Mistrzostwa Świata w piłce nożnej 2014
Section01 - menu
Section08, 09 - artykułowa

Brazylia 2014: świetny Messi, skandal Suareza. Wielkie emocje fazy grupowej

polskieradio.pl
Paweł Słójkowski 27.06.2014
Kolumbijczyk James Rodriguez chce poprowadzić swój zespół do walki o złoty medal
Kolumbijczyk James Rodriguez chce poprowadzić swój zespół do walki o złoty medal, foto: PAP/EPA/GERRY PENNY

Faza grupowa mistrzostw świata w Brazylii dobiegła końca. Które z drużyn pokazały się z dobrej strony, a które zawiodły?

>>>16. DZIEŃ MUNDIALU NA ŻYWO<<<

To pierwszy od 15 dni, w którym kibice nie zobaczą żadnego meczu na mistrzostwach świata w Brazylii. Zakończyła się faza grupowa turnieju, poznaliśmy pierwsze odpowiedzi dotyczące plusów i minusów, formy drużyn i ich szans na sięgnięcie po złoty medal.

Dzień odpoczynku jest dla niektórych prawdziwym koszmarem, bo przy tak atrakcyjnych rozgrywkach bardzo łatwo wpaść w meczowy rytm. Z drugiej strony to dobra szansa, żeby na spokojnie przeanalizować to, czego świadkami byliśmy w ostatnich dwóch tygodniach.

Kosmiczny poziom

Już na wstępie warto zaznaczyć, choć zakrawa to o oczywistość - oglądamy szalenie atrakcyjny turniej, na który warto było czekać. Faza grupowa pokazała jednocześnie piękno i brutalność piłki nożnej, deklasując przy tym poprzedni mundial w RPA, który swoim poziomem nawet nie zbliżył się do tego, co fani futbolu oglądają w Brazylii. Strzelonych zostało najwięcej goli od 44 lat, a średnia bramkowa to 2,83 gola na mecz.

A wśród tych trafień są prawdziwe perełki, takie jak "szczupak” van Persiego czy wolej Tima Cahilla.

Robin van Persie w meczu z Hiszpanią:

Tim Cahill w meczu z Holandią:

Czasy, kiedy na mundial jechali "chłopcy do bicia”, odeszły do lamusa. Wyłączając Honduras i Kamerun, które odstawały od reszty stawki i w swoich meczach nie zdobyły choćby punktu, rywalizacja chyba jeszcze nigdy nie była tak wyrównana. Jasne, z zerowym dorobkiem wraca do domu także Australia, jednak w prawdziwej grupie śmierci "Socceroos” pokazali wielkie pokłady ambicji i zaciekle walczyli z potentatami o punkty.

Kostaryka, Chile, USA, Algieria czy Meksyk - te drużyny zasłużyły na wielki szacunek, odsyłając do domu dużo bardziej utytułowanych rywali. Ich kibice już mogą być dumni z postawy piłkarzy, a bardzo  możliwe, że nie powiedzieli oni jeszcze ostatniego słowa.
Rozczarowania - stały punkt programu

Świetna forma jednych często jest wyznacznikiem tego, jak bardzo zawodzą inni. Anglicy, Hiszpanie, Portugalczycy czy Włosi - oni zawiedli, wzbudzając w swoich ojczyznach wielkie rozczarowanie. "La Furia Roja” nie miała w swojej grze ani cienia wściekłości. Obawy wielu ekspertów, dotyczące wypalenia zawodników i konieczności zmiany pokoleniowej, znalazły bolesne potwierdzenie w meczach z Holandią i Chile.

Nie wiadomo, ile przyjdzie czekać na kolejną generację piłkarzy, która będzie w stanie zdobyć dwa mistrzostwa Europy i mistrzostwo świata w przeciągu dziesięciu lat.

W przypadku Anglików można powiedzieć, że potwierdził się stały scenariusz ze wszystkich ostatnich wielkich imprez. Wielkie oczekiwania, które zakończyły się klęską. Można powiedzieć "jak zawsze”, ale tym razem kibice z Wysp obejrzeli przynajmniej dwa dobre mecze swojej drużyny. "Synowie Albionu” nie musieli przegrać z Włochami i Urugwajem. Roy Hodgson zostanie na stanowisku, ale według wielu jest to droga donikąd. Zadecydowała nieskuteczność i… Luis Suarez.

Luis
Luis Suarez EPA/DIEGO AZUBEL

Obok tego piłkarza, który miesza boiskowy geniusz z zachowaniem godnym największego pożałowania, nie da się przejść obojętnie. Rekordowa dyskwalifikacja dla napastnika Liverpoolu wzbudziła wielkie emocje. Abstrahując już od tego, czy jest to adekwatna kara do recydywy, którą popełnił, trzeba napisać, że jego brak w nadchodzących meczach to wielka strata dla Urugwaju i całych mistrzostw.

To on wyrzucił z mistrzostw Anglię, a w meczu z Włochami, wygranym przez „Urusów”, wyrzucił z turnieju także siebie, gryząc Chielliniego. Drugi "Bad boy” z przeciwnej drużyny, Mario Balotelli, nawet nie zbliżył się do Suareza - pod względem sportowym i pozasportowym. A Włoch znany jest przecież ze skandalicznego momentami zachowania.

Kolejną gwiazdą, która pożegnała się z turniejem, jest Cristiano Ronaldo. Portugalczyk starał się przepchnąć swoją drużynę do 1/8 finału, ale był bezsilny. Na pewno nie można zrzucać winy tylko na jego barki, bo często widać było, że nie ma odpowiedniego wsparcia ze strony kolegów.

Portugalia
Portugalia - Ghana PAP/EPA/MARIUS BECKER

Wiele mówiło się też o tym, że musi zmagać się z kontuzjami i bezpieczniej byłoby, gdyby w ogóle nie pojawił się na boisku. CR7 chciał, próbował, ale nie dał rady zapewnić awansu Portugalii.

Paweł Słójkowski, polskieradio.pl


Wielki turniej, wielkie kontrowersje>>>

sortuj
liczba komentarzy: 0
    Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!