89-letni król bluesa zmarł 14 maja w Las Vegas.
Od lat chorował na cukrzycę. W kwietniu na kilka dni trafił do szpitala z powodu odwodnienia organizmu związanego z tą chorobą.
Dwie córki artysty - Karen Williams i Patty King - uważają, że ich ojciec został otruty przez swego menadżera Laverne Toneya i jego asystenta. Zażądały wszczęcia oficjalnego śledztwa w tej sprawie. Laverne Toney odrzuca oskarżenia i mówi, że córki gitarzysty "od początku formułują takie zarzuty" wobec niego.
W poniedziałek wieczorem czasu lokalnego biuro koronera hrabstwa Clark, w którym położone jest Las Vegas, poinformowało, że ciało legendy bluesa zostało poddane autopsji. Według lokalnych mediów uroczystości pogrzebowe zostały przełożone ze względu na oczekiwanie wyników sekcji zwłok.
Po niezliczonych występach w latach 40. i 50. w barach i podrzędnych lokalach dla czarnoskórych kariera B.B. Kinga nabrała tempa w latach 60. wraz z pierwszym wielkim przebojem "The Thrill Is Gone". Zasłynął tym, że wyprowadził bluesa z knajpek dla Afroamerykanów wprost do muzycznego mainstreamu, inspirując całe pokolenie gitarzystów rockowych i bluesowych, od Erica Claptona po Stevie'ego Ray Vaughana.
W 2003 roku magazyn muzyczny "Rolling Stone" umieścił go na trzecim miejscu 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów, za Jimim Hendriksem i Duane'em Allmanem.
W swojej karierze B.B. King występował ponad 10 tysięcy razy, nagrał około stu albumów, zdobył 15 nagród Grammy, a 30 razy był nominowany.
PAP/asop