"Listy" Marka Hłaski. Prawdziwe oblicze polskiego Jamesa Deana

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
"Listy" Marka Hłaski. Prawdziwe oblicze polskiego Jamesa Deana
Marek Hłasko, zdjęcie z 1957 rokuFoto: PAP/ARCH

- Marek Hłasko jest pisarzem, który nadal znajduje największy oddźwięk w pokoleniu ludzi młodych, dwudziestolatków - przekonuje Andrzej Czyżewski, który w jednym tomie zebrał, opracował i opatrzył wstępem "Listy" Marka Hłaski. Książka ukazała się w przeddzień 45. rocznicy śmierci wybitnego prozaika.

Posłuchaj

O Marku Hłasce i pracy nad "Listami" opowiada Andrzej Czyżewski (Do południa/Trójka)
+
Dodaj do playlisty
+

foto:
foto: mat. prasowe

- To listy ułożone chronologicznie, pisane przez Marka Hłaskę m.in. do Jerzego Giedroycia, Agnieszki Osieckiej, Jerzego Andrzejewskiego, Marii Dąbrowskiej czy Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Łącznie 363 teksty - opisuje Michał Nogaś.

- Z chwilą, gdy jako jedyny spadkobierca odziedziczyłem po śmierci mojej ciotki Marii Hłasko notatki Marka, uzbierane dokumenty, fotografie czy rękopisy, zabrałem się do ich porządkowania i opracowania biografii. Potem, w ramach kolejnych porządków, doszedłem do wniosku, że dobrym uzupełnieniem tejże biografii byłaby właśnie edycja listów. Prace trwały dziesięć lat - wspomina Andrzej Czyżewski i dodaje, że dla niego największą wartość ma przede wszystkim korespondencja z twórcą legendarnej paryskiej "Kultury", ale także listy do byłej już wtedy żony, niemieckiej aktorki Sonji Ziemman. - Przeczą one wszystkim opowieściom, jakoby Marek Hłasko został wyrzucony przez nią z domu albo opuścił ten dom z awanturą. To listy pisane w przyjacielskiej atmosferze - przekonuje gość Trójki.

Jaki obraz pisarza wyłania się z tekstów zebranych w "Listach"? - Marek Hłasko nie był lekkomyślnym alkoholikiem, który żył z dnia na dzień, nie wiedząc, co robi, jak to się z lubością do chwili obecnej o nim pisze. Był to chłopak rzetelny, listy pokazują go jako człowieka dobrego, który troszczy się o swoją rozwiedzioną żonę czy zdrowie jej dziecka - opowiada Andrzej Czyżewski i zaznacza, że jeden z najbardziej dramatycznych wątków książki dotyczy korespondencji pisarza z polskimi władzami w sprawie powrotu do kraju.- Marek Hłasko był w ordynarny sposób zwodzony i bezczelnie okłamywany przez przedstawicieli polskiej dyplomacji. W którymś momencie zdał sobie sprawę, że już nie wróci do kraju, mimo iż bardzo tego chciał. Chciał się wytłumaczyć z przedłużenia pobytu za granicą i ponieść tego konsekwencje - dodaje.

Rozmowy o literaturze "Z najwyższej półki" >>>

Marek Hłasko, gdy władze PRL nie przedłużyły mu ważności paszportu, poprosił o azyl polityczny w Berlinie Zachodnim. W końcu, zamiast wrócić do Polski, wyjechał do Izraela, potem ostatecznie osiadł w Niemczech. Zmarł 14 czerwca 1969 roku. - Jego śmierć do dziś budzi kontrowersje. Odszedł nagle, oficjalnie z powodu przedawkowania środków nasennych w połączeniu z alkoholem - mówi Michał Nogaś, który podkreśla, że dużo jest w tej książce Hłaski prawdziwego, z krwi i kości. - Listy te są zapisem chwili i emocji, jakie nim szargały, czymś na kształt pamiętnika. Pięknie pisał do matki, do autorytetów, do kochanych przez siebie kobiet - mówi dziennikarz Trójki, przywołując m.in. list, jaki Marek Hłasko wysłał do ostatniej w życiu miłości, Izraelki o imieniu Esther.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.

Audycja "Do południa" na antenie Trójki od poniedziałku do czwartku od godz. 9.05 do 12.00.

(mk)

Polecane