Polskie Radio

Sygnały Dnia 25 sierpnia 2022 roku, rozmowa z Henrykiem Kowalczykiem

Ostatnia aktualizacja: 25.08.2022 07:15
Audio
  • Henryk Kowalczyk: wsparcie przedsiębiorców jest z Funduszu Pracy, jest w bardzo dobrej kondycji finansowej, jest bardzo duży zapas środków finansowych (Sygnały Dnia/Jedynka)

Red. Krzysztof Świątek: W naszym studiu w Przemyślu wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. Dzień dobry, panie premierze.

Henryk Kowalczyk: Dzień dobry, witam pana redaktora, witam radiosłuchaczy.

Red.: Panie premierze, dziś mają zostać przedstawione szczegóły rozwiązań dotyczące wsparcia przedsiębiorców z branży turystycznej, gastronomicznej, także sportowo-rekreacyjnej, tych, którzy ucierpieli wskutek katastrofy ekologicznej Odry. Kto będzie mógł liczyć na pomoc i w jaki sposób ta pomoc będzie udzielona?

H.K.: Ta pomoc będzie udzielana tym, którzy byli zmuszeni zaprzestać swojej działalności gospodarczej albo ponieśli straty czy z powodu zaprzestania działalności gospodarczej o 50% głównie z powodu zakazu korzystania z Odry, bo to jest ta główna przyczyna. I to są przedsiębiorcy turystyczni, przedsiębiorcy, którzy łowili ryby, to są też przetwórcy, którzy tam korzystali z tych odłowionych ryb. A więc to jest wykazanie spadku przychodów o 50% z powodu właśnie zakazu korzystania z Odry będzie uprawniało do ubiegania się o rekompensaty z tego tytułu.

Red.: A skąd rząd...

H.K.: Szczegóły to przygotowuje pani minister Maląg, minister rodziny i pracy, i stąd pewnie... te szczegóły są jeszcze w ostatnich godzinach uzgadniane, stąd pewnie tam precyzyjne informacje można uzyskać.

Red.: Panie premierze, to jeszcze jedno pytanie. A skąd rząd znajdzie pieniądze na wsparcie tych przedsiębiorców? Czy to są jakieś środki z rezerwy budżetowej?

H.K.: Nie, to wsparcie przedsiębiorców jest z Funduszu Pracy, ponieważ Fundusz Pracy jest w bardzo dobrej kondycji finansowej, jest duży zapas, bardzo duży zapas środków finansowych, tak można powiedzieć, dlatego że sytuacja na rynku pracy jest znakomita, jesteśmy... rekordowo niskie bezrobocie, a więc składki wpływają, a wydatki z Funduszu Pracy są... z tego powodu, że jest mało bezrobotnych, są niewielkie, stąd tam jest źródło finansowania tego typu rekompensat.

Red.: ANWIL wstrzymał produkcję nawozów, a Grupa Azoty ograniczyła produkcję nawozów przez wysokie ceny gazu. Jeżeli chodzi o te ceny gazu do produkcji nawozów, to wzrost w ostatnim tygodniu o 41%, a od początku wojny na Ukrainie o 218%. Premier zobowiązał pana do tego, żeby stworzyć albo mechanizm produkcji, albo zakupu nawozów. Jakie działania pan podejmie w związku z tym?

H.K.: Rzeczywiście ceny gazu wzrosły ostatnio o kilkadziesiąt procent, ale to jest jak gdyby przelanie czary goryczy, bo tak naprawdę to ceny gazu w stosunku do poprzedniego roku to wzrosły 10-krotnie, więc to jest ta cena, która już naprawdę stwarzała barierę w produkcji albo produkcję nawozów o bardzo wysokich cenach. Stąd Grupa Azoty, wykorzystując może tę sytuację, że i tak planowane przeglądy techniczne musi kiedyś zrobić, więc wykorzystała ten moment, że ten przegląd techniczny zrobi wtedy, kiedy jest ten szczytowy okres ceny gazu. Natomiast na Radzie Ministrów podjęliśmy decyzję, premier podjął decyzję o tym, żebyśmy wspólnie, ja wspólnie z premierem Sasinem, przygotowali taki system, który by umożliwił zakup rolnikom nawozów po umiarkowanej cenie, ale przede wszystkim też żeby zachować ciągłość produkcji, bo to jest też ważne, może nawet ważniejsze niż cena. Stąd pracujemy nad tym systemem. Na razie nie chcę mówić o szczegółach, mamy już jakieś tam pomysły i uzgadniamy pewne rozwiązania. Te rozwiązania przedstawimy na najbliższej Radzie Ministrów.

Red.: Panie premierze, ale tutaj te szczegóły są bardzo istotne. Słuchają nas właśnie rolnicy. Pan mówi o tym, że jakaś możliwość preferencyjnego zakupu nawozów. To może chociaż pan pomysły zdradzi.

H.K.: Tu może nie tyle preferencyjny zakup nawozów, bo w tym momencie Grupa Azoty musi zachowywać się rynkowo, więc tutaj bardziej pracujemy nad tym, w jaki sposób ulżyć grupom, czyli zakładom produkującym nawozy, w zakupie gazu. W tym kierunku będziemy szli.

Red.: Panie premierze, a jeżeli chodzi o te rezerwy nawozów 100 tysięcy ton, na ile to może starczyć?

H.K.: To jest ponad 100 tysięcy znacząco, bo to jest bezpośrednio w zapasach Grupy Azoty, w zapasach spółki Agrochem, która jest dystrybutorem, oficjalnym dystrybutorem Grupy Azoty, ale też są to zapasy i ANWILU, i w innych zakładach. Również dealerzy, którzy kupują i są pośrednikami w sprzedaży nawozów z Grupy Azoty i innych, też mają swoje zapasy. Więc oceniam, że na jesienne dawkowanie nawozów wystarczy. Natomiast to nie jest uspokajające do końca, dlatego że na wiosnę dużo więcej stosuje się nawozów i musimy przygotowywać się, aby tych nawozów nie zabrakło, na wiosnę przede wszystkim. Stąd może nie jest to działania aż takie pilne z dnia na dzień, ale bardzo istotne, abyśmy w ciągu tygodnia, dwóch tygodni ten problem jakoś rozwiązali. Na jesień tych nawozów wystarczy spokojnie, natomiast już na wiosnę musimy dbać o to, aby były one produkowane chociaż trochę taniej.

Red.: Ale lider Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz grzmi, że to ograniczenie bądź wstrzymanie produkcji nawozów to jest katastrofa, i mówi o tym, że zagrożone jest bezpieczeństwo żywnościowe Polski.

H.K.: Ja już słyszałem wiele słów, jak to zagrożone były interesy rolników, że się zboże z Ukrainy sprowadziło, że nie będą mieli gdzie sprzedać, teraz zagrożenie bezpieczeństwa żywnościowego Polski. Naprawdę jeszcze nie było sytuacji takiej i nie będzie, mogę pana przewodniczącego Kosiniaka-Kamysza zapewnić, że nie będzie sytuacji, że rolnicy nie będą mieli nawozów do wysiewu. Więc naprawdę... Opozycja ma swoją, oczywiście, rolę, ale sianie paniki jest absolutnie niepotrzebne.

Red.: Panie premierze, to kwestia cen żywności, bo często jest tak, że jeżeli chodzi o duże sieci handlowe... posłużę się przykładem tak zwanego dopieku, duże sieci handlowe otrzymują na przykład ciasto pod ten dopiek pieczywa, które sprzedają potem u siebie w sklepach. To są zwykle kontrakty roczne. Czy to nie jest tak, że do grudnia możemy być w miarę spokojni, a taki znaczący wzrost cen żywności może nastąpić w styczniu, kiedy będą zawierane nowe kontrakty?

H.K.: Ja myślę, że te kontrakty, które są, i ceny wyrobów spożywczych czy chleba one już wzrosły, skonsumowane zostały wzrosty cen przede wszystkim surowca, zbóż, mąki, ale też i cen energii. Pamiętajmy, że ta cena energii, cena gazu już wzrosła i akurat od 1 stycznia może nastąpić jeszcze jakiś ruch, ale on nie będzie już taki znaczący, jak to było do tej pory. Więc tutaj patrzymy na to trochę spokojniej, ale oczywiście też bierzemy pod uwagę sytuację energetyczną tych zakładów przetwórczych, no właśnie choćby piekarni czy innych zakładów przemysłu spożywczego.

Red.: Panie premierze, pan wspomniał o zbożu z Ukrainy. Kiedy rozmawialiśmy ostatnio, pan przedstawiał dane do 30 czerwca, wtedy pan powiedział 640 tysięcy ton zbóż. Ostatnio w radiowej Trójce pan informował o tym, że to już jest około miliona ton. Co się dzieje z tym zbożem? Jaki to ma wpływ na polskich rolników?

H.K.: Właśnie nie ma to aż tak dużego wpływu na polskich rolników, dlatego że w tym czasie, jak informowałem o tych 640 tysiącach ton zboża sprowadzonych zbóż z Ukrainy, to równocześnie milion 400 tysięcy ton wywiezionego zboża. Teraz, jeśli mówimy o milionie ton sprowadzonych zbóż z Ukrainy, to wywieziono w tym czasie 2,2 miliona ton, a więc jest to tak mniej więcej 2,5 raza tyle się wywozi co przywozi. Więc tak naprawdę zboże z Ukrainy nas nie zalewa i skup trwa naprawdę w sposób normalny, ceny nie są zaniżane. Chociaż nie ukrywam, że pewnie podmioty skupujące chciałyby na tym zarobić i wzbudzały po to panikę wśród rolników, żeby rolnicy sprzedawali zboże w sposób nagły, po zaniżonej cenie. To się nie udało na szczęście, rolnicy zachowali rozsądek, a my zorganizowaliśmy tak ten skup, że on jest w tej chwili bardzo bezpieczny. Ja wczoraj również byłem na jednym z punktów skupu na Lubelszczyźnie tuż przy granicy i właśnie cena pszenicy w tym momencie 1600 złotych za tonę. Więc naprawdę są dobre warunki i rzeczywiście wszystkie te głosy, które były na początku żniw, widać, że one naprawdę miały tylko służyć sianiu paniki, ale tak naprawdę nie miały nic wspólnego z rzeczywistością.

Red.: Henryk Kowalczyk, wicepremier, minister rolnictwa, jest gościem Sygnałów Dnia. Ciąg dalszy naszej rozmowy na portalu Polskiego Radia i w mediach społecznościowych radiowej Jedynki.

*

Red.: Panie premierze, to jeszcze odwołam się do danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, jeżeli chodzi o sezon od lipca ubiegłego roku do czerwca tego roku. Podano, że spadł eksport ziarna zbóż z Polski aż o 13%. Co to oznacza? Jakie są powody? Jakie mogą być konsekwencje?

H.K.: Powody są przede wszystkim takie, że w momencie, kiedy wybuchła wojna w Ukrainie, to praktycznie eksport ziarna z Polski zamarł przez pierwszych kilka, no, kilkanaście tygodni praktycznie był symboliczny. Przez, jeśli dobrze pamiętam, to od stycznia do marca tak naprawdę wyeksportowano zboża bodajże około 70 tysięcy ton, czyli tyle co nic w stosunku do poprzednich... w porównaniu do poprzednich lat. Ja myślę, że jest to dobre zachowanie, ponieważ my musimy cały czas pamiętać o tym, że kryzys żywnościowy może... światowy kryzys żywnościowy może być przed nami, że na Ukrainie tych zbóż jest dużo mniej w tym sezonie, więc całkowicie racjonalne jest gromadzenie zapasów. Niektóre kraje wręcz zakazały administracyjnie eksportu. Ja przypomnę – taką decyzję podjęły Węgry w marcu, ale też i wiele innych krajów na świecie też podejmowało takie decyzje o zakazie eksportu. Więc w sposób naturalny myśmy takich decyzji nie podejmowali, ale nie zachęcaliśmy do eksportu, do wywozu ziarna z Polski, bo ważne jest bezpieczeństwo żywnościowe, ważne, żeby tego ziarna nie zabrakło w Polsce.

Teraz ten eksport trochę nabrał tempa, ale to ze względu na to, że jednak już widać, że zbiory tegoroczne są dobre, a przecież w marcu, w kwietniu trudno było mieć było pewność. Zresztą właściwie do połowy maja to było bardzo mocne zagrożenie suszą, dopiero od połowy maja te deszcze zaczęły trochę padać. Więc i rolnicy trzymali zapasy, i firmy przetwórcze. Więc jest to bardzo dobre, naturalne zachowanie i tak powinno być, powinniśmy jednak myśleć cały czas o bezpieczeństwie żywnościowym i nie stymulować tak bardzo mocno eksportu w tym momencie, kiedy na świecie może zabraknąć zbóż.

Red.: Wspomniał pan o suszy. Czy ta susza... Mówi pan, że ona, jak rozumiem, w umiarkowany sposób czy właściwie w niewielki sposób wpłynęła na zbiory, ale czy ta susza, której w tej chwili doświadczamy, będzie miała jakiś wpływ na ceny żywności w przyszłości?

H.K.: W tym momencie susza tak naprawdę jest tylko zagrożeniem już dla zbiorów kukurydzy, z tym, że na szczęście w Polsce w tym roku, w tym sezonie susza występuje w ograniczonych ilościach. Oczywiście, to dla rolników, którzy są dotknięci suszą, to jest mało pocieszające, te moje słowa, ale patrząc tak na Polskę całą, to w tej chwili przy produkcji zbóż i kukurydzy susza jest na niewielkim obszarze kraju, głównie występuje w okolicach Wielkopolski tak na pograniczu z Dolnym Śląskiem, Lubuskim, Zachodniopomorskim, ale to nie jest taka susza, którą przeżywaliśmy w roku 2018 czy 19, stąd też dobre plony. I również w tej sytuacji nie spodziewam się, aby obecne deszcze, opady, nie spodziewam się, aby to wpłynęło w skali kraju na zmianę ilości plonów tak bardzo. Natomiast u pojedynczych rolników może być rzeczywiście gdzieś, bo te opady są jednak punktowe, to są burze, to są nieregularne opady, nie ciągłe, na obszarze całego kraju, więc i ta susza występuje punktowo.

Red.: Pan premier wspomniał wcześniej o tym, że racjonalnym jest magazynowanie zbóż w kraju, także o tym, że niektóre kraje, takie jak Węgry, taki zakaz nawet wprowadziły eksportu. I mówił pan o tym, że to zagrożenie takim ogólnoświatowym kryzysem żywnościowym nie minęło. Nie minęło pomimo tego, że ten transport zboża czy zbóż z Ukrainy został uruchomiony?

H.K.: Tak, dlatego że ten transport jest na razie skromny w stosunku do potrzeb. Ukraina potrzebuje eksportować, wywozić ze swojego kraju 4–5, nawet więcej milionów ton zboża miesięcznie. W tej chwili ten transport, który został uruchomiony przez Morze Czarne, określa się, że jest około miliona ton zbóż miesięcznie. Więc jak widać, nie jest to wiele. Pamiętajmy, że Ukraina przed wojną eksportowała około 60–80 milionów ton zbóż rocznie, więc są to ogromne ilości. W tym roku, niestety, te plony na Ukrainie też będą dużo mniejsze. Według informacji ministra rolnictwa Ukrainy, z którym jestem w stałym kontakcie, szacowali, że plony mogą być o połowę mniejsze, czyli o 60 milionów ton. Ja mam nadzieję, że nie będzie to aż tyle, ale nawet jeśli to będzie kilkadziesiąt, 30, 40 milionów ton mniej, to jest to znaczny wyłom na rynku zbóż, stąd... No i trudności wywozowe nadal, one nie zostały usunięte całkowicie. Złagodzone, to oczywiście jest... i presja na Polskę można powiedzieć trochę zmalała dzięki temu, ale to nie są wystarczające ilości ani transportowe, ani tym bardziej plonów na Ukrainie.

Red.: A jak wygląda właśnie ten transport zbóż przez Polskę? Polska miała tutaj wspierać Ukrainę. Czy Polska dostała jakieś wsparcie w tym zakresie?

H.K.: No, Polska wspiera Ukrainę na miarę swoich możliwości, świadczy o tym choćby ten milion ton, który z Ukrainy został... bo ten import zbóż no to jest oczywiście Ukraina. Natomiast myśmy apelowali do Komisji Europejskiej, która wydała komunikat 12 maja o zorganizowaniu korytarzy solidarnościowych, o pomocy, o koordynacji wywozu zbóż. Niestety, nie ma tu żadnych konkretnych środków pomocowych, bo my apelowaliśmy, ja pisałem takie pismo do komisarzy z ministrem Adamczykiem wspólnie o dostarczenie nam urządzeń przeładunkowych na granicę mobilnych, kontenerów czy naczep samochodowych. Chodzi o to, że jednak jest różnica szerokości torów i to zboże, jeśli transportujemy kolejowo, bo trzeba przeładowywać na granicy i stąd tutaj ta pomoc jest najistotniejsza, ale niestety, żadnej technicznej pomocy ani finansowej nie otrzymaliśmy, no i nadal nie otrzymujemy. I stąd myślę, że Europa w końcu się ocknie Zachodnia, bo patrząc na możliwości, na potencjalne możliwości niedoborów żywności w Afryce Północnej, w krajach Bliskiego Wschodu, to może nastąpić fala migracji humanitarnej. Więc sądzę, że... cały czas to podkreślam, jak na razie konkretów jeszcze nie ma.

Red.: Panie premierze, to jeszcze kwestia decyzji Rady Ministrów ostatniej, dotyczącej projektu nowelizacji ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Ta nowelizacja ma zagwarantować samorządom niemal 14 miliardów złotych już w tym roku. Dlaczego taki krok? I czy samorządy w jakiś sposób będą obligowane do wydania tych środków na określone cele? Czy będą miały całkowitą swobodę?

H.K.: To będzie... Ta nowelizacja ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego przede wszystkim kompensuje, i to z nawiązką, ubytki w podatku PIT. Pamiętajmy, że od 1 lipca weszła nowa ustawa o podatku PIT, kiedy obniżamy podatki z 17 na 12%, to jest bardzo istotna rzecz. Część z udziałów podatku mają samorządy i stąd decyzja o kompensacji dla samorządów tego ubytku, ale kompensacja z dużą nawiązką, powiedzmy sobie szczerze, dlatego że ta nawiązka przede wszystkim jest dla samorządów mniejszych, bo oprócz tego, że będzie to algorytmem policzone dla samorządów jako ubytek PIT, to jeszcze ta subwencja nie będzie mniejsza dla każdej gminy, nawet tej małej, niż 2 miliony 888 tysięcy, to jest prawie 3 miliony złotych, i to jest na wydatki bieżące, dla powiatów to jest minimum 6 milionów. A więc są to bardzo ważne środki finansowe przeznaczone również na wydatki bieżące. O to samorządy apelowały, nie tylko na inwestycje.

Więc rodzaj subwencji pozwala na określenie, że jest to bardzo elastyczny sposób wydawania tych środków finansowych. Ja wczoraj spotykając się między innymi na Podkarpaciu z samorządami, jak mówiłem o szczegółach tego, to byli ogromnie zadowoleni, szczególnie wójtowie gmin, bo rzeczywiście jest to wielka pomoc dla samorządów, no i to też świadczy o takiej polityce zrównoważonego rozwoju, czyli pomoc tym większa, im samorząd jest mniejszy czy uboższy. Więc to jest bardzo istotne rozwiązanie, na które przeznacza się prawie 14 miliardów złotych, stąd myślę, że samorządy, jak już zobaczą to w swoich kasach, to będą bardzo zadowolone. O to zresztą apelowały, żeby na wydatki bieżące w momencie wzrostu kosztów różnego typu, żeby te pieniądze były.

Red.: Panie premierze, ostatnia minuta, więc ostatnie pytanie. Kwestia warunków Pawła Kukiza dotyczących obniżenia progu frekwencyjnego umożliwiającego odwołanie prezydenta miasta czy wójta, burmistrza. Trwa dyskusja na ten temat, o ile ten próg... ile ten próg powinien wynosić, żeby po prostu referendum było ważne. Jakie jest pana zdanie w tej sprawie?

H.K.: Próg jakiś powinien być, dlatego że w tym momencie po pierwsze – żeby też uruchomić referendum, to jest pierwsza podstawowa sprawa, dlatego że już samo głosowanie, jeśli się odbywa, no to nad tym obniżeniem progu możemy dyskutować, natomiast ważne jest, aby też był istotny próg dla inicjatywy referendalnej, bo to jest istotne, żeby też nie było sytuacji takiej, że co kilka może miesięcy będzie wniosek o referendum o odwołanie wójta czy burmistrza, dlatego że to wtedy zdestabilizuje sytuację samorządów. Ale oczywiście tu dyskusja jest otwarta i moje zdanie jako doświadczonego samorządowca to przede wszystkim ważne jest, aby był próg dla inicjatywy referendalnej. Natomiast już jakie referendum się odbywa, no to wtedy o tym progu można spokojnie dyskutować. I o jego obniżeniu.

Red.: Wicepremier, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk był gościem Sygnałów Dnia. Dziękuję bardzo, panie premierze.

H.K.: Dziękuję, pozdrawiam.

JM