Raport Białoruś

Żywie Białoruś: polska premiera we wrześniu

Ostatnia aktualizacja: 30.07.2012 14:12
To pierwszy film po białorusku, o współczesnej Białorusi. - Jest prawdziwy, oparty na doświadczeniu. Pracując nad nim, musiałem przeżyć wszystko jeszcze raz – mówi portalowi polskieradio.pl Franak Wiaczorka, współautor scenariusza.
Audio
  • Franak Wiaczorka opowiada o filmie "Żywie Białoruś"
Żywie Białoruś: polska premiera we wrześniu
Foto: Materiały prasowe

 We wrześniu w polskich kinach będzie można zobaczyć film „Żywie Białoruś”, wyprodukowany w Polsce i opowiadający o młodzieży i opozycji białoruskiej. Jest to obraz oparty na faktach zaczerpniętych z autentycznych biografii. Z drugiej strony film stara się pokazać typowe dla Białorusi postaci, takie jak „oficer polityczny”, kagebista, wojskowi, ludzie mentalnie pozostający w epoce radzieckiej.

Współscenarzystą filmu jest opozycjonista Franak Wiaczorka.  W scenariuszu bazował na osobistych doświadczeniach, których reżim nie szczędził mu mimo jego młodego wieku. Franak ma 24 lata - niejeden raz był w areszcie, był bity na demonstracji, zamknięto jego niezależne liceum. Był prześladowany także dlatego, że był aktywny – współorganizował koncerty, imprezy związane z niezależną kulturą, angażował się w działania polityczne, m.in. w kampanię prezydencką Aleksandra Milinkiewicza. Trzy lata temu młodego niepokornego siłą zabrano do wojska, mimo jego poważnych problemów z sercem i ciśnieniem. W jednostce „polityczny poborowy” spędził blisko półtora roku, poddawany różnego rodzaju prześladowaniom. Przez pewien czas z pomocą swojej dziewczyny mógł publikować dziennik internetowy, w którym opisywał nędzę, przemoc, absurdy białoruskiej armii. Był karany nawet za mówienie po białorusku – regulamin w wojsku tego zabrania. Internetowy blog Franka Wiaczorki wzbudził ogromne zainteresowanie. Do jednostki wojskowej przychodziły listy i kartki z zagranicy. Zapewne właśnie dzięki ogromnemu zainteresowaniu opinii publicznej, młodemu poborowemu udało się przetrwać w jednostce. Między innymi tę historię będzie można prześledzić w filmie.

Materiały
Materiały prasowe

Czy udało się stworzyć film na miarę oczekiwań Franaka, innych opozycjonistów, białoruskich aktorów, którzy biorąc udział w filmie ryzykowali końcem swojej oficjalnej kariery na Białorusi? Czy ten film będzie mógł przemówić do ludzi na Zachodzie, którzy może nie słyszeli o prześladowaniach na Białorusi, o KGB, i uświadomić im, jak naprawdę jest na Białorusi?  Franak ocenia, że tak – jego widzowie są zachwyceni, choć na początku wielu obawiało się, że film nie dorośnie do ich oczekiwań.  

Czy film trafi do Białorusinów? Na Białorusi pod rządami Aleksandra Łukaszenki pokaz jest wykluczony. – Oczywiście będą pokazy podziemne, będziemy rozpowszechniać płyty – mówi Franak Wiaczorka. W jego ocenie film ma potencjał, by trafić do współczesnej białoruskiej widowni, na czym mu bardzo zależało. Franak ma nadzieję, że ten film będzie mógł komuś otworzyć oczy – wiele osób na co dzień ulega bowiem propagandzie i łukaszenkowskim ideologom. Nawet na uczelniach wyższych są lekcje ideologii państwowej.

Franak Wiaczorka zwraca uwagę, że przypadek „Żywie Białoruś” jest niezwykły pod tym względem, że film powstał w Polsce, kierował nim polski reżyser. Aktorzy mówią w takim języku, jaki w danym kontekście można usłyszeć na Białorusi. Ocenia, że to niezwykły przykład współpracy ponad granicami. - Wszyscy musieli na dwa miesiące zdjęć poczuć się w jakimś stopniu Białorusinami. Bardzo się cieszę, że film zrobili Polacy, to chyba najmocniejszy gest wsparcia, solidarności, jaki kiedykolwiek my, Białorusini, dostaliśmy od kogokolwiek. Myślę, że jesienią najważniejszym wydarzeniem nie będą wybory na Białorusi, a pojawienie się tego filmu – mówi Franak.  

Reżyserem filmu jest Krzysztof Łukaszewicz. Nad muzyką pracował znany na BIałorusi Lawon Wolski, twórca kultowego zespołu NRM.

Materiały
Materiały prasowe
Materiały
Materiały prasowe

--------------------------------------------------------------------------------------

Przeczytaj rozmowę z Franakiem Wiaczorką, współautorem scenariusza:

 

Raport Białoruś: Kiedy będziemy mogli zobaczyć film Żywie Białoruś, kręcony w Polsce, opowiadający o ostatnich wydarzeniach na Białorusi, o młodzieży białoruskiej, o opozycji?

Franak Wiaczorka: Jeszcze nie było oficjalnego pokazu filmu, jedynie nieoficjalne projekcje na festiwalu w Cannes oraz we Wrocławiu. Film prezentowano przedstawicielom festiwali filmowych z Europy. Spodziewamy się, że we wrześniu odbędzie się premiera filmu w Polsce, obraz ma być pokazany w różnych miastach. Przygotowujemy również premierę w Parlamencie Europejskim. Tym zajmuje się delegacja do spraw Białorusi. Mamy również nadzieję, że film będzie pokazany na festiwalu w Montrealu w końcu sierpnia.

O czym opowiada ten film? Jesteś współautorem scenariusza filmu.

Jestem współautorem scenariusza i częściowo – prototypem głównego bohatera. To jest pierwszy film po białorusku i o współczesnej Białorusi. Jednocześnie to wspólne dzieło  białoruskich artystów i polskich twórców filmowych. To niesamowity przykład współpracy przez bariery, przez granice. W filmie wzięli udział najlepsi białoruscy aktorzy, którzy wiele zaryzykowali. Za film oczywiście grożą represje.

Myślę, że „Żywie Białoruś” będzie silnym uderzeniem w dyktaturę Łukaszenki. Kino jest jak wiadomo jedną z najbardziej skutecznych sztuk, jeśli chodzi o siłę przekazu. W szczególności ten film ma nie tylko znaczenie artystyczne, ma również bardzo duże znaczenie społeczne, polityczne. Z jednej strony jest przeznaczony dla widza zachodniego, dla widza polskiego, żeby pokazać jak wygląda współczesna Białoruś. Z drugiej strony ten film powinien otworzyć oczy samym Białorusinom – którzy żyją w izolacji, nie wiedząc, co się dzieje w ich własnym kraju.

Na Białorusi nie będzie można pokazać filmu w kinie, z oczywistych względów.

Film będzie oczywiście pokazany w kinach na Białorusi, ale z pewnością dopiero po odejściu Aleksandra Łukaszenki. Za tej władzy oczywiście pokaz nie jest możliwy. Boję się nawet, że film będzie zaliczony przez władzę do zakazanych, ekstremistycznych, „terrorystycznych”. Może to nawet lepiej. Ludzie szukają takich filmów, sztuki zakazanej. Jak wiadomo, owoc zakazany smakuje najlepiej.

W tym filmie podejmujemy cały szereg białoruskich problemów. To jest konflikt między pokoleniami, „sowieckim” i młodym, niezależnym. Jest problem zakazanych zespołów muzycznych i czarnych list, problem miłości na barykadach, gdy władza sztucznie dzieli i niszczy uczucia młodych ludzi. Na Białorusi w zeszłym roku było sporo więziennych małżeństw. Młodzi aktywiści w więzieniach, ich dziewczyny na wolności, brali śluby, że usprawiedliwić swoje kontakty.

W filmie oczywiście mówimy o wojsku białoruskim. To jest bardzo aktualny temat, bo w ostatnim czasie armia Białorusi, w szczególności białoruska obrona przeciwlotnicza wypadła zabawnie, w kontekście akcji przeprowadzonej przez Szwedów. Szwedzi z pluszowymi misiami przelecieli w awionetce przez granicę i żadna stacja lotnicza ich nie zauważyła.

Większa część fabuły filmu rozgrywa się w jednostce przeciwlotniczej. Wyśmiewamy poradzieckie wojsko na współczesnej Białorusi. Z zewnątrz to taka propagandowa, malowana, niezwyciężona armia, a wewnątrz przegniła, stara, prymitywna sowiecka jednostka.

Kim są główni bohaterowie?

Większość bohaterów ma swoje prototypy w życiu. Ja bym jednak powiedział, że to są typy (…). Tak i w naszym filmie, próbowaliśmy zebrać portrety różnych typów współczesnej Białorusi. Na przykład po jednej stronie „zampolit”, oficer polityczny, kagebista, dowódca jednostki, który próbuje naśladować Łukaszenkę. Z drugiej strony są młodzi. Jest młody opozycjonista, ale bardzo nieśmiały, który nie wie, jak wyrazić swoje poglądy. Główny bohater, Miron, gra fantastyczną rockową muzykę, ale bardzo boi mieszać się w politykę. Dziewczyna, która jest politycznie aktywna, choć ma „sowieckich” rodziców, pomaga znaleźć słuszną drogę głównemu bohaterowi. Oni wszyscy mają swoich odpowiedników wśród współczesnej młodzieży na Białorusi. Zagrali ich w większości białoruscy aktorzy, bardzo znani nie tylko na Białorusi, ale i w Rosji. Zagrali też polscy aktorzy: Karolina Gruszka gra główną bohaterkę, dziewczynę głównego bohatera, Lech Łotocki zagrał białoruskiego palacza. Palacz, który pomaga głównemu bohaterowi utrzymywać kontakt ze światem zewnętrznym, spoza jednostki. To aluzja do palaczy z Polski, Czech – bo dysydenci często pracowali jako palacze. Próbujemy związać historię ze współczesnością przez takie obrazy głównych bohaterów.

Materiały
Materiały prasowe

Jako współautor scenariusza, w dużej mierze opierałeś go na swoich przeżyciach?

Pracując nad tym filmem musiałem ponownie przeżyć, to co przeżywałem będąc w wojsku, walcząc i przed wojskiem, i po wojsku. Większość historii jest zbudowana na moim własnym doświadczeniu, jest prawdziwa. Jednak bez profesjonalnej pracy polskiej ekipy, bez pomysłów, które pojawiały się w trakcie zdjęć, nie byłoby takiego filmu, jaki mamy teraz.

Film to nie jest wynik pracy jednej osoby, to jest wynik pracy ekipy. Ekipa miała naprawdę wspaniałego operatora, a także świetnego scenografa Andrzeja Halińskiego. Wszyscy przeżyli to, co kiedyś ja, jako prototyp bohatera. Wszyscy musieli na dwa miesiące zdjęć poczuć się w jakimś stopniu Białorusinami. Bardzo się cieszę, że film zrobili Polacy, to chyba najmocniejszy gest wsparcia, solidarności, jaki kiedykolwiek my, Białorusini, dostaliśmy od kogokolwiek. Myślę, że jesienią najważniejszym wydarzeniem nie będą nawet wybory na Białorusi, a pojawienie się tego filmu.

Czy jest wersja białoruska i rosyjska filmu?

Film kręcono po białorusku i po rosyjsku, tak jak mówi się w codziennym życiu. Wojskowi i urzędnicy rozmawiają po rosyjsku lub w języku mieszanym, opozycyjni młodzi aktywiści po białorusku, ktoś po polsku. Ten film jest ciekawy też z tego względu, że polski reżyser zrobił film po białorusku. To po prostu niesamowite. Nie do wyobrażenia. Na ile trzeba być zachwyconym tematem, żeby zrobić film na takim poziomie i w takiej formie. Nie mogę wyrazić słów podziękowania i uczuć, jakie czuję wobec osób zaangażowanych w przygotowanie tego filmu. Film wspierało polskie ministerstwo kultury, Polski Instytut Sztuki Filmowej, dołączył się polski oddział francuskiego Canal +. Wszyscy wiedzieli, że to nie jest projekt komercyjny, a społeczny, nawet w pewnym stopniu ryzykowny, bo podejmuje takie polityczne tematy, których czasem nie można podnosić. Jednak zgodzili się na udział w filmie.

Trailer filmu był już pokazany na festiwalu w Berlinie. Był pokaz na targach podczas festiwalu w Cannes. Wszyscy, którzy widzieli ten film, byli pod wrażeniem. Reakcje były bardzo pozytywne. O ile na początku większość z nas była sceptycznie nastawiona do tego filmu, teraz nabraliśmy optymizmu i widać, że ten film nie będzie tylko dla widza zachodniego. Będzie to film również dla Białorusina. Dla mnie to było najważniejsze. Zrobimy wszystko, żeby po premierze, jeśli będzie można, rozpowszechniać płyty, robić podziemne pokazy na Białorusi.

Będziemy chcieli pokazać film na festiwalach. Gdyby zdobył poważne nagrody, żadna gazeta łukaszenkowska nie mogłabym go określać mianem „propagandowego”. Było dla nas ważne, żeby powstało dzieło sztuki.

Jestem bardzo zadowolony z efektu. Nad muzyką pracował znany na Białorusi Lawon Wolski. Znani białoruscy aktorzy Aleksander Małczanau, Roman Padalaka, Anatol Kot – wzięli udział w filmie, co było zaskoczeniem, bo pracują w oficjalnych teatrach białoruskich. Wszyscy zagrali na 120 procent.

 

Informacje o Białorusi: Raport Białoruś

agkm

 


Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Zakazany film na białoruskim festiwalu w Warszawie

Ostatnia aktualizacja: 23.10.2011 14:30
W warszawskim kinie Luna odbędzie się pokaz zabronionego przez wiele lat na Białorusi filmu "Misterium. Okupacja" Andreja Kudzinienki.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Polskie kino zarazi Mińsk "twórczym duchem"

Ostatnia aktualizacja: 07.11.2011 06:00
W Mińsku rozpoczął się w sobotę festiwal filmowy "Listapad" - będzie można na nim zobaczyć wiele polskich filmów.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Rodzina i przyjaciele pożegnali Arynę Wiaczorkę

Ostatnia aktualizacja: 12.04.2012 22:21
Białoruska działaczka i producentka muzyczna Aryna Wiaczorka zmarła 9 kwietnia, w wyniku udaru mózgu. 14 kwietnia skończyłaby 51 lat.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Żywie Biełaruś”: pierwszy zwiastun filmu!

Ostatnia aktualizacja: 28.05.2012 00:12
Obraz "Żywie Biełaruś” oparty jest na rzeczywistej historii białoruskiego opozycjonisty, opowiada o realiach współczesnej Białorusi, pod autorytarnymi rządami Aleksandra Łukaszenki.
rozwiń zwiń