X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Fat Freddy's Drop - "Dr. Boondigga & The Big BW"

Ostatnia aktualizacja: 12.01.2010 08:40
Fat Freddy’s Drop nagrali jedną z najbardziej leniwych płyt w dziejach. Dźwięki sączą się tutaj niczym miód.

Nowa Zelandia to najbardziej wyluzowane miejsce na ziemi – deklarował swego czasu Jaz Coleman – lider Killing Joke. Musi być w tym sporo prawdy, skoro to właśnie na antypodach powstała taka płyta. Niczym nieskrępowana, będąca przejawem całkowitej wolności.
Wizerunek muzyków może brutalnie zmylić. Raz wyglądają jak menelski zespół weselny, innym razem jak gang Vatos Locos na wakacjach. Septet z Wellington w kwestii wizualnej prezentuje całkowity miszmasz. Zróżnicowanie potęguje się wraz z uruchomieniem płyty.

Tutaj kolejna zmyłka. Na okładce wściekły naukowiec w swoim szalonym laboratorium. W kotłach instrumenty, jakieś oldschoolowe rtv. Wszechobecna zielona breja sugeruje, że lada moment wszystko eksploduje. Piękna, komiksowa okładka najpiękniej prezentuje się w wydaniu winylowym. Wyjątkowe doznania sprawiają, że jeszcze przed usłyszeniem pierwszego dźwięku nie będziecie żałować ani jednej złotówki wydanej na eksperymenty doktora Boondiggi.  

Fat Freddy’s Drop nagrali jedną z najbardziej leniwych płyt w dziejach. Dźwięki sączą się tutaj niczym miód, którego krople opuszczają słoik nadzwyczaj powoli. Formacja bazuje na dubie, który raz podlewa się chilloutem czy soulem („Big BW”), innym razem funkiem („The Nod") czy reggae („Breakthrough”). Właściwie trudno rozpatrywać pojedyncze utwory, ale to kwestia spójności, a nie podobieństwa poszczególnych ścieżek. Muzycy są do tego stopnia leniwi, że kiedy zaczną utwór, nie mają ochoty go kończyć. Stąd dziewięć utworów układa się w blisko siedemdziesięcio minutową formę, gdzie najkrótszy kawałek trwa pięć minut. Głos Dallasa Tamairy (pseudo Joe Dukie) faluje nad rozchodzącymi się po całym ciele dźwiękami. Nie nuży, za to fantastycznie hipnotyzuje.  

Utarło się przekonanie, że dziewięcioosobowy Slipknot można by spokojnie okroić do czterech, pięciu osób i zespół brzmiałby identycznie. W przypadku Fat Freddy’s Drop czuć doskonałe wykorzystanie potencjału siedmioosobowego składu. Trąbka, saksofon i puzon nie wysuwają się na pierwszy plan, za to pojawiają się zawsze w odpowiednim momencie nadając muzyce wyrafinowanego, eleganckiego posmaku. „Dr Boondigga & The Big BW” to wytrawna płyta. Można się do niej zniechęcić, za to jeśli polubi się jej smak, można zatracić się w tej muzyce bez reszty.
Szkoda, że wciąż jesteśmy 100 lat za Murzynami. Co z tego, że świat cieszy się tą płytą od czerwca, skoro w kraju nad Wisłą można kupić ją dopiero od paru tygodni? Niektóre albumy sprawdzają się o każdej porze roku. Ale „Dr Boondigga & The Big BW” wybitnie nadaje się do na ciepłe, letnie wieczory i chillout na plaży. Warto pamiętać o niej za kilka miesięcy.

Maciek Kancerek