EURO 2016

Euro 2016: duże zaskoczenie w starciu Austrii z Węgrami

Ostatnia aktualizacja: 14.06.2016 22:50
Austria przegrała z Węgrami 0:2 na inaugurację zmagań w grupie F. Nikt się chyba nie spodziewał tak dobrej gry typowanych na grupowych outsiderów Węgrów, tymczasem Balazs Dzsudzsak wraz z kolegami zadziwili całą piłkarską Europę.
Węgry wygrywają z Austrią
Węgry wygrywają z AustriąFoto: EPA/VASSIL DONEV

Wielu ekspertów przed turniejem to właśnie w zespole Austrii upatrywało jednego z kandydatów do miana niespodzianki turnieju. Mocny, wyrównany i głodny sukcesów zespół przystępował do starcia z Węgrami z dużymi aspiracjami. Austriacy w eliminacjach do Euro nie przegrali meczu, a powszechnie wiadomo, że dobry start na początku Euro może zdeterminować dobrą postawę w dalszych fazach turnieju.

Dla Węgrów zaś mistrzostwa są przede wszystkim nagrodą za dzielna walkę w eliminacyjnych barażach.

- To cud, że w ogóle się zakwalifikowaliśmy. Pokazaliśmy dobry futbol w barażach, zasługujemy na to, żeby grać we Francji, damy z siebie wszystko - powiedział sam selekcjoner Węgrów, Berd Storck.

Inauguracja zmagań w grupie F była pierwszym meczem Austrii z Węgrami na dużej imprezie od mundialu w 1934 roku. Wówczas, zespół Austriaków wygrał 2:1.

Od początku mocno ruszyli Austriacy. Już w 30. sekundzie meczu, po wywalczeniu piłki w środku pola z dystansu w słupek huknął David Alaba. Gracz Bayernu zresztą od początku brał na siebie ciężar gry, a w 9. minucie znów znalazł się w świetnej sytuacji, po dobrym dograniu Marko Arnautovicia - tym razem na posterunku był Gabor Kiraly.

Węgrzy jednak z biegiem czasu zaczęli coraz śmielej odpowiadać i pod koniec pierwszego kwadransa kilka razy zawędrowali pod pole karne Austriaków, zawiązując akcje szybką wymianą podań.

Dopiero w 34. miuncie po raz pierwszy poważnie przetestowany został bramkarz Węgrów, kiedy to z szesnastego metra z powietrza uderzał Zlatko Junuzović. Mocny strzał został jednak sparowany przez doświadczonego golkipera na rzut rożny.

W 40. minucie powinno być 1:0 dla Austriaków, ale po świetnej kontrze fatalnie uciął się Martin Harnik. W odpowiedzi wspaniałą okazję na prawym skrzydle zmarnował Balazs Dzsudzsak - jego strzał nieznacznie minął długi słupek bramki Roberta Almera.

Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem walki i niedokładności, mimo kilku dobrych momentów z obu stron, składnych akcji mieliśmy jak na lekarstwo. Można było odnieść wrażenie, że obie ekipy nie chcą przesadnie ryzykować. Umiarkowany pressing ze strony Austriaków, dobrze zorganizowana obrona Węgrów – do przerwy mecz z gatunku tych "dla koneserów”.

Od początku drugiej połowy podkręcili tempo Austriacy, którzy ruszyli odważnie na bramkę Kiraly’ego, ale znów brakowało dokładności. W odpowiedzi z trzydziestego metra mocnym strzałem popisał się Dzsudzsak, ale bomba Węgra została sparowana przez bramkarza Austriaków.

Kiedy gra trochę się uspokoiła, w 61. Minucie po świetnej klepce z Kleinheislerem sam na sam z Almerem wyszedł Adam Szalai, który płaskim strzałem dał prowadzenie swojej drużynie. Napastnik Hoffenheim zasłużył zresztą na tę bramkę jak mało kto, gdyż w większości sytuacji w pojedynkę musiał radzić sobie z obrońcami rywali, bardzo często wychodząc z zresztą nich zwycięsko.

Na domiar złego dla Austriaków, w 65. minucie z boiska wyleciał po drugiej żółtej kartce Aleksandar Dragović. Od tego momentu gra zdecydowanie się otworzyła. Węgrzy chcieli pójść za ciosem i przejęli inicjatywę, a Austriacy siłą rzeczy musieli skupić się na kontratakach. Przedmeczowi faworyci dopiero w samej końcówce zdołali zepchnąć rywali do obrony, ale to szybko się zemściło.

Dzieła zniszczenia dokonał w 87. minucie Zoltan Stieber, który po szybkiej kontrze stanął oko w oko z Almerem i pięknym lobem ustalił wynik meczu na 2:0.

Węgrzy sprawili sporą niespodziankę, ale trudno mówić tutaj o przypadku. Dobra organizacja w obronie, świadomość taktyczna zawodników drugiej linii, przytomne wyjście spod pressingu. Szczególnie podobał się Laszlo Kleinheisler, a także Adam Szalai.

Z drugiej strony jednak Austriacy pretensje mogą mieć tylko i wyłącznie do siebie. Faworyt tego meczu nie zagrał jak na faworyta przystało. Dużo niedokładności, brak zrozumienia pomiędzy zawodnikami przednich formacji, liderzy nie pokazali na co ich stać. Alaba był dobry tylko w pierwszej połowie, Christian Fuchs nie zaliczył ani jednej oskrzydlającej akcji, Junuzović do momentu kontuzji w zasadzie niewidoczny, Arnautović przegrywał niemal każdy pojedynek.

Podopieczni trenera Kollera znaleźli się zatem w bardzo trudnej sytuacji, bo przed nimi jeszcze mecz z faworytem grupy, Portugalią. Jeżeli chcą się jeszcze liczyć w turnieju, będą musieli wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, bo z taką grą, jak z Węgrami, nie mają we Francji czego szukać.

Grupa F:

Austria - Węgry 0:2 (0:0).

Bramki: 0:1 Adam Szalai (62), 0:2 Zoltan Stieber (87).

Żółta kartka - Austria: Aleksandar Dragovic. Węgry: Krisztian Nemeth. Czerwona kartka za drugą żółtą - Austria: Aleksandar Dragovic (66).

Sędzia: Clement Turpin (Francja). Widzów 38 000.

Austria: Robert Almer - Florian Klein, Aleksandar Dragovic, Martin Hinteregger, Christian Fuchs - Julian Baumgartlinger, David Alaba, Martin Harnik (78. Alessandro Schoepf), Zlatko Junuzovic (60. Marcel Sabitzer), Marko Arnautovic - Marc Janko (65. Rubin Okotie).

Węgry: Gabor Kiraly - Attila Fiola, Adam Lang, Richard Guzmics, Tamas Kadar - Zoltan Gera, Adam Nagy, Balazs Dzsudzsak, Laszlo Kleinheisler (79. Zoltan Stieber), Krisztian Nemeth (89. Adam Pinter) - Adam Szalai (69. Tamas Priskin).

Przemysław Kornak, PolskieRadio.pl

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak

Czytaj także

Euro 2016. Bartosz Kapustka: marzyłem, żeby poprzeczka poszła tak w górę

14.06.2016 17:41
Bartosz Kapustka, który zebrał mnóstwo pochwał po wygranym 1:0 meczu Euro 2016 z Irlandią Północną w Nicei, zapewnił, że na pewno nie przewróci mu się w głowie. - Zawsze marzyłem, aby poprzeczka tak poszła w górę - przyznał reprezentant Polski.
Bartosz Kapustka podczas konferencji prasowej
Bartosz Kapustka podczas konferencji prasowejFoto: PAP/Bartłomiej Zborowski
Posłuchaj
00'27 Bartosz Kapustka przed meczem reprezentacji Polski z Niemcami (IAR)
więcej

Zawodnik, który dopiero w grudniu skończy 20 lat, był objawieniem inauguracyjnego występu biało-czerwonych podczas turnieju we Francji. Od kilku dni jest w centrum zainteresowania mediów, nie tylko polskich.

"Wczoraj w pokoju wyłączyłem wszystkie powiadomienia z jakichkolwiek aplikacji w telefonie. Oglądałem mecze turnieju i odciąłem się od wszystkiego. Wiadomo, że ciężko od tego uciec, ale za mną dopiero pierwszy mecz. Wielu ludzi oczekuje, że w każdym spotkaniu będę to potwierdzał. Ja również bardzo tego chcę. Absolutnie marzyłem, żeby poprzeczka poszła tak w górę. Ale podchodzę do tego wszystkiego ze spokojem. Na pewno nie przewróci mi się głowie po meczu w Nicei" - powiedział we wtorek podczas spotkania z dziennikarzami w La Baule, bazie polskiej kadry na Euro 2016.

Jak dodał, nie czuje się lepszym piłkarzem niż przed spotkaniem z Irlandią Północną:

"To był dopiero pierwszy mecz. Wszyscy bardzo cieszymy się z historycznego zwycięstwa, ale przed nami kolejne spotkanie. Osobiście staram się robić to co wcześniej. Nie czuję się jakimś lepszym zawodnikiem po tym meczu. Myślę, że jeszcze jest wiele do udowodnienia. Będę od siebie wymagał więcej, ale - jak powiedziałem - wszystko na spokojnie".

Kapustka zagrał w niedzielę bez kompleksów, po raz kolejny pokazując, że - jak mówią o nim fachowcy - "nie ma układu nerwowego". Co na to sam piłkarz?

- Na pewno towarzyszy mi lekki stres. To nie jest tak, że wychodzi się na boisko i nic się nie czuje. Zawsze, od dziecka, starałem się do tego podchodzić w sposób optymistyczny, cieszyć się grą w piłkę. To przychodzi samo z siebie. Taki się urodziłem i tak, myślę, pozostanie - podkreślił.

Jak będą wyglądały jego przygotowania, głównie mentalne, do czwartkowego starcia z mistrzami świata Niemcami w podparyskim Saint-Denis?

- Tak jak do każdego innego meczu. Pewnie w pokoju trochę się zdrzemnę, posłucham muzyki. To cała recepta. Nasz cel na Euro 2016? Każdy z nas jest ambitnym człowiekiem. Najważniejsze to prostu wygrać każdy kolejny mecz. Jeśli będziemy mieć takie założenie, to myślę, że zajdziemy daleko - stwierdził.

W niedzielę Kapustka wykorzystał szansę, jaką dostał na skutek problemów zdrowotnych podstawowego skrzydłowego kadry Kamila Grosickiego. Co będzie, jeśli nie wystąpi w pierwszym składzie z Niemcami?

- Na pewno chcę grać w każdym meczu, ale to jest naturalna selekcja trenera. Jeśli chodzi o naszą pozycję na boisku, to przecież każdy wie, ile "Grosik" zrobił dla tej reprezentacji, jak jest ważnym zawodnikiem. Na pewno nie nastawiam się, że jestem pewniakiem do składu przed jakimkolwiek meczem. Czy wejdę z ławki, czy zagram od początku, chcę po prostu dać tej drużynie jak najwięcej - zaznaczył 19-letni pomocnik Cracovii.

pk