Dorota Miśkiewicz: czuję jazz głęboko w sobie
Wokalistka, skrzypaczka, kompozytorka, autorka tekstów – Dorota Miśkiewicz i jej twórczość to najlepszy dowód na to, że słowo diwa nie znaczy "kapryśna gwiazda", ale "osobowość" i że piosenkę o najważniejszych sprawach można śpiewać w niebanalny, lekki sposób.
Na nową damę polskiej piosenki niejako namaściła Dorotę Ewa Bem, w duecie z którą wykonuje tytułowy utwór. Duet, jaki stworzyła z Wojciechem Waglewskim, pokazał z kolei, że piosenkowe pojedynki damsko-męskie mogą być równie ekscytujące, jak w czasach, kiedy Jane Birkin śpiewała z Serge'em Gainsbourgiem, a Frank z Nancy Sinatrą. Retro inspiracje doprawione zostały spontanicznymi, radosnymi improwizacjami zarejestrowanymi w domowym studiu i ażurowymi ozdobnikami gitarowymi Marka Napiórkowskiego w stylu José Gonzáleza.
51:18 2021_01_31 19_07_01_PR3_Koncert.mp3 Dorota Miśkiewicz w studiu przy Myśliwieckiej 3/5/7. "Ale" granie! (Koncert/Trójka)
"Ale" z jednej strony przypomina epokę, kiedy polskie wokalistki na scenie w Opolu urzekały i łamały serca, z drugiej zaś czerpie garściami z najświeższych tradycji songwriterskich. Taka jest też sama Dorota – jednocześnie nostalgiczna, staroświecka i wiecznie poszukująca, wyczulona na wciąż nowe dźwięki i eksperymenty. "Ale" to album słodko-gorzki, smutno-wesoły. Niejednoznaczny, igrający z muzyką i słowami. Na jego ambiwalencję naprowadza już tytuł płyty. Piosenki brzmią ciepło, lekko, nawet jeśli ich temat to waga ciężka. Dorota Miśkiewicz rzuciła wyzwanie bluesowej, zgryźliwej naturze Polaków i o rzeczach bolesnych śpiewa z wdziękiem i bezpretensjonalnie. Zamiast przygnębiać – dodaje ducha i pogody ducha.
Trawestując słowa jednego z najlepszych songwriterów w dziejach, Stevena Patricka Morrisseya – "Ale" Doroty Miśkiewicz to piosenki, które mówią coś o naszym życiu.
(mat. prasowe/kr/mk)