W społeczeństwie panuje przekonanie, że to pracodawcy prześwietlają kandydatów do pracy, ale może też być odwrotnie – czytamy w "Rzeczpospolitej".
Anita Błaszczak z "Rzeczpospolitej": Firmy i agencje rekrutacyjne częściej prześwietlają kandydatów, sprawdzane są nawet profile na portalach społecznościowych. Kandydaci też nie są bezbronni i prześwietlają firmy, w których chcą pracować.
W jakich źródłach kandydaci szukają tych informacji?
Artur Migoń z Agencji Doradztwa Personalnego Antal International: Wiedza w 49 proc. jest czerpana z biuletynów informacyjnych firmy. Znajomi pracujący w firmie to aż 35 proc., media - 3 proc., Internet - 4 proc., także targi pracy i inne źródła. Warto więc zadbać o to, by pracownicy byli ambasadorami firmy. Nie jest problemem napisać do osoby na portalu pytając, jak mu się pracowało lub pracuje w danej firmie. Kandydaci prześwietlają firmy dość dokładnie.
Anita Błaszczak: Usługi powstają na portalach społecznościowych, gdzie można oceniać swojego pracodawcę, są specjalne rankingi. Sami użytkownicy tworzą amatorskie rankingi, ale zwłaszcza negatywne, czyli firm, w których nie warto pracować. Z badań wynika, że najbardziej wiarygodnym źródłem są nasi znajomi, poczta pantoflowa. Bardziej wierzymy tym, którzy pracowali lub pracują w firmie niż biuletynom informacyjnym, czyli firmy muszą dbać o swoich pracowników.
Jakich informacji szukają kandydaci? Liczą się przecież nie tylko pieniądze...
Artur Migoń: Pracowników przyciąga wielkość i prestiż firmy, styl zarządzania, kultura organizacyjna, wynagrodzenie i dodatkowe korzyści to dopiero trzecia kategoria. Wizerunek jest bardzo ważny dla firm i firmy bardzo świadomie podchodzą do jego kształtowania i utrzymywania na właściwym poziomie, zwłaszcza że batalia o najlepszych pracowników nigdy nie ustaje. Wiele firm inwestuje w stanowiska, coraz więcej firm decyduje się na otwarcie firmy w pobliżu przedszkola albo organizuje takie przedszkole dla swoich pracowników. To bardzo dobrze wpływa na wizerunek firmy.
Anita Błaszczak: Takie przedszkola mają tylko nieliczni, są dopasowane do potrzeb pracujących w firmie rodziców. Zachodnie i polskie firmy odstraszają jednak bariery administracyjne i koszty: takie przedszkole kosztuje kilka milionów złotych.
Przygotowała Halina Lichocka.