Nauka

Już wiadomo, jak głowy z Wyspy Wielkanocnej trafiały na miejsce

Ostatnia aktualizacja: 10.06.2013 13:50
Naukowcy sugerują, że wielkie głowy z Wyspy Wielkanocnej mogły być dosłownie "przyprowadzone" na miejsce, a cywilizacja Rapa Nui nigdy nie upadła.
Posągi na Wyspie Wielkanocnej
Posągi na Wyspie WielkanocnejFoto: PAP/EPA/IAN SALAS
Tajemnica kroczących głów z Wyspy Wielkanocnej 
Naukowcy sugerują, że wielkie głowy z Wyspy Wielkanocnej mogły być dosłownie „przyprowadzone” na miejsce. 
W październiku zeszłego roku badacze stworzyli 5-tonową replikę jednej z głów z Wyspy Wielkanocnej i, przemieszczając ją w pozycji pionowej, dostarczyli w wyznaczone miejsce. Swój eksperyment opisali na łamach czerwcowego wydania „Journal of Archaeological Science”.
Jeżeli głowy docierały na miejsce w taki sposób, nie było potrzeby wycinania palm, aby wykonywać szyny i płozy do transportu. A to z kolei podważa szeroko znana hipotezę, że cywilizacja Rapa Nui upadła, bo zdewastowała swoje środowisko, aby stawiać posągi, mówi Carl Lipo, antropolog z California State University, jeden z autorów eksperymentu. 
Mimo ciekawych dowodów nie wszyscy dali się przekonać. Część nadal uważa, że „przeprowadzanie” posągów po górzystym terenie nie było możliwe. 
Wielkie głowy z Rapa Nui stanowią zagadkę od momentu odkrycia wyspy przez europejskich kolonistów w XVIII wieku. Wyspa Wielkanocna znajduje się na Pacyfiku na zachód od Chile. 
Chociaż Wyspa była kiedyś mocno zalesiona, Europejczycy zastali na niej jedynie wielkie głowy, pustkowia i zaledwie 3000 mieszkańców. 
Starsza teoria głosi, że dawna cywilizacja Rapa Nui wycięła wszystkie drzewa, aby toczyć na nich swoje posągi. Taki sposób transportu wymagał współpracy wielu ludzi, doprowadzić miał jednak do dewastacji środowiska wyspy i zmniejszenia zamieszkującej ją populacji. 
Lipo i jego koledzy wykazali jednak, że możliwa jest jeszcze inna interpretacja.   Już wcześniejsze badania wykopaliskowe wskazywały, że populacja wyspy nie mogła być nigdy liczna. Delikatne drewno palmowe nie mogło także służyć do transportu wielkich kamieni, bo kamienie po prostu by je zmiażdżyły. 
Przy trasach transportowych znajdowano sporo głów, które nigdy nie dotarły na miejsce. Ich podstawy są zaokrąglone, co, jak wnioskuje Lipo, mogło uniemożliwiać posągowi stanie w pozycji pionowej. Zamiast tego kamienie chwiały się w prawo i lewo - i w ten sposób je przemieszczano. 
Eksperyment przeprowadzony z 3-metrową statuą potwierdził, że kamień przemieszczał się w stosunkowo łatwy sposób. - Trudno to sobie nawet wyobrazić, to jakby taniec na drodze - mówi Lipo. 
Antropolodzy „przeprowadzili” replikę na odległość 100 m w ciągu zaledwie 40 minut, a przecież robili to laicy. - Dawni budowniczy zapewne byli ekspertami w swojej dziedzinie - mówi Lipo, szacując że mieszkańcy Rapa Nui mogli w ten sposób pokonywać nawet kilometr dziennie. Taki sposób transportu nie wymaga także wielu rąk. Właśnie dlatego - i odwołując się do danych archeologicznych - Lipo twierdzi, że populacja wyspy zawsze była niewielka i relatywnie stabilna.
Polinezyjczycy przyczynili się jednak do deforestacji wyspy. Zrobili to, aby uzyskać pola uprawne do uprawy słodkich ziemniaków. Brak palm nie wpłynął jednak na liczebność mieszkańców, ani na prężność ich cywilizacji. Przestali tworzyć głowy, bo tak uznali za stosowne.
- To ciekawa i prawdopodobna interpretacja - komentuje John Terrell z Field Museum w Chicago. Ale już prof. Jo Anne Van Tilburg, specjalistka w dziedzinie posągów z Rapa Nui i wykładowca University of California, nie jest przekonana. Jej badania nad podstawami 887 posągów z wyspy wskazują, że kształty tych podstaw były dość zróżnicowane. Także „przeprowadzona” replika była stosunkowo mała. Niektóre z głów mają 12 metrów i ważą 75 ton. 

W październiku zeszłego roku badacze stworzyli 5-tonową replikę jednej z głów z Wyspy Wielkanocnej i, przemieszczając ją w pozycji pionowej, dostarczyli w wyznaczone miejsce. Swój eksperyment opisali na łamach czerwcowego wydania "Journal of Archaeological Science”.

Jeżeli głowy docierały na miejsce w taki sposób, jak opisali to badacze, nie było potrzeby wycinania palm, aby wykonywać rolki do transportu. A to z kolei podważa szeroko znaną hipotezę, że cywilizacja Rapa Nui upadła, bo zdewastowała swoje środowisko, aby stawiać posągi, mówi Carl Lipo, antropolog z California State University, jeden z autorów eksperymentu. 

Co mówią podstawy posągów

Wielkie głowy z Rapa Nui stanowią zagadkę od momentu odkrycia wyspy przez europejskich kolonistów w XVIII wieku. Wyspa Wielkanocna znajduje się na Pacyfiku na zachód od Chile. 
Chociaż Wyspa była kiedyś mocno zalesiona, Europejczycy zastali na niej jedynie wielkie głowy, pustkowia i zaledwie 3000 mieszkańców.

Starsza teoria głosi, że dawna cywilizacja Rapa Nui wycięła wszystkie drzewa, aby toczyć na nich swoje posągi. Taki sposób transportu wymagał współpracy wielu ludzi, doprowadzić miał jednak do dewastacji środowiska wyspy i zmniejszenia zamieszkującej ją populacji. 

Lipo i jego koledzy wykazali jednak, że możliwa jest jeszcze inna interpretacja. Już wcześniejsze badania wykopaliskowe wskazywały, że populacja wyspy nie mogła być nigdy liczna. Delikatne drewno palmowe nie mogło także służyć do transportu wielkich kamieni, bo kamienie po prostu by je zmiażdżyły.

Przy trasach transportowych znajdowano sporo głów, które nigdy nie dotarły na miejsce. Ich podstawy są zaokrąglone, co, jak wnioskuje Lipo, mogło uniemożliwiać posągowi stanie w pozycji pionowej. Zamiast tego kamienie chwiały się w prawo i lewo - i w ten sposób je przemieszczano. 

Eksperyment przeprowadzony z 3-metrową statuą potwierdził, że kamień przemieszczał się w stosunkowo łatwy sposób. - Trudno to sobie nawet wyobrazić, to jakby taniec na drodze - mówi Lipo. 

Antropolodzy "przeprowadzili” replikę na odległość 100 m w ciągu zaledwie 40 minut, a przecież robili to laicy. - Dawni budowniczy zapewne byli ekspertami w swojej dziedzinie - mówi Lipo, szacując że mieszkańcy Rapa Nui mogli w ten sposób pokonywać nawet kilometr dziennie.

Populacja była stabilna

Taki sposób transportu nie wymaga także wielu rąk. Właśnie dlatego - i odwołując się do danych archeologicznych - Lipo twierdzi, że populacja wyspy zawsze była niewielka i relatywnie stabilna.

Polinezyjczycy przyczynili się jednak do deforestacji wyspy. Zrobili to, aby uzyskać pola uprawne do uprawy słodkich ziemniaków. Brak palm nie wpłynął jednak na liczebność mieszkańców, ani na prężność ich cywilizacji. Przestali tworzyć głowy, bo tak uznali za stosowne.

- To ciekawa i prawdopodobna interpretacja - komentuje John Terrell z Field Museum w Chicago. Ale już prof. Jo Anne Van Tilburg, specjalistka w dziedzinie posągów z Rapa Nui i wykładowca University of California, nie jest przekonana. Jej badania nad podstawami 887 posągów z wyspy wskazują, że kształty tych podstaw były dość zróżnicowane. Także „przeprowadzona” replika była stosunkowo mała. Niektóre z głów mają 12 metrów i ważą 75 ton. 

(ew/Yahoo)

Zobacz więcej na temat: archeologia NAUKA
Czytaj także

Sukces Polaków: tego miasta naukowcy szukali cały XX wiek

Ostatnia aktualizacja: 12.04.2013 09:47
Polscy archeolodzy odkryli w Sonjat (Sudan) pałac jednego z władców królestwa Kusz. Monumentalna budowla należała do największych w całej architekturze nubijskiej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Stonehenge starsze o 5000 lat niż sądzono

Ostatnia aktualizacja: 22.04.2013 15:05
Ostatnie badania wokół słynnego kamiennego kręgu na równinie Salisbury wskazują, że w tym miejscu aktywność człowieka rozpoczęła się dużo wcześniej niż sądzono. Pierwsze osady mają 7500 lat.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Grób Heroda odnaleziono po latach poszukiwań

Ostatnia aktualizacja: 07.05.2013 07:00
- Jeżeli mowa jest o rzezi niewiniątek, to trzeba powiedzieć, że Herod zaczął od swoich własnych dzieci - mówił wybitny archeolog prof. Piotr Bieliński.
rozwiń zwiń