Peter Brötzmann w Dwójce!

Ostatnia aktualizacja: 16.10.2012 14:59
Znakomity saksofonista o sztuce patrzenia i sztuce słuchania oraz o tym, co myśli, gdy ktoś nazywa go "Rzeźnikiem z Wuppertalu"…
Audio
Peter Brtzmann
Peter BrötzmannFoto: Seth Tisue/Flickr, lic. CC

Oprócz "Rzeźnika" nazywano go też "najgłośniejszym saksofonistą świata", a jego sztukę "antymuzyką". Jeśli dodamy do tego rzekome kontakty Petera Brötzmanna ze skrajnie lewicową Frakcją Czerwonej Armii, otrzymujemy legendę muzycznego furiata terroryzującego europejską scenę muzyczną od połowy lat 60.
Rzeczywistość – jak zwykle – jest nieco inna. W niewielkim, lecz przytulnym mieszkaniu Brötzmanna w Wuppertalu rozmawialiśmy o jego przeszłości, często nieprzystającej do mitu, jaki otacza twórcę "Machine Gun": o wczesnej miłości do jazzu tradycyjnego, pracy w studiu reklamowym (!) i fascynacji Fluxusem. Saksofonista wyjaśnił, dlaczego sam projektuje okładki swoich płyt i jak wybiera tytuły utworów, często niezwykle piękne.
Ale przede wszystkim wyznał swoją wiarę w piękno; nieco inne, surowe i wzburzone, ale jednak piękno:
Ostatecznie chodzi o piękno. Tak przynajmniej myślę. W mojej muzyce, okładkach czy obrazach jest piękno. Oczywiście poczucie piękna jest bardzo osobistą sprawą. Czym ono jest? To kwestia definicji. Nie znam jej. Ale czuję piękno w moich płótnach i na moich albumach. Jest tam. Rozwija się z czasem.
Ech, trudno to ująć w słowa. Na pewno chodzi o coś więcej niż tylko piękno mijającej cię na ulicy dziewczyny. Kiedy jestem w domu, dużo słucham starego bluesa – z Chicago i jeszcze starszego. Dla większości ludzi to nie jest wcale piękna muzyka. Jest szorstka, pełna brudu, czasami nawet źle zagrana – ale dla mnie to właśnie jest piękno.

Pierwsza część wspomnień jednego z najbardziej charyzmatycznych artystów ostatniego półwiecza.
Zapraszamy – Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński

Czytaj także

Gustafsson i Vandermark: Chaos jest w porządku

Ostatnia aktualizacja: 22.03.2010 13:14
Być może nieobecność chorego Petera Brötzmanna sprawiła, że ta rozmowa dotyczyła w dużej mierze właśnie jego. Mats Gustafsson i Ken Vandermark, czyli pozostałe dwie trzecie grupy Sonore, opowiadają o graniu z Brötzmannem w trio i historii chicagowskiego Tentetu.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Toshinori Kondo - trębacz w podróży

Ostatnia aktualizacja: 22.09.2011 12:53
Łaczność z naturą i dyskotekowe albumy, muzyka improwizowana i koncerty niekoniecznie dla homo sapiens. Na spotkanie z japońskim trębaczem zapraszamy w czwartek o 22:00.
rozwiń zwiń