Raport Białoruś

Ukraina: w Czerkasach pobito dziennikarzy Biełsatu. Nocne pacyfikacje

Ostatnia aktualizacja: 27.01.2014 16:45
Pobici przez ukraińską milicję dziennikarze Telewizji Biełsat przejdą w kijowskim szpitalu badania - powiedziała szefowa kanału Agnieszka Romaszewska-Guzy.
Protesty w Kijowie
Protesty w KijowieFoto: PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO

W nocy funkcjonariusze zaatakowali dwóch dziennikarzy Biełsatu i zabrali im sprzęt. Operator kamery Siarhiej Marczyk ma wstrząs mózgu. Poszkodowany został też dziennikarz Biełsatu Jura Wysocki. Do zdarzenia doszło podczas pacyfikacji przez milicję antyrządowego protestu w Czerkasach.

Dyrektor Telewizji Biełsat Agnieszka Romaszewska-Guzy mówi, że dziennikarze są już bezpieczni, ale trzeba sprawdzić dokładnie ich stan zdrowia. Agnieszka Romaszewska-Guzy deklaruje, że stacja nadal będzie wysyła dziennikarzy na Ukrainę. - Będziemy utrzymywać tam dziennikarzy, bo jest to bardzo potrzebne - powiedziała szefowa Biełsatu.

Protestujący w Czerkasach próbowali zająć budynek administracji obwodowej. Operator Biełsatu w rozmowie z IAR powiedział, że berkutowcy bili bez opamiętania i strzelali gumowymi kulami do uciekających ludzi.- Widziałem na własne oczy jak strzelano do starego mężczyzny, który też tam był - opowiadał operator.

Berkut rozbił kamerę. Bił też samego operatora Biełsatu. Powalili go na ziemię, bili pałkami po głowie, próbowali odebrać sprzęt. Bili go nawet, gdy nie mógł już się podnieść. Jak mówi, ocalał dzięki kamizelce kuloodpornej. Na głowie ma jedenaście szwów.

Obecnie w Czerkasach milicja stara się zatrzymywać uczestników nocnych zajść w szpitalach.

Czerkasy położone są 200 km na południe od Kijowa.

Przygotowywali reportaż o Automajdanie

Ekipa w Czerkasach szykowała materiały o uczestnikach tzw. Automajdanu. Po uwolnieniu dziennikarze przyjechali do Kijowa, gdzie w centrum prasowym przy Majdanie zwołali konferencję prasową. Marczyk powiedział na niej, że sfilmował moment, gdy jeden z uczestników Automajdanu potrącił samochodem funkcjonariusza Berkutu. Krótko potem kilku milicjantów zaatakowało operatora. - Zrobili się agresywni i zaczęli mnie bardzo mocno bić - pałkami, rękami, nogami - relacjonował. Z pomocą przyszedł Wysocki, jednak po chwili on sam leżał na ziemi i był bity przez milicjantów. - Berkutowcy rzucili się też na innych dziennikarzy i pobili wszystkich - opowiadał Marczyk, któremu założono 11 szwów na głowie.

Wysocki podkreślił, że po tym, jak jego operator został zabrany do szpitala, chciał do niego pojechać, jednak został zatrzymany przez milicję i trafił na komisariat. - Pytałem jaki mam status, o co jestem oskarżony - relacjonował. Jak podkreślił, na komisariacie był przetrzymywany do godz. 6 rano, czyli przez 4-5 godzin. - Chcieli ode mnie uzyskać jakieś informacje. Zadawali pytania - skąd jestem, co tu robię, jaki mam stosunek do tego, co tu się dzieje - mówił dziennikarz. Jak zaznaczył został ostatecznie zwolniony dzięki pomocy osoby, której nie chce ujawniać, by jej nie zaszkodzić.

Według naocznych świadków "tituszki" (opłacani przez władzę chuligani) zastawili w Czerkasach pułapkę na kijowski Automajdan. Gdy demonstranci ze stolicy opuszczali samochody, miejscowi młodzi ludzie zaczęli szturmować budynek miejscowej rady obwodowej. Po 10 minutach uciekli, a oddziały milicji zaczęły bić wszystkich na placu; uszkodzono też samochody uczestników Automajdanu.

W ataku poza pracownikami Biełsatu ucierpieli również dziennikarze ogólnoukraińskich telewizji Inter i 5. Kanał oraz lokalnej telewizji.

Majdan idzie na wschód
Nocą ukraińska milicja rozgromiła protesty w innych też miastach Ukrainy. Jest wielu poszkodowanych, dziesiątki osób zostało zatrzymanych. Milicji często pomagali w pacyfikacji wynajęci dresiarze - tzw. tituszki.

Protesty przeciwników władz na Ukrainie i próby przejęcia kontroli nad podlegającą prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi administracją obwodową, rozszerzają się coraz bardziej na wschodnie regiony kraju, uważane dotychczas za bastion poparcia dla prezydenta.

Tylko trzy siedziby władz regionalnych nie są oblegane przez demonstrantów: w mieście rodzinnym Janukowycza, Doniecku, w stolicy Krymu Symferopolu oraz w Sewastopolu, gdzie stacjonuje rosyjska Flota Czarnomorska. Dziesięć centrów obwodowych całkowicie kontrolują terenowe Rady Narodowe, które przejęły funkcje rad obwodowych, czyli organów przedstawicielskich.
Szefów administracji obwodowych, zwanych potocznie gubernatorami, odsunięto od sprawowania funkcji we Lwowie, Tarnopolu, Iwano-Frankowsku, Czerniowcach, Chmielnickim, Łucku, Równem, Winnicy, Żytomierzu i Połtawie.

Przeciwnicy rządu blokują siedziby gubernatorów w obwodach: czernihowskim, kirowogradzkim, mikołajowskim, odeskim, ługańskim, charkowskim, oraz użhorodzkim.

W Czerkasach, Sumach, Dniepropietrowsku i Zaporożu doszło do siłowego rozpędzenia demonstrantów przez milicję, którym pomagały w tym grupy chuliganów, zwanych tituszkami.
Według agencji Interfax-Ukraina w Dniepropietrowsku, po starciach z milicją, ucierpiało 15 osób, w tym czterech milicjantów. Trzy osoby są w stanie ciężkim. Zatrzymano 37 osób, a 15 aresztowano na dwa miesiące.

PAP/IAR/agkm

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak