Olaf Deriglasoff: Można żyć bez miłości, ale nie bez muzyki
2011-12-19, 20:12 | aktualizacja 2011-12-19, 20:12
Współtworzył m.in.Dzieci Kapitana Klossa, Aptekę, Homo Twist oraz Püdelsów. Richelieu polskiego rocka niezależnego jest na scenie od 30 lat. Podsumowanie zgotowali mu w trójkowej "Historii pewnej płyty" Anna Gacek i Tomasz Żąda.
Posłuchaj
- Od dziecka wiedziałem, że chcę stać na scenie z gitarą - mówi Olaf Deriglasoff. Co lub kto go zainspirował? Być może wujek, który w służbówce konstruował wzmacniacze i gitary. Pierwszy profesjonalny instrument marki Defil kupił za pieniądze zarobione przy pieleniu roślinek w szkółce leśnej. I natychmiast, z przygodnie napotkanym młodzieńcem, założył swój pierwszy punkowy duet, który szybko przekształcił się w Dzieci Kapitana Klossa.
Skąd ta nazwa? Deriglassof twierdzi, że nie od nazwiska instruktora osiedlowego klubu, który nazywał się... Mikulski.
- Byliśmy bardzo naiwni, ale szczery - wspomina Deriglasoff Dzieci Kapitana Klossa. Zespół opuścił, gdy perkusistka grupy, a wówczas jego żona, złamała mu serce. Postanowił rzucić muzykę i Polskę.
W Berlinie wytrzymał jednak tylko kilka lat. Wrócił do Polski aby stać się basistą reaktywowanej Apteki, a tak na prawdę zatęsknił za Trójmiastem i wybrzeżem Bałtyku. - To była jazda ekspressem, tyle że na dachu - wspomina artysta swoją współpracę z legendą polskiej sceny niezależnej. - Graliśmy koncerty za skrzynkę piwa, a wynagrodzenie za płytę nie starczyło nawet na zakup nowego instrumentu.
Niewiele lepiej było w Homo Twist, do którego Deriglassof trafił, bo... dorównywał wzrostem Maleńczukowi, więc dobrze się razem prezentowali na scenie. - Maciek był chuliganem, a wręcz chamem, ale też intelektualistą, Wreszcie miałem z kim pogadać o literaturze. On poszerzył też moje muzyczne horyzonty o jazz i źródłowy blues - wspomina bohater "Historii pewnej płyty" swojego wieloletniego lidera.
Niejako za Maleńczukiem trafił też do Püdelsów, który dla obu muzyków stał się pierwszym komercyjnym tryumfem. - Kluczem do sukcesu okazał się tytuł albumu "Psychopop", który kupiły media - wspomina Deriglassof. - Z drugiej strony rzadko grywano tę płytę w radiu. Może poza piosenkę "Jestem sam", którą traktowano jako szczerze wyznanie, choć my robiliśmy sobie w niej jaja ze sfrustrowanych kolegów.
Dziś Olaf Deriglasoff stoi na czele autorskiej formacji i, jak przyznaje, rozpoczyna w swojej karierze okres podsumowań. Pierwsze zgotowali mu Anna Gacek i Tomasz Żąda.
Następne w kolejnej trójkowej "Historii pewnej płyty" - w niedzielę (1 stycznia) o godzinie 9.00.