T.love

T.Love - 40 lat
Powrót

Załoga dźwiękowych anarchistów

Ostatnia aktualizacja: 20.04.2022 02:00
Jak przystało na wyznawców punkowych ideałów, członkowie pierwszego składu T.Love Alternative zupełnie nie przejmowali się faktem, że praktycznie nie potrafili grać na żadnym instrumencie.
Zespół T.Love w 1987 roku - dźwiękowa anarchia była już wtedy nieco okiełznana
Zespół T.Love w 1987 roku - dźwiękowa anarchia była już wtedy nieco okiełznanaFoto: PAP / Ireneusz Radkiewicz

"Byliśmy załogą dźwiękowych anarchistów" – stwierdził Muniek w oficjalnej biografii zespołu, "Potrzebuję wczoraj". Ten eufemizm oznaczał kompletny brak instrumentalnych umiejętności u muzyków tworzących pierwszy skład zespołu. Sam lider na początku chwycił za gitarę akustyczną, ale szybko się do niej zniechęcił, przekazując ją w ręce kolegi Janusza Knorowskiego. Staszczyk przerzucił się na gitarę basową, na której wygrywał mało skomplikowane partie, często z użyciem ledwie jednej z czterech strun tego instrumentu. W roli perkusisty obsadzono Jacka "Słonia" Wudeckiego, a skład uzupełniał klawiszowiec Darek Zając, jedyny "profesjonalista" w zespole, mający za sobą kilka lat ogniska muzycznego i będący posiadaczem wyprodukowanego w NRD instrumentu o nazwie Vermona ET 62.

Słoń w składzie bębnów

Warsztatowe niedostatki muzycy T.Love Alternative nadrabiali niespożytą energią i tupetem, napędzanym wysokoprocentowymi napojami, które dodawały im animuszu już od pierwszego koncertu. Odbył się on 4 lutego 1982 roku w Sali gimnastycznej IV Liceum Ogólnokształcącego w Częstochowie, gdzie trwała właśnie studniówka. Chłopcy zagrali wówczas tylko cztery piosenki, korzystając ze sprzętu weselnego zespołu wynajętego do przygrywania na tej imprezie. Było to szczególnie przeżycie dla Wudeckiego, który do tamtej pory swoje "umiejętności" szlifował, tłukąc pałeczkami w ułożone przed nim szkolne zeszyty. Zakończyło się to nieumyślną demolką perkusji i koniecznością pokajania się przed dyrektorem szkoły. – Wytłumaczyliśmy mu, że Słoniu po prostu jest dużym facetem, a na prawdziwych bębnach grał pierwszy raz – opowiadał Muniek w Trójce.

Posłuchaj
01:48 Muniek o koncercie na studniówce.mp3 Muniek opowiada o pierwszym, historycznym koncercie na studniówce

Stradom, Jarocin, Opole – kolejne koncertowe szczyty

Pierwszy koncert z prawdziwego zdarzenia T.Love Alternative zagrał 28 maja tego samego roku na scenie Domu Kultury Zakładów Przemysłu Lniarskiego "Stradom". "Cieszyliśmy się jak dzieci, tym bardziej, że imprezę zorganizowaliśmy od początku do końca sami. (…) Nie zależało nam na pieniądzach, graliśmy za darmo, choć nasz opiekun zbierał od wchodzących na koncert opłaty za bilety" – wspominał Muniek w autobiografii "Dzieci rewolucji".

Już w 1983 roku grupa wystąpiła po raz pierwszy na festiwalu w Jarocinie. W zakwalifikowaniu się do udziału w tej prestiżowej imprezie pomógł sprytny fortel polegający na użyciu kamery pogłosowej w nagraniach wysłanej na eliminacje taśmy demo. Instrumentalne mielizny muzyków grupy zyskały w ten sposób "artystyczną głębię", na którą dali się nabrać organizatorzy festiwalu. 

Dwa lata później undergroundowy zespół zameldował się w amfiteatrze w Opolu, by zadebiutować na tamtejszym Festiwalu Polskiej Piosenki. Choć nagrodą za zwycięstwo w konkursie dla młodych, obiecujących artystów rockowych było nagranie profesjonalnej płyty (wielka rzecz w tamtych czasach!), Muniek i spółka podeszli do koncertu z punkową dezynwolturą – nie dość, że wyszli na scenę mocno chwiejnym krokiem, to na dodatek dwukrotnie przekroczyli przyznany im czas na występ, a wokalista zaprezentował się w t-shircie z wulgarnym napisem. W efekcie odcięto im prąd i wyproszono z opolskich salonów. To wydarzenie potwierdziło buntowniczą reputację zespołu T.Love Alternative, który miał już wtedy mocną pozycję na polskiej scenie alternatywnego rocka.

powrót