Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Rafał Kątny 18.10.2012

Groza norweskiej nocy polarnej

Debiutancka powieść Iwo Zaniewskiego, to thriller o nietypowej konstrukcji, ponieważ zasadnicze pytanie nie brzmi: "kto zabił?", ale: "czy w ogóle jakaś zbrodnia została popełniona?". O książce autor opowiedział w audycji "Na cztery ręce".
Groza norweskiej nocy polarnejwikipedia commons/Bjørn Christian Tørrissen

"Czego nie słyszał Arne Hilmen" to powieść, która utrzymuje czytelnika w napięciu wywołanym przez narastające nieznane zagrożenie i nie rozczarowuje rozwiązaniem. Narracja jest jednowątkowa, wiemy dokładnie tyle co główny bohater.
Akcja toczy się w Norwegii podczas nocy polarnej w bogatym mieście przemysłowym. Szef małego komisariatu w sennej dzielnicy willowej podczas rutynowych zajęć obserwuje szereg z pozoru błahych zdarzeń, które łączą się ze sobą, stwarzając wrażenie istnienia zagrażającego życiu zjawiska nieznanej natury. Nastrój grozy pojawia się powoli i jak gdyby znikąd, nabiera charakteru horroru i przechodzi w spekulacje z obszaru technical fiction. Sens śledztwa, które prowadzi Arne Hilmen, niemal do końca wydaje się urojony.

Iwo Zaniewski - malarz, reżyser, fotografik od dwudziestu lat związany z branżą reklamową, współzałożyciel i dyrektor kreatywny wiodącej polskiej agencji reklamowej, która realizowała popularne reklamy FRUGO czy Plusa, teraz debiutuje literacko...

Zachęcamy do wysłuchania rozmowy z Iwo Zaniewskim w audycji "Na cztery ręce".

/
Fragment książki Iwo Zaniewskiego:
W pierwszej chwili nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Zasłona naprawdę lekko się poruszała. Wahnięcia nie większe niż dwa–trzy centymetry od okna i z powrotem powtarzały się regularnie.
Poczuł, że ma trudności z oddychaniem. Nie spuszczając wzroku z zasłony, sięgnął po leżący na stopniu pistolet. W pokoju działo się coś jeszcze, czego w związku z tym nie mógł zobaczyć. Z krawędzi górnego stopnia powoli opadał kurz. Maleńkie drobinki przesuwały się w ciemności po jego powierzchni i jak w zwolnionym tempie padały na niższy stopień. Podświetlone reflektorem, jarzyły się jak mikroskopijne gwiazdki i pewnie dałyby mu się dostrzec, gdyby – oderwawszy na moment wzrok utkwiony w zasłonie – spojrzał tam, podnosząc latarkę. Trzymany w ręku pistolet, skierowany przeciw siłom, których nie pojmował, dawał namiastkę zabezpieczenia.
Wstał i powoli zaczął schodzić ze schodów. Przed godziną oglądał zasłonę przez okno od zewnątrz. Chwilę później dotykał jej, przesuwając ją po karniszu. Nikt tam nie mógł się ukryć. Zasłona jednak się poruszała.