Teatr Polskiego Radia

Czuj się jak w radiu, czyli Janusza Łastowieckiego kilka refleksji o radiowym konkursie na Festiwalu "Dwa Teatry - Sopot 2016"

Ostatnia aktualizacja: 19.05.2016 08:00
Nasz stały recenzent spektakli radiowych - Janusz Łastowiecki dzieli się refleksjami na temat tegorocznego zestawu słuchowisk, które znalazły się w konkursie radiowym w ramach XVI Festiwalu Teatru PR i Teatru TV "Dwa Teatry" w Sopocie. Zapraszamy do ciekawej lektury.
Molo w Sopocie
Molo w SopocieFoto: Dariusz Szczecina/Wkipedia

W dniach od 23 do 25 maja odbędzie się XVI Festiwal Teatru Polskiego Radia i Teatru Telewizji Polskiej „DWA TEATRY”. Przegląd wybranych spektakli telewizyjnych i radiowych z zeszłego roku to zawsze pretekst do podsumowań i refleksji na przyszłość. W ubiegłej edycji łatwiej było o wskazanie faworyta. Mieliśmy sporo utworów oryginalnych i łatwiej było na tej podstawie wyłuskać nowe prądy i mody. Zeszłoroczne produkcje odwoływały się do doświadczeń filmowych („Podróż na Księżyc”, „Ukryty w słońcu”) i przełamywały formę muzyczną, by znaleźć w niej miejsce dla dramatu („Nalepa”). Pojawił się radiowy „Big Brother” z poetą w roli głównej („Świat nie jest dobry na serce”). W tym roku filmowe radio zastąpiło… „radio w radiu”. I zdecydowanie trudniej o wskazanie konkretnych słuchowisk. W zestawieniu mamy dwa remake’i, architekturę w dźwięku, wielką i małą historię w produkcjach regionalnych oraz kilka adaptacji klasyki. Wszystko inne zaczyna jednak przesłaniać nowy sposób myślenia o słuchowisku. Wiele utworów wraca do radia, które obiera za przestrzeń, język i bohatera swoich spektakli. Formuła „radia w radiu” zaczyna napędzać myślenie twórców, którzy chcą, by ich słuchowiska „mówiły radiem”.

Tegoroczna edycja liczy dwadzieścia słuchowisk. Proporcje między produkcjami regionalnymi a ogólnopolskimi to 8:12. Wynik całkiem niezły. Mógłby być lepszy, gdyby swoje produkcje zgłosiła też rozgłośnia z Poznania (bardzo ciekawe poszukiwania i poczynania radiowe Kuby Kaprala aż proszą się o sopocką prezentację). Liczba słuchowisk we względnej normie. Choć ponad 15 i pół godziny to za dużo dla przeciętnego słuchacza na trzy festiwalowe dni, ale i tak jest lepiej niż w roku ubiegłym (blisko 30 prezentacji).

Regiony to przede wszystkim historia. Ta mała (jak ta z olsztyńskiej kamienicy przy ul. Warmińskiej) ociera się o tę dużą (II wojna światowa wkracza w życie i misję białostockiego bohatera czasów międzywojnia, Feliksa Filipowicza). Historią oszalały jest diaboliczny bohater młodego reżysera z Katowic. Te trzy produkcje regionalne („Epitafium” Włodzimierza Kowalewskiego z Radia Olsztyn, „Ballada o moim mieście” Agnieszki Czarkowskiej i Gabrieli Walczak z Radia Białystok oraz „Bestiariusz” Krzysztofa Kiczka z Radia Katowice) najpełniej realizują podjętą w zeszłym roku ideę nagrody im. Ireny i Tadeusza Byrskich, która proponuje, by słuchowisko regionalne mówiło o lokalnej historii, wykorzystując lokalne środki artystyczne. Wszystkie te spektakle zostały zarejestrowane w naturalnych pomieszczeniach poza studiem. „Bestiariusz” Kiczka to progresywny twór nagrany m.in. w Bazylice św. Ludwika w Katowicach Panewnikach, gdzie zagnieździł się diabeł. To demon z decybeli, krzyku i z głosu świetnego Grzegorza Chojnackiego. Ksiądz spowiadający diabła w konfesjonale rzeczywiście mówi z konfesjonału. A wszystko okraszone dziesiątkami godzin w studiu, gdzie autor szlifował fakturę dźwiękowego efektu. „Epitafium” Kowalewskiego jest z kolei klarowne, zagrane bez decybeli, oparte na figurze nie-miejsca. Również nagrywane w naturalnych plenerach: drewnianym domku nad Jeziorem Wulpińskim. To wszystko słychać. Można zamieszkać w radiowej kamienicy, poczuć zapach farb, jaki pozostawiła tu żydowska malarka i usłyszeć skrzypienie szafy, w której bohater próbuje przeczekać wojnę. To najlepsze olsztyńskie słuchowisko od lat.

Słuchacz się zmienia. Potrzebuje formuł nowych, zawartych między kinem dla niewidomych a komiksem. „Morderstwo w hotelu Santa Caterina” to dobry wstęp do rozmów o nowym kształcie słuchowisk. Utwór szybki, tonący w oparach dymu
i włoskiego wina. Myślę, że ten powrót do formuły Teatrzyku Zielone Oko trafia dziś na podatny grunt, kto wie czy nie lepszy niż miało w latach 70. Formuła radia w radiu powraca w najnowszym utworze Marka Kochana „Skromny mimo sukcesu” z Bartoszem Opanią w roli Bartosza Opa(m)ni. Aktor śmieje się tu z samego siebie, demaskując pop-medialną pożywkę. Słuchowisko młode, bystre z lepszym początkiem i gorszą, leniwą końcówką. Kochan jak zawsze dobrze słyszy rzeczywistość (nie mogę przeboleć, że nikt nie dostrzegł zeszłorocznych „Redut”). Drugi remake – „Zegarek” Szaniawskiego, zrealizowany z poszanowaniem radiowych źródeł (fragmenty archiwalnej realizacji Stanisławy Perzanowskiej i Wojciecha Maciejewskiego łączą się z warstwą współczesną), jest nostalgicznym powrotem do starego radia. Nie wiem tylko, jak oceniać dziś Szaniawskiego. Po tylu latach. Jak zestawić dobrze podane, klasyczne kwestie z „Zegarka” z całą falą nowych narracji i poetyk. „Wniebowstępowanie” Wojciecha Markiewicza z muzyką Macieja Kubery, odwołujące się do morderstwa dwóch misjonarzy z Pariacoto to również powrót do radia wyciszonego. Uwagę zwracam tu na muzykę, która stanowi osobny akcent. Niby niezauważalna, a ważna. Uspokajająca i kierująca. Wielkie słowa uznania dla Kubery, który oprócz skomponowania muzyki, zmasterował spektakl.

Z cyklu „powroty do klasyki” otrzymujemy w tym roku nową realizację „Pana Tadeusza” – ze świetną, nonszalancką Agatą Kuleszą w roli Telimeny i Robertem Więckiewiczem w roli Księdza Robaka (inspiracją Lindą?). Również trójkowa „Śmierć w Wenecji” – utwór autorstwa duetu Mann&Man (Tomasz Man adaptuje Thomasa Manna) powinna dostarczyć sopockim słuchaczom nowych jakości. Ten specyficznie zorganizowany dramat radiowy łamie jedną z podstawowych reguł adaptacji. Podważając rolę narratora, rozszczepia go na kilka głosów. Relacja radiowa, sprawozdawczość i erotyzm zaproponowane przez Mana przybliżają zdarzenia z życia Gustawa von Aschenbacha, czyniąc z nich bardzo współczesny, psychoanalityczny wręcz pamiętnik. Usłyszymy też nierówną moim zdaniem „Udrękę życia” w reżyserii ubiegłorocznej zwyciężczyni, Anny Wieczur-Bluszcz. Teksty przeniesione z teatru żywego planu zawsze niosą ze sobą ryzyko polegające na odwołaniach, zestawieniach. Benoit to nie Gajos.

Kilka nowinek technicznych. „Wampir” Wojciecha Tomczyka (ponownie formuła „radia w radiu”) jest niezłym (choć nieco za długim) przykładem na radio wychodzące ze studia w nowe przestrzenie. Rzeczywiście ma się wrażenie, że podejrzany przesłuchiwany jest w barze, a więzienie ma akustyczne znamiona więzienia. Plus nieopierzony Lubos jako oficer MO Albin Musiał, którego chce się słuchać. Reżyser, Igor Gorzkowski, wykreował dużo ciekawszy świat niż ten z debiutanckiej i nagradzanej „Mewy”. „Hymny” – radiowy poemat w dźwięku surround to kolejna, interesująca propozycja Darka Błaszczyka. Andrzej Brzoska jako koordynator dźwiękowy projektu po raz kolejny udowodnił, że teatr może urodzić się z pogłosów, owadzich szeptów i muzyki. Poezji słucha się tu jak monologu. Nie mamy wrażenia pozoru. Źródłowy zaśpiew Jahiara Iraniego współtworzy teatr etniczny, rozgrzany w tureckim słońcu. Błaszczyk, radiowy geograf tworzył dla radia teatr interkulturowy. To kolejny już etniczny kamyczek w jego radiowej drodze. Na tej samej ścieżce mieści się świat słuchowiska Marii Brzezińskiej z Radia Lublin. Reżyserka ukazuje rumuńskie mity za pomocą dźwięków architektury (powraca znany z radiowej realizacji Błaszczyka mistrz Manole). Za oprawę muzyczną odpowiada gdański twórca Marcin Dymiter, o którym będzie jeszcze nie raz głośno. Kilofy dudnią w uszach, a ze starych ścian przesącza się nowy, muzyczny porządek. Muzyka konkretna. Słuchowisko jako budowla. To kolejny, nowy pomysł. Radosław Rychcik zrealizował dla Radia Kraków „Szaloną lokomotywę”. Umuzyczniona przez zespół The Natural Born Chillers maszyna sunie z impetem, ale aktorsko nie wybucha. Czegoś tu brakuje. Bardzo mało w tym krakowskim słuchowisku Krakowa. A szkoda.

Jedynkowa „Von Bingen” według tekstu Sandry Szwarc, podobnie jak wspomniana „Śmierć w Wenecji” wyrasta z nowego spojrzenia na właściwości radia. Rewelacyjna Halina Skoczyńska jako Jutta (będziemy jej słuchać już inaczej, niestety) i naturalna Julia Kijowska jako Hildegarda. Myśląc o pisarskim objawieniu, jakim jest Szwarc zapytuję jednocześnie producentów, dlaczego w zestawieniu nie ma „Feinweinblein” Weroniki Murek. Tak radiogenna opowieść, odsłaniająca radioodbiornik w całej swojej schizofreniczności i grozie byłaby świetnym pretekstem do rozmowy o nowym, mrocznym obliczu radia. W całej tej radiowej na wskroś układance spektakl Murek byłby interesującym kontrapunktem. Odejście od cukierkowatości, ironia i błyskotliwość tekstu Murek zasługiwały na dostrzeżenie. Do tego intuicja Pawła Łysaka, wciąż niepokorna, poszukująca.

Nie typuję laureatów. Liczy się publiczność. To ona oceni, która z dróg odpowiada im najbardziej. Jedno jest pewne. Radio zaczyna wychodzić z ciasnego gorsetu pozorów. Akcja słuchowisk przeniesiona do radia, radiowy bohater, szczególnego rodzaju atmosfera, stereo i kwadro-opowieści mają swoich wielkich poprzedników (Herbert, Iredyński, Bykowska-Salczyńska). Radio zaczyna czuć się jak u siebie. W tym wszystkim jednak groza, ponieważ radio to niebezpieczna broń, niegdyś schronienie zegarmistrza Jana Tomczyka od Szaniawskiego, dziś – coraz częściej zatoka schizofreników i neurotyków. Mieszkają tu Gustaw von Aschenbach, wampir z Zagłębia, diabeł z katowickiego kościoła, sfrustrowany aktor serialowy Opamnia. Być może rozpoczęta dziesiąta dekada radia to czas na nowe zrozumienie radiowych zagrożeń i możliwości. Sopot 2016 daje ku temu wyraźny impuls.

JANUSZ ŁASTOWIECKI

***

Szczegółowy program festiwalu na stronach polskieradio.pl/dwateatry i dwateatry.tvp.pl