. Teraz wracają z imprezy kuchennymi drzwiami.

Czy można uznać ostatnie 4 lata za czas zmarnowany? Hodgson nie odkrył dla reprezentacji żadnego piłkarza, nie rozwinął nikogo pod względem taktycznym czy technicznym. Kiedy Europa idzie do przodu, Anglia tkwi w swoim przekonaniu, że przecież ma wielkich piłkarzy, którzy są w stanie osiągnąć coś na dużym turnieju. Widać jasno, że nie są. To jednak nie wina (a przynajmniej nie tylko) Hodgsona, bo problem jest znacznie poważniejszy.

Z drugiej strony jednak angielskie media zwracały uwagi, że nie jest to człowiek, który będzie potrafił natchnąć piłkarzy do walki, oddając się szydzeniu ze szkoleniowca:

Selekcjoner podał się do dymisji od razu po meczu z Islandią, jednak widać, że faworytami do objęcia posady są, a jakże, jego rodacy. Wśród nich są Gary Southgate, Alan Shearer czy Alan Pardew. Kibice na Wyspach mogą zastanawiać się, czy nie jest to ciąg dalszy koszmarnego snu.

"Po 959 meczach to była najbardziej upokarzająca porażka w historii Anglii - z drużyną kraju, w którym mieszka 333 tys. ludzi, zarządzaną przez dentystę" - napisał  "The Times", podkreślając, że Hodgson "odchodzi w hańbie".

Nowe dno zostało wydrążone, a zespół wraca do domu w hańbie. Trudno wskazać jakiegokolwiek zawodnika (może z wyjątkiem młodziutkiego Marcusa Rashforda), który mógłby wysiąść z samolotu z podniesioną głową.

Oceny, które wystawił "Times Sport", dają jasno do zrozumienia, co działo się na boisku w meczu z Islandią:

Miała być zmiana pokoleniowa, miał być młody, ambitny zespół. Tymczasem na Euro jednak przyjechała drużyna gorsza od tych, które kibice oglądali przez ostatnie kilkanaście lat. To tylko obrazuje, w jak fatalnej sytuacji jest angielski futbol. 

Niesamowicie skomercjalizowana, najbogatsza na świecie liga, w której zespoły opływają w dobrobyt, a co okienko transferowe biją rekordy wydawanych pieniędzy. Liga, w której emocje są niewiarygodne, ale której prestiż w żaden sposób nie przekłada się na futbol reprezentacyjny. Angielscy piłkarze nie tyle nie są cenieni w innych ligach, co po prostu tam nie występują. Powodem może być to, że są niesamowicie drodzy, ale też wygodni - trudno wyobrazić sobie powód, dla którego mieliby ruszać się ze swojego Eldorado. Poza tym europejskie potęgi, które co roku walczą o najwyższe cele w klubowej piłce, jakoś szczególnie się o nich starają.

Premier League jest zdominowana przez obcokrajowców, to oni są jej siłą napędową. Fakt, że wszyscy piłkarze "Trzech Lwów" grają na krajowym podwórku, działa na jej niekorzyść. Kluby, które zajmują w niej czołowe miejsca, także nie potrafią odnaleźć się w Europie, a ostatni sukces w Lidze Mistrzów miał miejsce w sezonie 2011/12, kiedy Chelsea dzięki żelaznej obronie była w stanie pokonać w finale Bayern Monachium - nie ze względu na piękny styl, ale pragmatyczne podejście i wybijanie rywalom atutów z rąk.

Hodgson odmłodził zespół, ale trudno mówić, że była to jego autorska decyzja. To była konieczność, bo pewna generacja piłkarzy kończyła kariery. Zastąpili ich inni, utalentowani, mający do czynienia ze świetnymi szkoleniowcami w swoich klubach. Zespół jako całość był jednak bezradny, grający bez żadnego pomysłu, wyglądał fatalnie pod względem fizycznym. Na ile w tym przypadku problemem jest brak zimowej przerwy? To też nie pozostało bez wpływu, ale widzieliśmy przecież piłkarzy w innych kadrach, którzy potrafili pokazać zdecydowanie więcej.

Jednym z liderów, człowiekiem noszącym na ramieniu kapitańską opaskę, miał być Wayne Rooney. Rooney, który jedyny dobry turniej rozegrał w 2004 roku, kiedy dopiero zaczynał wielką piłkę. Teraz jest cieniem tamtego zawodnika. Po jednym z najgorszych sezonów w karierze, w którym był cofany do pomocy i przygotowywany do nowej roli. 

W Anglii trwała dyskusja, czy w ogóle powinien znaleźć się w kadrze. Efekt decyzji selekcjonera w poniedziałkowy wieczór widzieli wszyscy. W 115. występie, w którym zrównał się liczbą meczów z Davidem Beckhamem, być może zakończył swoją reprezentacyjną karierę.

Klęska nie jest oczywiście winą tylko zawodnika Manchesteru United. Wracają problemy z bramkarzem, którego poszukiwano przez długie lata, a każdy kolejny wybór okazywał się porażką. Tym razem było podobnie, a Joe Hart dołączył do galerii wstydu, w której widnieją już portrety Davida Jamesa, Roberta Greena, Bena Fostera czy Chrisa Kirklanda. Na pewno marzył o innym towarzystwie.

Zawiodła młodzież Tottenhamu, trzeciej angielskiej siły, która miała bić się o tytuł z rewelacyjnym Leicester. W klubie wyglądali świetnie, w koszulkach Anglii stracili całą moc. Idealny przykład to Harry Kane, który w Premier League zdobył 25 bramek w 38 meczach, sięgając po tytuł króla strzelców. Poniedziałkowe spotkanie było jego 54. występem w tym sezonie. Wyglądał jak cień samego siebie, na listę strzelców nie wpisał się ani razu, a powrót do Tottenhamu prawdopodobnie przyjmie z ulgą.

Do rangi symbolu tego, w jakim miejscu jest angielska piłka, urasta Raheem Sterling. To miał być jeden z największych talentów z Wysp, imponujący w Liverpoolu jeszcze w wieku nastoletnim, potem sprowadzony do Manchesteru City za astronomiczne pieniądze (ponad 60 milionów euro). Z sezonu na sezon widać jednak regres, a Hodgson dawał mu we Francji szansę za szansą. Nie wykorzystał żadnej z nich.

Tu jego porównanie z Marcusem Rashfordem, który rozegrał na tym turnieju 26 minut:

Można powiedzieć, że Premier League zrobiła mu krzywdę, ale czy akurat w tym przypadku można mieć pretensje do piłkarza? Niesamowite rozpasanie finansowe ligi nie wychodzi jej na dobre, a to, jak funkcjonuje "angielska myśl szkoleniowa" wychodzi na jaw właśnie na wielkich turniejach. 

Piłkarzy trudno już nawet nazywać gwiazdami, bliżej im do półbogów, którzy są przy okazji wzorem dla kolejnego pokolenia młodych zawodników. Błędne koło się napędza.

Anglia jest rozbita, potrzebuje zmian. Nie tyle personalnych, co kompleksowych, sięgających podstaw, pozwalających na zupełnie nowe rozdanie. To jednak musi potrwać, bo przecież pracy jest mnóstwo. W tym momencie nie wydaje się, by najwięksi przegrani tych mistrzostw wiedzieli w ogóle, od czego zacząć.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak

Czytaj także

Euro 2016: jedenastka 1/8 finału. Świetne mecze stoperów i skrzydłowych. Dwóch Polaków w składzie

28.06.2016 23:55
1/8 finału mistrzostw Europy już za nami, poza Anglią faworyci nie zawiedli, a do boju prowadziły ich liderzy z prawdziwego zdarzenia. Którzy zawodnicy popisali się świetnymi występami w tej fazie Euro 2016?
Eden Hazard cieszy się ze zdobycia bramki w meczu z Węgrami
Eden Hazard cieszy się ze zdobycia bramki w meczu z WęgramiFoto: PAP/EPA/VASSIL DONEV

BRAMKARZ:

Łukasz Fabiański - niekwestionowany bohater Polski, któremu zawdzięczamy, że w ogóle doszło do rzutów karnych. Miał kilka interwencji światowej klasy, jak choćby ta, która uchroniła biało-czerwonych przed stratą bramki przy rzucie wolnym Ricardo Rodrigueza.

Golkiper Swansea nie dał rady przy uderzeniu Shaqiriego, ale można zaryzykować stwierdzenie, że nikt nie sięgnąłby tej piłki. Jeszcze przed startem turnieju często pojawiały się opinie, że Fabiański jest bramkarzem solidnym, dającym wielki spokój kolegom, ale takim, który swoimi interwencjami meczu nie wygra, w przeciwieństwie do Wojciecha Szczęsnego. Meczem ze Szwajcarią udowodnił, że jest zupełnie inaczej, a od czasu urazu swojego rywala do miejsca między słupkami rozgrywa świetny turniej. 

OBROŃCY:

Toby Alderweireld - po beznadziejnym początku Euro wreszcie jest zawodnikiem, który nie tylko trzyma belgijską defensywę w ryzach, ale też potrafi świetnie znaleźć się w polu karnym rywali.

Bardzo ważna bramka na 1:0 w meczu z Węgrami pozwoliła Belgom rozwinąć skrzydła, a obrona w tym meczu była wyjątkowo szczelna.

Kilka bardzo dobrych interwencji, przewidywanie boiskowych wydarzeń, długie przerzuty, które uruchamiały skrzydłowych - stoper pokazał w pełni wszystkie swoje atuty, którymi zawojował boiska Premier League.

Ragnar Sigurdsson - wielki występ Islandczyka, który na co dzień broni barw FK Krasnodar. Mecz z faworyzowanymi Anglikami nie zaczął się najlepiej dla jego zespołu, obrońcy nie upilnowali Raheema Sterlinga, a ten wpadł w pole karne i został sfaulowany przez golkipera. Potem jednak nastąpił fenomenalny powrót, który zapamiętamy na długo.

Sigurdsson wpisał się na listę strzelców i dał Islandii remis, wbijając do siatki przedłużoną po rzucie z autu piłkę. Potem skupił się na tym, co od początku miało być jego zadaniem - sterowaniem poczynaniami obrony.

Robił to na tyle skutecznie, że pole karne drużyny Islandii było dla Anglików całkowicie zamknięte. W drugiej połowie miał drugą szansę na zdobycie gola, ale jego strzał przewrotką (!) obronił Joe Hart. Oprócz tego kilka razy powstrzymał rozpędzonych angielskich napastników, za co zasłużenie zgarnął tytuł zawodnika meczu. 

Giorgio Chiellini - dyrygent włoskiej defensywy, do tego strzelec pierwszej bramki w meczu z Hiszpanią, prawdziwy koszmar dla napastników. Kolejny wzorowy wręcz występ stopera Juventusu, który jest niezwykle ważnym piłkarzem w układance Antonio Conte.

Cały blok obronny Italii rozegrał koncertowe zawody, ale miejsce w naszej jedenastce trafia do Chielliniego - to on jest tu liderem, a bramka, która dała jego zespołowi prowadzenie, jest nie do przecenienia. Spokojny, grający z niezwykłą pewnością - im starszy, tym lepszy.

Jerome Boateng - mecze 1/8 finału należały do stoperów, a Boateng tylko to potwierdził, dając prowadzenie Niemcom w meczu ze Słowacją. Nie było to może najtrudniejsze spotkanie zawodników Joachima Loewa na tym turnieju, ale środkowy obrońca Bayernu Monachium imponuje formą.

To aktualnie najlepszy zawodnik na swojej pozycji na świecie? Wiele na to wskazuje. Szybki, silny, świetnie grający głową, potrafiący przewidywać boiskowe wydarzenia i mający olbrzymi atut w postaci strzału z dystansu.

Nic dziwnego, że Słowacy nie byli w stanie poważnie zagrozić bramce Manuela Neuera.

POMOCNICY:

Grzegorz Krychowiak - ze Szwajcarią znów jeden z najważniejszych zawodników Adama Nawałki. Po słabszym występie z Ukrainą tutaj pokazał nie tylko zaangażowanie w grę defensywną, ale często był pod grą, kilka razy wybierał trudniejsze rozwiązania, grając przy tym bardzo odpowiedzialnie, co potwierdza ponad 90% celnych podań, w tym jedno kluczowe. 

Kilka razy faulowany, przede wszystkim dzięki temu, że niesamowicie trudno odebrać mu piłkę zgodnie z przepisami. Oprócz tego trzeba wspomnieć o decydującym rzucie karnym w jego wykonaniu - niesamowity spokój, idealne wykonanie. Kolejny bardzo dobry mecz na Euro 2016.

Xherdan Shaqiri - najlepszy w drużynie Szwajcarów w meczu z Polską, pokazał, dlaczego uznawany jest za zawodnika o ogromnym (choć nie do końca wykorzystanym) potencjale. Świetna technika, dryblingi, które będą śnić się po nocach Arturowi Jędrzejczykowi i wielki popis kondycji, motoryki. Mieliśmy wrażenie, że skrzydłowy nie zatrzymał się w tych zawodach ani na moment, a po ostatnim gwizdku sędziego mógłby wyjść na kolejne spotkanie.

Do tego bramka, która dała Szwajcarom nadzieje na to, że uda się awansować do ćwierćfinału francuskiego turnieju. Gol z gatunku tych, które można oglądać dziesiątki razy, absolutny kunszt i finezja. Już samo to mogłoby dać mu miejsce w tym zestawieniu, ale podkreślmy - cały występ był imponujący.

Eden Hazard - rozkręca się z każdym kolejnym spotkaniem na Euro 2016. Po wyjątkowo słabym sezonie w londyńskiej Chelsea wygląda na to, że chce sobie powetować wszystko, co przegapił w ciągu ostatnich miesięcy. Opaska kapitańska tym razem nie ciążyła, wręcz dodawała mu skrzydeł.

Po meczu przeciwko Węgrom znów jest na czołówkach gazet. Bramka, asysta, prowadzenie gry swojej drużyny i niesamowita lekkość w grze sprawiły, że jego problemy wydają się być już przeszłością. Nie można wykluczyć, że był to jego najlepszy mecz w reprezentacji, wreszcie wyglądał jak zawodnik, który może poprowadzić "Czerwone Diabły" do wielkich rzeczy. Bez niego w takiej dyspozycji nie mają co marzyć o laurach.

Julian Draxler - niewielu spodziewało się, że dostanie szansę od Joachima Loewa w tym meczu, ale kiedy już wyszedł na boisko, w pełni wykorzystał swoją chwilę. Najlepszy gracz starcia ze Słowacją, robił co chciał z obrońcami przeciwników, wpisał się na listę strzelców i kilka razy popisał się świetną techniką użytkową. Po niektórych akcjach ręce same składały się do oklasków.

Jeśli jeszcze do niedawna mówiono, że ulubieńcem Loewa jest Mario Goetze, to być może selekcjoner naszych zachodnich sąsiadów będzie musiał nieco zrewidować swoje sympatie i zdecydowanie postawić na piłkarza Wolfsburga. Draxler może robić rzeczy wielkie.

NAPASTNICY:

Antoine Griezmann - to był morderczy sezon dla Griezmanna, ale grający w Atletico Madryt Francuz zachował jeszcze siły na jego koniec. W pierwszych spotkaniach nie błyszczał tak, jak można było się tego spodziewać, ale fazę pucharową rozpoczął od mocnego, podwójnego uderzenia. 

To on dał impuls Francuzom, by wyjść z trudnej sytuacji, rozerwał szyki obronne Irlandczyków dwa razy i wyprowadził zespół na prowadzenie. Po jego akcji czerwoną kartkę zobaczył obrońca rywali, a później mógł jeszcze skompletować hat-tricka.

Mierzący zaledwie 176 centymetrów piłkarz zaliczył też swoje drugie trafienie głową na tym turnieju. Francuski zespół ma w swoim składzie kilku zawodników, którzy potrafią zrobić różnicę, a gwiazda Griezmanna błysnęłą z wielką mocą. 

I prawdopodobnie nie był to tylko incydent. Ostatni raz na Euro trzy bramki dla "Trójkolorowych" zdobył Zinedine Zidane.

Graziano Pelle - w meczu z Hiszpanią korzystał ze wszystkich swoich atutów, toczył zacięte pojedynki z obrońcami, walczył o każdą piłkę, był bardzo blisko zdobycia bramki w pierwszej połowie, ale jego strzał głową rewelacyjnie obronił De Gea. W drugiej części gry pięknie otworzył drogę do bramki Ederowi, ale ten nie wykorzystał okazji.

Potrafił przetrzymać piłkę, poczekać na włączających się do akcji kolegów. Jak dotąd to najlepsza "dziewiątka" tego turnieju, w dodatku zaznaczył swój udział w nim drugą bramką z woleja strzeloną w doliczonym czasie gry, co podsumowało jego świetny występ.

Bardzo mocny punkt Włochów na tym turnieju, który został w reprezentacji odkryty bardzo późno, ale potrafił swoją szansę wykorzystać. Schodził z boiska pokonany tylko w 1 z 16 spotkań, które rozegrał w narodowej drużynie. Prawdziwy talizman.

ŁAWKA REZERWOWYCH:

Gianluigi Buffon - Łukasz Piszczek - Jakub Błaszczykowski, Kevin de Bruyne - Kolbein Sigthorsson

Paweł Słójkowski, Przemysław Kornak, PolskieRadio.pl

Zobacz więcej na temat: Euro 2016 Piłka nożna