Polskie Radio

Wojna z Boko Haram w Nigerii. Powrót najemników

Ostatnia aktualizacja: 27.10.2015 10:35
Nie mogąc sobie poradzić z rebelią dżihadystów z Boko Haram, nigeryjskie władze znów sięgają po pomoc najemnych żołnierzy z Republiki Południowej Afryki.
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneFoto: Panthermedia

Najemnicy z południowoafrykańskiej prywatnej firmy ochroniarskiej Specialized Tasks, Training, Equipment and Protection (STTEP) byli już w Nigerii. Na początku roku ściągnął ich tam ówczesny prezydent Goodluck Jonathan, by pomogli jego wojsku powstrzymać ofensywę partyzantki Boko Haram, która przejęła kontrolę nad brzegami jeziora Czad i ogłosiła powstanie tam własnego kalifatu, zajmującego obszar równy terytorium Belgii. Jonathan liczył też na to, że rozgromienie rebelii ułatwi mu reelekcję wiosną.

Setka „podstarzałych”, ale zaprawionych w bojach oraz uzbrojonych we własne śmigłowce i wozy pancerne najemników z RPA w sto dni rozgromiła kalifat Boko Haram, odbiła zajęte przez partyzantów powiaty, a ich samych zmusiła do ucieczki w porośnięte lasami góry Sambisa na kameruńskim pograniczu.

Mimo zwycięskiej wojny z rebeliantami Jonathan przegrał w lutym wybory prezydenckie i stracił władzę na rzecz przywódcy opozycji Muhammadu Buhariego - emerytowanego generała, który w latach 80. krótko rządził Nigerią jako wojskowy dyktator.

Armia Nigerii nie podołała

Nadal zapatrzony w wojsko Buhari jeszcze w czasie kampanii wyborczej powtarzał, że korzystanie z pomocy najemnych żołnierzy przynosi wstyd nigeryjskiemu państwu i jego armii. Natychmiast po przejęciu prezydentury odesłał południowoafrykańskich najemników do Kapsztadu i Johannesburga oraz zapowiedział, że sam rozprawi się z Boko Haram. Obiecywał, że samym przejęciem władzy nad wojskiem wskrzesi w nim dawnego ducha walki i dyscyplinę, dzięki którym nigeryjscy żołnierze uważani byli za najlepszych w całej Afryce. W wojnie z niedobitkami Boko Haram Nigeryjczykom mieli dodatkowo pomóc żołnierze z Beninu, Kamerunu, Nigru, a przede wszystkim z Czadu, cieszący się złowrogą sławą bezwzględnych zabijaków.

Nigeryjska armia nie potrafiła jednak utrzymać ziem odbieranych dżihadystom przez Czadyjczyków i najemników, a fatalna współpraca z armiami sąsiadów sprawiła, że partyzanci przetrwali obławę w górskich kryjówkach, a latem, po zaprzysiężeniu Buhariego na prezydenta, ruszyli do kontrnatarcia. Tym razem nie zajmowali już żadnych terytoriów, lecz przerzucili się na terroryzm, a samobójców zamachowców posyłali do ataku nie tylko do północno-wschodniej Nigerii, ale także do Nigru i Czadu. Od inauguracji Buhariego dżihadyści zabili prawie 2 tys. ludzi; liczbę ofiar trwającej od początku wieku rebelii szacuje się na ok. 20 tys. ludzi.

Latem walkę z Boko Haram miał podjąć specjalnie w tym celu utworzony i wspierany przez Zachód ekspedycyjny korpus, składający się z oddziałów Nigerii, Nigru, Kamerunu i Czadu. Z powodu niechęci Nigeryjczyków do współpracy z sąsiadami regionalna armia na razie nie powstała, a notoryczne łamanie praw człowieka przez nigeryjskie wojsko, a także trawiąca je korupcja sprawiły, że Zachód odmawia Nigerii pomocy zbrojnej.

Rad nierad Buhari, który pokonanie Boko Haram uznał za priorytet swojej prezydentury (kilka razy przesuwał terminy ostatecznej rozprawy z rebelią; ostatnio wyznaczył ją na koniec roku), musiał przełknąć upokorzenie i po cichu ponownie zaprosić najemników z RPA.

Najemnicy znów przyjadą

Tym razem ma ich przybyć do Nigerii nie 100, jak za czasów Jonathana, lecz prawie trzy razy więcej. Tak jak poprzednim razem przywiozą ze sobą własne wozy pancerne, śmigłowce, a nawet samoloty. Najemniczy koncern STTEP jest kolejnym wcieleniem firmy Executive Outcomes, założonej pod koniec lat 80. przez pułkownika Eebena Barlowa, białego oficera południowoafrykańskiego wojska z czasów apartheidu. Żołnierze Barlowa to jego dawni towarzysze broni i podwładni, którzy po upadku apartheidu porzucili służbę w wojsku, policji i służbach bezpieczeństwa albo po negatywnej weryfikacji zostali z nich zwolnieni.

Pod wodzą Barlowa Executive Outcomes błyskawicznie zyskało międzynarodowy rozgłos i zbiło fortunę, podpisując kontrakty z prawowitymi rządami i pomagając im wygrywać wojny domowe (m.in. w Angoli i Sierra Leone). Naciski konkurencyjnych firm z Zachodu (m.in. amerykańskiego Blackwater) sprawiły, że w 2000 r. 62-letni dziś Barlow rozwiązał Executive Outcomes, a w miejsce starej firmy powoływał nowe. Zachód przeprosił się z Barlowem po 2001 r. i korzystał z jego żołnierzy na wojnach w Afganistanie i Iraku.

Nigeryjscy generałowie zapowiadają, że nowa, wielka i ostateczna ofensywa przeciwko dżihadystom z Boko Haram ruszy lada dzień. Poza najemnikami z RPA Nigeryjczyków wesprą w natarciu także żołnierze z USA. Prezydent Barack Obama postanowił wysłać aż trzystu wojskowych do Kamerunu, właśnie do walki z Boko Haram. Mają pozostać nad jeziorem Czad „tak długo, jak będą potrzebni”.

Od zeszłego roku nad brzegami jeziora Czad latają też bezzałogowe samoloty zwiadowcze, skierowane tam do śledzenia partyzantów i pomocy w odbiciu z ich rąk kilkuset uczennic porwanych z nigeryjskiego miasteczka Chibok. Dopiero rozgłos, wywołany na Zachodzie przez zeszłoroczne uprowadzenie dziewcząt, sprawił, że działające od kilkunastu Boko Haram zostało uznane za groźne ugrupowanie terrorystyczne, a za głowę jego przywódcy Abubakara Shekau Amerykanie wyznaczyli nagrodę 7 mln dolarów.

Wojciech Jagielski /PAP

Czytaj także

Boko Haram znów atakuje? Seria zamachów bombowych w Nigerii

Ostatnia aktualizacja: 21.09.2015 09:31
Trzy silne eksplozje wstrząsnęły w niedzielę miastem Maiduguri, stolicą położonego na północnym wschodzie Nigeriii stanu Borno. Władze podejrzewają islamistów z Boko Haram.
rozwiń zwiń
Czytaj także

USA wyślą swoje wojsko do Kamerunu. Będzie zwalczać islamistów z Boko Haram

Ostatnia aktualizacja: 15.10.2015 11:15
Amerykański prezydent Barack Obama ogłosił, że USA wyślą 300 żołnierzy do Kamerunu, by pomogli tamtejszym władzom w walce z terrorystyczną organizacją Boko Haram. Amerykanie mają oni wspierać Kameruńczyków działaniami wywiadowczymi i operacjami rozpoznawczymi w regionie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Zamachy na meczety w Nigerii. Ponad 40 osób nie żyje

Ostatnia aktualizacja: 23.10.2015 21:26
Dwa samobójcze zamachy bombowe na meczety w północno-wschodniej Nigerii pochłonęły co najmniej 42 ofiary śmiertelne. Nad ranem 15 osób zginęło w mieście Maiduguri. Po południu zamachowiec zabił 27 osób i ranił prawie 100 w mieście Yola.
rozwiń zwiń