Raport Białoruś

Około 150 zagranicznych dziennikarzy chce przyjechać na Zapad-2017

Ostatnia aktualizacja: 31.08.2017 17:00
Ponad 150 zgłoszeń od zagranicznych dziennikarzy otrzymało już ministerstwo obrony Białorusi przed zaplanowanymi na 14-20 września rosyjsko-białoruskimi manewrami Zapad-2017. Nie wiadomo jeszcze, co będą mogli zobaczyć podczas ćwiczeń. 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneFoto: Shutterstock.com

Służba prasowa resortu obrony Białorusi na razie wstrzymuje się od komentarzy na temat możliwości dziennikarskiej obsługi manewrów. Jej pracownicy powiedzieli, że dopiero po upływie terminu zgłoszeń 31 sierpnia, przeanalizowaniu ich i wydaniu akredytacji, będą planowane tzw. wydarzenia medialne.

Służba prasowa zapewnia, że codziennie będzie informować o przebiegu manewrów w komunikatach prasowych, zaś pomocą dla dziennikarzy ma być specjalny portal internetowy poświęcony manewrom Zapad-2017, który zostanie uruchomiony 12 września. - Tam znajdziecie wszelkie potrzebne informacje – zapewnił przedstawiciel biura prasowego.

Z całą pewnością jednak dostęp dziennikarzy do manewrów będzie reglamentowany, co ministerstwo obrony tłumaczy przede wszystkim względami bezpieczeństwa; reporterzy nie powinni znajdować się w miejscach, gdzie ich zdrowiu lub życiu mogłoby cokolwiek zagrażać.

"Próby polityki informacyjnej"

Ministerstwo obrony Białorusi wyznaczy jeden dzień prasowy raczej w końcowej fazie manewrów, w czasie którego pracownicy mediów będą mogli udać się na teren wskazanego poligonu, by tam z bliska przyjrzeć się ćwiczeniom.

- Należy się spodziewać, że będzie to typowy wyjazd prasowy, w czasie którego dziennikarze będą prowadzeni za rękę, pojadą zorganizowanym transportem w wyznaczone miejsca, będą mogli popatrzyć na czołgi i strzelanie, a także porozmawiać z wyznaczonymi ludźmi – mówi  białoruski ekspert ds. bezpieczeństwa, autor Belarus Security Blog Andrej Parotnikau.

Jego zdaniem i tak jest to duża zmiana jakościowa i po raz pierwszy można mówić o próbach prowadzenia przez białoruski resort obrony polityki informacyjnej. - Wcześniej obsługa dziennikarska była zarezerwowana wyłącznie dla mediów państwowych i mediów prokremlowskich – dodaje.

- Wojskowi są niechętni tym zmianom, ale są do nich niejako zmuszeni przez ogólną sytuację, w tym międzynarodową, która uległa poważnym zmianom w ciągu ostatnich trzech lat – uważa Parotnikau. Jego zdaniem Białoruś „musi doganiać odjeżdżający pociąg, bo całkowicie przegrała na froncie informacyjnym z Rosją, a od pewnego czasu zaczyna przegrywać z coraz sprawniejszą na tym polu Ukrainą”.

Białoruscy dziennikarze niezależni, z którymi rozmawiała PAP, są przekonani, że i tym razem większy dostęp do manewrów otrzymają dziennikarze mediów państwowych i resortowych.

- Najgorsze jednak będzie, jeśli przekaz białoruski nie będzie dość szybki i trzeba będzie czerpać informacje o tym co dzieje się tutaj ze źródeł rosyjskich – mówi jeden z dziennikarzy.

Inaczej to wygląda na Zachodzie

Jak wyjaśnił PAP polski dziennikarz zajmujący się wojskowością, przygotowanie do obsługi manewrów na Zachodzie wygląda inaczej. - Na przykład przed natowskim ćwiczeniem Anakonda-16, które odbywało się w Polsce, już w trakcie akredytacji otrzymaliśmy szczegółowy formularz, na którym opisane były poszczególne epizody. Można się było zapisać na wybrane z nich lub na wszystkie – powiedział.

Przyznaje, że w tym kontekście polityka informacyjna Białorusi jest bardziej "szczelna”.

- Obserwuję jednak z uwagą działania informacyjne Mińska i jedna rzecz jest pewna: oni są o wiele bardziej otwarci niż Rosja – ocenia.

- Białoruś i Rosja mają różne cele – mówi Parotnikau. - Mińsk chce potwierdzić, że jest sojusznikiem Moskwy, ale jednocześnie demonstrować otwartość wobec Zachodu. Moskwa wysyła komunikat, że Białoruś jest dodatkiem do Rosji i wszystkie sprawy z nią związane załatwia się na Kremlu- wyjaśnia.

Władze Białorusi zapewniają, że nie zamierzają mieć żadnych tajemnic i będą przejrzyście informować o manewrach. Zaproszenie obserwatorów wojskowych z NATO i z sąsiednich państw przedstawiają jako gest dobrej woli, ponieważ oficjalnie liczba uczestniczących w manewrach wojsk nie przekroczy 13 tysięcy, co zwalnia organizatorów z obowiązkowego zapraszania obserwatorów.

O scenariuszu manewrów

W połowie lipca na forum OBWE przedstawiciel białoruskiego ministerstwa obrony przedstawił dane dotyczące scenariusza manewrów, liczby uczestniczących żołnierzy i sprzętu, zakresu działań militarnych.

We wtorek podobne informacje, już publicznie, przekazał w Mińsku w czasie spotkania z mediami i zagranicznymi dyplomatami wojskowymi wiceminister obrony i szef sztabu generalnego sił zbrojnych Białorusi generał Aleh Biełakonieu.

Podczas tego briefingu Biełakonieu dał też jasno do zrozumienia, że to wojskowi powinni określać zakres informacji przekazywanych innym grupom społeczeństwa.

- Gdyby ktoś zaprowadził mnie do szpitala, gdzie przeprowadzane są skomplikowane operacje serca, nie potrafiłbym tym ludziom doradzić, jak mają to robić. Nie umiałbym także instruować dziennikarzy, jak mają pisać relacje – oświadczył generał, nawiązując do pomysłów "pewnych analityków”.

Kilka dni wcześniej w mediach pojawiła się informacja, że Andrej Dzmitryjeu z opozycyjnego ruchu Mów Prawdę zgłosił się do ministerstw obrony z propozycją utworzenia grupy obserwatorów społecznych, złożonych m.in. z ekspertów ds. wojskowości, którzy mieliby we współpracy z resortem informować społeczeństwo o przebiegu manewrów.

- Niech każdy zajmuje się tym, na czym się zna. Wojskowi będą prowadzić manewry, a wy będziecie o nich spokojnie informować – powiedział Biełakonieu do dziennikarzy.

Zdaniem Parotnikaua do słów generała należy zgłosić jedno poważne zastrzeżenie. - Sprawy militarne to domena wojskowych, ale obywatele powinni mieć dostęp do informacji i możliwość kontroli, na co są wydawane pieniądze z ich podatków – ocenił ekspert.

Z Mińska Justyna Prus (PAP) / agkm

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Ukraina: spotkanie szefów sztabów generalnych Polski i Ukrainy

Ostatnia aktualizacja: 30.08.2017 22:10
Polskie siły zbrojne będą wspierać ukraińską armię - zapewniał we Lwowie szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Leszek Surawski. Spotkał się on tam z ukraińskim szefem sztabu generalnego generałem Wiktorem Mużenką. Wojskowi omówili kwestie współpracy między krajami, zwłaszcza w kontekście rosyjsko-białoruskich manewrów Zapad 2017.
rozwiń zwiń