Niemka długo nie mogła pogodzić się z sytuacją, że na tablicy wyników  pokazano 72,34, kiedy wszyscy widzieli, że młot wylądował powyżej 75  metra. Aparatura jednak całkowicie inaczej obliczyła odległość. Heidler  od razu podbiegła do sędziów i zaczęła głośno protestować. Postanowiono  zatem, że może powtórzyć próbę. Weszła do koła i... spaliła.
Mistrzyni świata z Daegu nie mogła pogodzić się z całą sytuacją i nawet  po zakończeniu konkursu długo stała przy sędziowskim stoliku,  kwestionując zmierzoną odległość.
W tym czasie Rosjanka Tatiana Łysenko (złoto), Anita Włodarczyk (srebro)  i Chinka Wenxiu Zhang (brąz) robiły rundę honorową. Niemka się nie  poddawała. Z pola zszedł natomiast sędzia, który powiedział, że rzut  można zmierzyć jeszcze raz, gdyż położył w tym miejscu przedmiot.
Postanowiono zatem wziąć taśmę i jeszcze raz określić, ile dokładnie  Heidler rzuciła. Okazało się, że zamiast 72,34 m było 77,12 m. Jej wynik  skorygowana i nagle... Chinka wylądowała na czwartej lokacie.
Takie rezultaty ogłoszono zatem jako oficjalne. Niemka chwyciła flagę  narodową i zrobiła własną rundę honorową. Chińczycy natomiast wnieśli  protest. Został on jednak odrzucony.
Londyn 2012 - serwis specjalny >>>
PAP, mr