EURO 2016

Euro 2016: którzy piłkarze najbardziej zaimponowali po pierwszych meczach?

Ostatnia aktualizacja: 15.06.2016 08:10
Pięć dni Euro 2016 już za nami, widzieliśmy już w akcji wszystkie drużyny turnieju. Którzy zawodnicy zasłużyli na największe uznanie?
Luka Modric
Luka ModricFoto: EPA/ABEDIN TAHERKENAREH

BRAMKARZ

Reprezentacja Albanii, pomimo porażki ze Szwajcarami pokazała się z naprawdę dobrej strony. Waleczność, nieustępliwość, odwaga - ale w grze zespoły widoczne były mankamenty cechujące debiutantów. Szwajcarzy stworzyli sobie wiele sytuacji, w których wykazać mógł się bramkarz Lazio Etrit Berisha. Na pochwały zasługują przede wszystkim świetne interwencje, kiedy to stawał oko w oko z Harisem Seferoviciem. 

OBROŃCY

Z bardzo dobrej strony w meczu ze Szwecją pokazali się również Irlandczycy. Mało kto chyba spodziewał się tak skutecznej i dobrej gry w ich wykonaniu - pamiętamy przecież, że w eliminacyjnych meczach z Polakami ograniczali się raczej do faulowania biało-czerwonych i wykopywania piłki jak najwyżej. Ze Szwedami za to kapitalne zawody rozegrał prawy obrońca Evertonu Seamus Coleman, który zaliczył świetną asystę przy bramce Wesa Hoolahana.

Jak profesor w obronie Włochów w starciu z Belgami zagrał Leonardo Bonucci. Defensor Juventusu jak zwykle górował w powietrzu, bezbłędnie się ustawiał, skutecznie kasował ataki "Czerwonych Diabłów". Miejscem w naszej jedenastce zapracował także fenomenalną asystą przy bramce Emanuele Giaccheriniego. Zagranie palce lizać, a włoscy kibice nie muszą tęsknić za Andreą Pirlo, jeżeli Bonucci ma zamiar w ten sposób obsługiwać kolegów.

Najważniejszą postacią w defensywie Niemców był w meczu z Ukrainą Jerome Boateng. Ten pan niczego już nie musi udowadniać, słusznie uchodzi za jednego z najlepszych stoperów świata. Z Ukraińcami uratował być może wynik, kiedy to po jednym z huraganowych ataków rywali wybijał piłkę z pustej bramki. Ilu środkowych obrońców dysponuje taką koordynacją? Na pewno nie ma ich wielu.

Bardzo pewnie i w zasadzie bezbłędnie z Albanią zagrał Ricardo Rodriguez. Szwajcar łączony jest z najsilniejszymi klubami i wielu ekspertów twierdziło, że tym turniejem może zapracować na transfer do klubów z Primera Division czy Premier League. Swoją szansę miał już po bardzo dobrym mundialu, jednak osiadł na dłużej w Bundeslidze. Całkowicie zamknął dla Albańczyków swoją stronę boiska, bez większego problemu rozbijając ataki skrzydłowych i napastników, a do tego dokładając bardzo ofensywną grę. 

POMOCNICY

Pierwszy błysk w tym turnieju i miano gracza kolejki może należeć tylko do jednego człowieka - Dimitri Payet. Techniczne popisy, wizja gry, cudownej urody gol, który rozstrzygnął losy inauguracyjnego spotkania Francji na tym turnieju. Wielu widziało lidera w Paulu Pogbie, ale piątkowy wieczór zdecydowanie należał do zawodnika West Ham. Sezon życia trwa, ale główne pytanie brzmi - jak dużo ma jeszcze do zaoferowania kibicom? Takich zawodników ogląda się z prawdziwą przyjemnością, a francuscy kibice o tym wiedzą.

Jeżeli jeszcze ktoś ma wątpliwości, czy N'Golo Kante można nazywać nowym Claude'em Makelele, to mecz z Rumunią całkowicie je rozwiał. Pomocnik Leicester zaszachował całą strefę środkową boiska. Był bezbłędny - trudno sobie wyobrazić, że defensywny pomocnik może zagrać lepiej. Szybki, twardy, pracujący na całej długości i szerokości boiska, który oprócz tego nie skupia się tylko na destrukcji. Z takim graczem Francuzi mogą z pewnością powalczyć o złoty medal.

Obecnie chyba tylko jeden piłkarz może pociągnąć grę leniwej Hiszpanii - jest nim Andres Iniesta. "El Ilusionista" został wybrany zawodnikiem meczu z Czechami, w końcówce spotkania dorzucając na głowę Gerarda Pique, który zdobył zwycięską bramkę. Kreował grę, rozdawał karty, zaliczając zjawiskowy występ.

Jeżeli Hiszpanie mogą jeszcze wykrzesać z siebie trochę magii, jeżeli chcą coś osiągnąć na turnieju we Francji, to będą musieli liczyć na dobrą formę swojego lidera. To piłkarz, którego momentami zwyczajnie nie da się zatrzymać, bez względu na to, jak wielu piłkarzy będzie próbować.

Luka Modrić - kolejny dyrygent w naszej jedenastce. W meczu z Turcją rządził i dzielił w środku boiska, a do tego dodał zwycięską bramkę po fenomenalnym strzale. Owszem, można znaleźć pomocników, którzy mieli więcej podań, stworzyli więcej okazji swoim partnerom. Ale Modrić ma z nich wszystkich największy wpływ na grę swojej drużyny, która przecież nie jest potęgą. Filigranowy zawodnik to już od jakiegoś czasu jeden z najlepszych i najbardziej kompletnych zawodników w środku pomocy.

Gareth Bale - niekwestionowany lider Walijczyków nie zawiódł. Drużyna jednego gracza? Być może, ale za to jakiego. Skrzydłowy Realu Madryt przyciągał uwagę obrońców rywali, większość jego kontaktów z piłką była znakiem, że za chwilę słowacka obrona znajdzie się w opałach. Firmowy gol z rzutu wolnego tylko potwierdził, że w tym momencie na świecie nie ma wielu lepszych wykonawców stałych fragmentów. Zobaczymy, jak poradzi sobie z Anglikami.

NAPASTNIK

Graziano Pelle - można mu dużo zarzucić, daleko mu do klasy wielkich włoskich napastników, którzy oglądaliśmy na boisku jeszcze kilka lat temu. Belgowie będą jednak wspominać go jak najgorzej. Waleczny, potrafiący wygrywać pojedynki, zmuszający do błędów przeciwników. Toby Alderweireld, opoka defensywy Tottenhamu, w tym sezonie nie zaliczył jeszcze gorszego meczu. Włoski snajper podsumował dobry występ swojego zespołu golem w samej końcówce, który przypieczętował ważną wygraną. Tytanicznej pracy, którą musiał wykonać na boisku, nie da się jednak łatwo zmierzyć.

ŁAWKA REZERWOWYCH:

Gabor Kiraly, Giorgio Chiellini, Toni Kroos, Emmanuele Giaccherini, Arkadiusz Milik

Przemysław Kornak, Paweł Słójkowski, Marcin Nowak, PolskieRadio.pl

Zobacz więcej na temat: Euro 2016 Piłka nożna
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak

Czytaj także

Euro 2016: duże zaskoczenie w starciu Austrii z Węgrami

14.06.2016 22:50
Austria przegrała z Węgrami 0:2 na inaugurację zmagań w grupie F. Nikt się chyba nie spodziewał tak dobrej gry typowanych na grupowych outsiderów Węgrów, tymczasem Balazs Dzsudzsak wraz z kolegami zadziwili całą piłkarską Europę.
Węgry wygrywają z Austrią
Węgry wygrywają z AustriąFoto: EPA/VASSIL DONEV

Wielu ekspertów przed turniejem to właśnie w zespole Austrii upatrywało jednego z kandydatów do miana niespodzianki turnieju. Mocny, wyrównany i głodny sukcesów zespół przystępował do starcia z Węgrami z dużymi aspiracjami. Austriacy w eliminacjach do Euro nie przegrali meczu, a powszechnie wiadomo, że dobry start na początku Euro może zdeterminować dobrą postawę w dalszych fazach turnieju.

Dla Węgrów zaś mistrzostwa są przede wszystkim nagrodą za dzielna walkę w eliminacyjnych barażach.

- To cud, że w ogóle się zakwalifikowaliśmy. Pokazaliśmy dobry futbol w barażach, zasługujemy na to, żeby grać we Francji, damy z siebie wszystko - powiedział sam selekcjoner Węgrów, Berd Storck.

Inauguracja zmagań w grupie F była pierwszym meczem Austrii z Węgrami na dużej imprezie od mundialu w 1934 roku. Wówczas, zespół Austriaków wygrał 2:1.

Od początku mocno ruszyli Austriacy. Już w 30. sekundzie meczu, po wywalczeniu piłki w środku pola z dystansu w słupek huknął David Alaba. Gracz Bayernu zresztą od początku brał na siebie ciężar gry, a w 9. minucie znów znalazł się w świetnej sytuacji, po dobrym dograniu Marko Arnautovicia - tym razem na posterunku był Gabor Kiraly.

Węgrzy jednak z biegiem czasu zaczęli coraz śmielej odpowiadać i pod koniec pierwszego kwadransa kilka razy zawędrowali pod pole karne Austriaków, zawiązując akcje szybką wymianą podań.

Dopiero w 34. miuncie po raz pierwszy poważnie przetestowany został bramkarz Węgrów, kiedy to z szesnastego metra z powietrza uderzał Zlatko Junuzović. Mocny strzał został jednak sparowany przez doświadczonego golkipera na rzut rożny.

W 40. minucie powinno być 1:0 dla Austriaków, ale po świetnej kontrze fatalnie uciął się Martin Harnik. W odpowiedzi wspaniałą okazję na prawym skrzydle zmarnował Balazs Dzsudzsak - jego strzał nieznacznie minął długi słupek bramki Roberta Almera.

Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem walki i niedokładności, mimo kilku dobrych momentów z obu stron, składnych akcji mieliśmy jak na lekarstwo. Można było odnieść wrażenie, że obie ekipy nie chcą przesadnie ryzykować. Umiarkowany pressing ze strony Austriaków, dobrze zorganizowana obrona Węgrów – do przerwy mecz z gatunku tych "dla koneserów”.

Od początku drugiej połowy podkręcili tempo Austriacy, którzy ruszyli odważnie na bramkę Kiraly’ego, ale znów brakowało dokładności. W odpowiedzi z trzydziestego metra mocnym strzałem popisał się Dzsudzsak, ale bomba Węgra została sparowana przez bramkarza Austriaków.

Kiedy gra trochę się uspokoiła, w 61. Minucie po świetnej klepce z Kleinheislerem sam na sam z Almerem wyszedł Adam Szalai, który płaskim strzałem dał prowadzenie swojej drużynie. Napastnik Hoffenheim zasłużył zresztą na tę bramkę jak mało kto, gdyż w większości sytuacji w pojedynkę musiał radzić sobie z obrońcami rywali, bardzo często wychodząc z zresztą nich zwycięsko.

Na domiar złego dla Austriaków, w 65. minucie z boiska wyleciał po drugiej żółtej kartce Aleksandar Dragović. Od tego momentu gra zdecydowanie się otworzyła. Węgrzy chcieli pójść za ciosem i przejęli inicjatywę, a Austriacy siłą rzeczy musieli skupić się na kontratakach. Przedmeczowi faworyci dopiero w samej końcówce zdołali zepchnąć rywali do obrony, ale to szybko się zemściło.

Dzieła zniszczenia dokonał w 87. minucie Zoltan Stieber, który po szybkiej kontrze stanął oko w oko z Almerem i pięknym lobem ustalił wynik meczu na 2:0.

Węgrzy sprawili sporą niespodziankę, ale trudno mówić tutaj o przypadku. Dobra organizacja w obronie, świadomość taktyczna zawodników drugiej linii, przytomne wyjście spod pressingu. Szczególnie podobał się Laszlo Kleinheisler, a także Adam Szalai.

Z drugiej strony jednak Austriacy pretensje mogą mieć tylko i wyłącznie do siebie. Faworyt tego meczu nie zagrał jak na faworyta przystało. Dużo niedokładności, brak zrozumienia pomiędzy zawodnikami przednich formacji, liderzy nie pokazali na co ich stać. Alaba był dobry tylko w pierwszej połowie, Christian Fuchs nie zaliczył ani jednej oskrzydlającej akcji, Junuzović do momentu kontuzji w zasadzie niewidoczny, Arnautović przegrywał niemal każdy pojedynek.

Podopieczni trenera Kollera znaleźli się zatem w bardzo trudnej sytuacji, bo przed nimi jeszcze mecz z faworytem grupy, Portugalią. Jeżeli chcą się jeszcze liczyć w turnieju, będą musieli wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, bo z taką grą, jak z Węgrami, nie mają we Francji czego szukać.

Grupa F:

Austria - Węgry 0:2 (0:0).

Bramki: 0:1 Adam Szalai (62), 0:2 Zoltan Stieber (87).

Żółta kartka - Austria: Aleksandar Dragovic. Węgry: Krisztian Nemeth. Czerwona kartka za drugą żółtą - Austria: Aleksandar Dragovic (66).

Sędzia: Clement Turpin (Francja). Widzów 38 000.

Austria: Robert Almer - Florian Klein, Aleksandar Dragovic, Martin Hinteregger, Christian Fuchs - Julian Baumgartlinger, David Alaba, Martin Harnik (78. Alessandro Schoepf), Zlatko Junuzovic (60. Marcel Sabitzer), Marko Arnautovic - Marc Janko (65. Rubin Okotie).

Węgry: Gabor Kiraly - Attila Fiola, Adam Lang, Richard Guzmics, Tamas Kadar - Zoltan Gera, Adam Nagy, Balazs Dzsudzsak, Laszlo Kleinheisler (79. Zoltan Stieber), Krisztian Nemeth (89. Adam Pinter) - Adam Szalai (69. Tamas Priskin).

Przemysław Kornak, PolskieRadio.pl