W Irlandii na początku marca odbyły się wybory parlamentarne. Rządząca koalicja, składająca się z Fine Gael i Partii Pracy, zwyciężyła, ale nie udało się jej zachować większości w parlamencie. Opozycyjna centrowa Fianna Fail zajęła w wyborach drugie miejsce, a lewicowa Sinn Fein - historycznie związana z uznawaną jako organizacja terrorystyczna Irlandzką Armią Republikańską i odnosząca również sukcesy w Irlandii Północnej - stała się trzecią siłą w parlamencie. Wybory są wyznacznikiem zmian społecznych, jakie zachodzą w Irlandii, będącej „cudownym dzieckiem” Unii Europejskiej. Kraj ten był przykładem bardzo dobrego wykorzystania funduszy unijnych, doskonale radził sobie w trudnych warunkach gospodarczych. Po kryzysie Irlandia miała być w Unii Europejskiej dowodem na to, że strategia zaciskania pasa ma sens. Kraj zakończył program naprawy i pokazał, że – w przeciwieństwie np. do Grecji – ten program działa. Jednak „celtycki tygrys”, jak nazywano Irlandię, nie wyszedł z kryzysu całkiem bez szwanku. Odczuwalne jest w ostatnich latach zubożenie społeczeństwa. Dlatego w kraju coraz bardziej popularne jest ugrupowanie antysystemowe przeciwko ubóstwu „against austerity”. Sytuacja w kraju nie przekłada się jednak na nastroje antyeuropejskie i antyunijne obywateli. Nawet Sinn Fein jest proeuropejską partią, która Unię Europejską - np. wybory do Parlamentu Europejskiego - traktowała jako szansę pokazania trudności ze zjednoczeniem Irlandii. Partia liczy, że poprzez Brexit mogłoby nastąpić zjednoczenie Irlandii.
Rozmowa z Szymonem Bachrynowskim z Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Kaliszu.