Właśnie 9 stycznia w 1992 roku bośniaccy Serbowie ogłosili powstanie niepodległej Republiki Serbskiej wewnątrz Bośni i Hercegowiny, pozostającej wówczas formalnie częścią składową Jugosławii. Trzy miesiące później rozpętała się wojna na tle narodowościowym, która kosztowała życie 100 tysięcy osób i trwała w w latach 1992-1995. Krytycy mówią więc o ryzyku rozpętania separatystycznych dążeń na nowo. Zaś lider bośniackich muzułmanów Bakir Izetbegovic, oskarżył serbskiego lidera Milorada Dodika, o igranie i ogniem.
Do głosowania uprawnionych jest około miliona 200 tysięcy osób. Za organizacją referendum stoi prezydent Republiki Serbskiej, Milorad Dodik, któremu zarzuca się dążenia separatystyczne. Dodik zdecydował o przeprowadzeniu głosowania mimo że bośniacki sąd konstytucyjny mu tego zabronił. Prezydent szukał poparcia dla swoich działań na arenie międzynarodowej, zyskując wsparcie Rosji. Referendum sprzeciwiają się natomiast Waszyngton i Bruksela, a także Serbia. Premier tego państwa Aleksander Vucić powiedział, że jego rząd uważa zorganizowanie głosowania za błąd, który może doprowadzić do zburzenia ładu osiągniętego dzięki porozumieniu z Dayton.
Większość ekspertów jest zdania, że referendum może być początkiem secesji kraju. Jeśli nie bezpośrednim, to co najmniej spowoduje rozpisywanie kolejnych referendów, które mogą zaburzyć stabilizację w regionie.
Dzisiejsze głosowanie odbywa się w cieniu starań Bośni i Hercegowiny o zostanie kandydatem na członka Unii Europejskiej. W środę Bruksela zaakceptowała wniosek tego kraju o członkostwo w Unii, który kraj ten przesłał Brukseli w lutym.
Bośnię i Hercegowinę tworzą obecnie Republika Serbska zamieszkana przez Serbów i Federacja Muzułmańsko-Chorwacka zamieszkana przez Bośniaków i Chorwatów.
IAR
Zachęcamy do śledzenia nas na Twitterze. Więcej i najwięcej wiadomości IAR po wykupieniu dostępu do serwisu.