Piotr Gociek: Łączymy się ze Strasburgiem, a tam czeka Ryszard Czarnecki, europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry, panie pośle.
Ryszard Czarnecki: Witam pana, witam państwa serdecznie.
Do wczoraj wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. To ile czasu na spakowanie rzeczy z gabinetu pan dostał? Dzień, tydzień, miesiąc?
To metafora. Rzeczywiście wczoraj zostałem odwołany, chociaż gdyby nie zmiana czy interpretacja regulaminu Europarlamentu, która nie zaliczyła... po raz pierwszy w historii Parlamentu Europejskiego nie zaliczyła głosów wstrzymujących do liczby głosów wszystkich oddanych, no to dalej byłbym wiceprzewodniczącym Parlamentu.
No, pan wprost mówił w wywiadzie dla portalu Wirtualna Polska, że doszło do nocnej manipulacji regulaminem. Dotąd, by odwołać polityka ze stanowiska, była wymagana liczba 2/3 obecnych na sali, głosy nieważne liczono na korzyść odwoływanego, wedle nowych reguł...
Głosy wstrzymujące.
Głosy wstrzymujące. Wedle nowych reguł, które ustalono dzień wcześniej, to się zmieniło. I to podobno politycy PO i PSL tego chcieli. Tak rzeczywiście było, że to oni mają taką siłę, że pod ich naciskiem zmieniono te reguły?
Oni chcieli, z tego, co my wiemy, głosowania tajnego, tak, aby polska opinia publiczna, aby polscy wyborcy nie wiedzieli, że politycy PO i PSL-u (akurat mówię o PSL-u, ponieważ prezes PSL zapowiedział, że będą głosować za moim odwołaniem), żeby polscy wyborcy...
No tak, to nie mieli nic do ukrycia, skoro mówił, że będą...
...żeby polscy wyborcy nie wiedzieli, jak głosują, a chcieli głosować za odwołaniem polskiego wiceprzewodniczącego Europarlamentu, nie mając żadnej gwarancji, że następcą Polaka będzie Polak. Natomiast co do tej zmiany regulaminu, no to rzeczywiście te głosy wstrzymujące były liczone do kworum, ale nie były liczone wbrew artykułowi 21 regulaminu Europarlamentu przy liczeniu głosów przy odwołaniu. Tam liczono tylko głosy za i przeciw. Richard Corbett, brytyjski europoseł, socjalista z Wielkiej Brytanii powiedział, że to zdarzyło się po raz pierwszy w historii Europarlamentu, a wie, co mówi, ponieważ sam był twórcą tej poprawki szereg lat temu.
Ale z informacji Polskiego Radia wynika, że podobno pana ma zastąpić na stanowisku wiceprzewodniczącego Europarlamentu poseł Zdzisław Krasnodębski. Czyli to nie jest, że Polska coś straci, tylko po prostu nastąpi wymiana jednego polskiego polityka na innego.
Znaczy wie pan, tutaj to nie jest kwestia powołania, tylko wyboru. I z tego, co wiemy, liberałowie szykują kandydaturę pani Gesine Meißner, która zresztą kandydowała na wiceprzewodniczącą Europarlamentu w listopadzie i przegrała z włoskim eurosceptykiem Fabio Massimo Castaldo. I wbrew obietnicom pana Verhofstadta, o którym sami belgijscy politycy, flamandzcy politycy mówią, żeby mu nie wierzyć, ona ma być zgłoszona przez grupę posłów liberalnych, no i w starciu z kandydatem konserwatystów pewnie może mieć spore szanse. Więc proszę na razie z góry nie przesądzać wyniku wyborów. Ja, oczywiście, bardzo chciałbym, żeby żeby Polaka zastąpił Polak, natomiast problem polega na tym, że nie ma takiej pewności. Słyszymy też o kandydacie frakcji Zielonych. W sytuacji, gdy mamy do czynienia po raz kolejny z taką nawet może nie egzotyczną koalicją socjalistyczno–liberalno–zielono–komunistyczno–chadecką i tam jest z tymi komunistami Platforma i PSL, to przy takiej większości wcale nie jest powiedziane, kto wygra, czy konserwatysta, czy liberał. Liberał ma (...) szanse.
Panie pośle, ale można było tego wszystkiego uniknąć. Władysław Kosiniak–Kamysz wczoraj mówił, uzasadniając to, że europosłowie PSL będą głosowali za pana odwołaniem, mówił tak: „Słowo przepraszam w polityce nikogo nie hańbi”. No to wystarczyło powiedzieć to przepraszam i tych wszystkich rozważań i głosowania nad pana odwołaniem byśmy uniknęli.
Też tego nie wiemy. Myślę, że tak naprawdę scenariusz był przeciwników Polski inny, żeby mnie i tak, i tak wytarzać w pierzu, a potem odwołać. Natomiast tak, ja przyznaję, że dostawałem różne oficjalne, a także sporo nieoficjalnych sygnałów, żebym przeprosił, pokajał się, ukorzył, to wtedy nie będzie odwołania ze stanowiska, tylko pytanie: za co ja mam przepraszać? Może najpierw powinna przeprosić, no, taka twarz obecnie PO i głos PO, pani von Thun Hochenstein, która z donosami na Polskę latała do zagranicznych mediów, która przedstawiała tam Polskę jako kraj ogarnięty dyktaturą, gdzie demokracji nie ma. No, to jest kreowanie skandalicznie nieprawdziwego wizerunku naszej ojczyzny za granicą. Ona też głosowała za uruchomieniem sankcji wobec państwa polskiego, nie wobec rządu, wobec państwa polskiego w połowie listopada, popierając tą antypolską rezolucję Europarlamentu, podobnie jak szereg innych polityków Platformy Obywatelskiej. W związku z tym jeżeli ktoś ma przepraszać, to przede wszystkim Polskę i Polaków powinna przeprosić ta pani europoseł PO i twarz PO.
A może tej pani europoseł pan powinien podziękować, bo dzięki tej aferze to myślę, gdyby jakaś niezależna agencja PR policzyła, zyskał pan promocję i reklamę wartą wiele, wiele milionów złotych.
Wie pan, ja w tych kategoriach polityki nie traktuję, jako słupków piarowskich, traktuję to jako służbę własnemu krajowi. I myślę, że dobrze mu przez cztery lata służyłem. Będę dalej służył jako europoseł. Rzecz w tym, że to nie był spór mój z takim czy innym politykiem PO. To jest spór, fundamentalny spór dwóch obozów politycznych, z czego jeden, nasz, obóz patriotyczny, uważa, że polskie sprawy należy rozstrzygać w Polsce, że to jest normalna rzecz konflikt w demokracji, ale to niech rozstrzyga kartka wyborcza, to niech rozstrzygają polskie instytucje w naszym kraju. Druga strona, drugi obóz uważa, że zagranica jest punktem odniesienia, że zagranica – czy instytucje międzynarodowe, czy jakieś ważne kraje – będą rozstrzygać nasze wewnętrzne spory, będą wpływać na to i będą oceniać, kto jest dobry, kto dobry nie jest.
To á propos ocen zagranicy...
Tu jest różnica.
A propos ocen zagranicy, jak Europarlament przyjął czy zauważył tę kwestię, która tak mocno zaciążyła ostatnio na relacjach polsko–izraelskich, a także sprawiła, że kilka słów krytycznych od Departamentu Stanu Stanów Zjednoczonych usłyszeliśmy, czyli nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej?
Nie ma żadnego oficjalnego stanowiska Europarlamentu w tej sprawie, ale muszę powiedzieć (tu może zaskoczę pana) miałem z racji, oczywiście, tego, co się działo w Europarlamencie i tego wniosku o moje odwołanie, miałem dziesiątki rozmów z europosłami z bardzo wielu krajów, z różnych frakcji i muszę panu powiedzieć, że nigdy ta sprawa nie wypłynęła. No więc to nie jest tak, że... Owszem, ja wiem, że... W poniedziałek na przykład czytałem New York Times, tam był artykuł na pierwszej stronie na ten temat, on żyje w mediach, znam wypowiedzi Rexa Tillersona, natomiast muszę powiedzieć, że nie jest to punkt odniesienia, przynajmniej w tych rozmowach, które ja miałem, a miałem bardzo ich wiele, nie jest to punkt odniesienia dla europosłów z bardzo wielu krajów. Natomiast co do tego oświadczenia sekretarza stanu USA, to myślę, że w przyszłości urzędnicy Departamentu Stanu powinni lepiej przygotować szefa MSZ–u amerykańskiego, ponieważ mam wrażenie, że jego stanowisko jest oparte o bardzo poważne nieporozumienia i...
To na koniec jeszcze...
...i chyba dobrze mu tego tekstu nie przetłumaczono, tej ustawy.
Na koniec jeszcze o tym, co dzieje się w Niemczech. Tam bliżej wielkiej koalicji i po raz kolejny Angela Merkel została kanclerzem. Wielka koalicja CDU–SPD z Martinem Schulzem jako ministrem spraw zagranicznych. To jest chyba dla Polski niepokojąca informacja.
Kanclerz Merkel wyrówna rekord kanclerza Kohla, ale powinna uważać, bo przypomnę, kanclerz Kohl w swojej czwartej kadencji po dwóch latach został... no, ustąpił, został zmuszony do dymisji. Musi o tym pamiętać. Tak, Martin Schulz był bardzo niechętny Polsce jako szef Parlamentu, był bardzo niechętny w kampanii jako lider SPD, również miał ostatnio wypowiedzi bardzo nieprzyjazne naszemu krajowi. No, pytanie: czy ministrowi spraw zagranicznych rządu w Berlinie można tyle, ile szefowi Europarlamentu? Myślę, że musi być bardziej powściągliwy, bo jest kwestia po prostu interesów Niemiec i także sytuacji gospodarczej z Polską. Natomiast rzeczywiście być może porównując Martina Schulza na przykład z Franzem Walterem Steinmeierem, który jest obecnie prezydentem Republiki Federalnej Niemiec, kiedyś był szefem MSZ, on był bardziej otwarty. No cóż, mam nadzieję, że polityka zagraniczna jednak – tak jak wcześniej – w rządzie Große Koalition czarno–czerwonym CDU–CSU–SPD jednak będzie w dalszym ciągu w rękach kanclerz Merkel.
O czym mówił Ryszard Czarnecki, do wczoraj wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, a od dziś po prostu europoseł Prawa i Sprawiedliwości. Rozmowa dzięki połączeniu ze studiem Europarlamentu w Strasburgu. Dziękuję, panie pośle.
Dziękuję, pozdrawiam bardzo serdecznie.
JM