Atmosfera przed wyborami była dość napięta. Wybierana była nie tylko lokalna opcja polityczna, ale także kierunek dalszej integracji ze strukturami międzynarodowymi, a tu - jak mówi Wojciech Górecki z Fundacji Solidarności Międzynarodowej - sympatie układały się dość symetrycznie; partie opowiadające się za zbliżeniem z Europą według sondaży mogły liczyć na podobne poparcie, co ugrupowania deklarujące, że przyszłość Mołdawii leży w Unii Celnej i bliższej współpracy z Rosją.
Najwięcej głosów zebrali prorosyjscy Socjaliści z ponad 20-procentowym poparciem, mało prawdopodobne jest jednak, by sprawowali rządy samodzielnie. Naturalnym sojusznikiem wydają się dla nich również opowiadający się za współpracą z Moskwą komuniści. Komentatorzy jeszcze przed wyborami jednak sugerowali, że z powołaniem koalicji rządowej mogą być problemy. Ta sama uwaga dotyczyła zresztą obozu prounijnego, który po zsumowaniu głosów góruje nad socjalistami, ale koalicja ta po rozpoczęciu kadencji może okazać się dość krucha.
Szacunki nie są też wciąż zbyt pewne; to tylko wstępne informacje, a nawet paroprocentowe zawirowanie może zupełnie zmienić układ sił w nowym parlamencie.
IAR