Zieliński: dźwiga się głową, nie mięśniami

PAP
Artur Jaryczewski 03.08.2012
Zieliński: dźwiga się głową, nie mięśniami
foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Sprawdziły się słowa Szymona Kołeckiego: na igrzyskach dźwiga się głową, nie mięśniami i ciałem - przyznał mistrz olimpijski w podnoszeniu ciężarów Adrian Zieliński.

Zieliński w Londynie wygrał rywalizację w kategorii do 85 kg. Najtrudniejszym momentem w zawodach była pierwsza niezaliczona próba w podrzucie ze sztangą ważącą 206 kg. - Byłem zdziwiony, ale sędziowie różnie opiniują podejścia. Niektóre są ładne i czyste, a oni widzą błędy techniczne. Nie wiem, czy mają spaczone oczy, może powinni udać się do okulisty. Światowa federacja powinna zmienić przepisy, bo przecież chodzi o to, aby sztanga była w górze - zaznaczył.

- Już na rozgrzewce trener mówił: jesteś spokojny, będzie dobrze. Wiedziałem, że trzeba podnieść 211 kg, bo ten wynik daje medal, nie sądziłem tylko, że złoty. Kolejni zawodnicy podchodzili do sztangi i się wykruszali (…) Byłem świetnie przygotowany, ale w rwaniu popełniłem błąd techniczny. Zaś w podrzucie sztanga mi nie "ważyła". Gdybym wcześniej zaliczył 211 kg, to może poszedłbym na wynoszący 215 kg rekord olimpijski, aby postawić kropkę nad i - powiedział po zdobyciu złotego medalu Adrian Zieliński.

Polski mistrz olimpijski podkreślił, że jego sukces ma "wielu ojców”. - Wiele osób przyczyniło się do tego medalu - trenerzy, rodzina, dziewczyna, Kołecki i inni. Chciałbym go jednak dedykować zmarłemu trenerowi Ireneuszowi Chełmowskiemu. To dla ciebie trenerze.

Londyn 2012 - serwis specjalny >>>

PAP/aj

sortuj
liczba komentarzy: 0
    Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!