Polskie Radio

Rozmowa dnia: Andrzej Siezieniewski

Ostatnia aktualizacja: 01.03.2013 08:15

Krzysztof Grzesiowski: Prezes Zarządu Polskiego Radia pan Andrzej Siezieniewski. Dzień dobry, panie prezesie.

Andrzej Siezieniewski: Witam państwa.

K.G.: Pozwolę sobie przypomnieć fragment rozmowy z 12 kwietnia ubiegłego roku, w tym studiu rozmowa odbywała się w sprawie przyszłości: Jeśli można na koniec, gdyby zechciał pan, panie prezesie, pamiętać o dacie przyszłorocznej 1 marca 2013 roku i umieścić to w planach programowych. Odpowiedź prezesa: Już ją sobie zapisałem, natomiast po programie wyjaśnimy, co to jest. 40 lat minęło Sygnałów dnia, praktycznie rzecz biorąc. Fantastycznie, odpowiedział pan prezes, z całą pewnością spotkamy się, mam nadzieję, że... a nie, mam nadzieję, jeżeli Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji stworzy nam warunki do funkcjonowania. No to stworzyła, skoro się spotykamy.

A.S.: Tak można powiedzieć, to znaczy przede wszystkim słuchacze nam stworzyli warunki do tego, żeby egzystować dalej, ponieważ ubiegły rok zakończył się dobrym wynikiem finansowym spółki. Oczywiście to jest zasługa po pierwsze tych, którzy abonament płacili, ale także zarządu spółki, powiem nieskromnie, który starał się dostosować możliwości programowe do potencjału finansowego, jakim dysponowaliśmy. Udało się zsynchronizować te dwa wektory, spółkę mamy zbilansowaną i dzięki temu możemy się dzisiaj spotkać i dzisiaj rozmawiać o jubileuszu Sygnałów dnia. Ja trochę potem miałem wyrzuty sumienia, że nie pamiętałem o tej dacie 1 marca w czasie rozmowy w kwietniu...

K.G.: To było przy okazji innej ważnej daty.

A.S.: Przy okazji innej ważnej daty, ale w końcu też z tymi Sygnałami byłem związany, może nie od samego początku, ale od końca 1974 roku, więc wypadałoby pamiętać. Szybko mi przypomnieliście, no i mam nadzieję, że zarząd stanął na wysokości zadania, zadam takie pytanie panom redaktorom i patrzę na...

K.G.: To my już o wszystkim wiemy, czy jeszcze będą jakieś niespodzianki?

A.S.: Nie, nie, to znaczy wiecie już o wszystkim, bo gala się odbyła, bardzo uroczysta gala, a honorowy Złoty Mikrofon stoi przed panami.

K.G.: Tak, to prawda, jeszcze raz dziękujemy za przyznanie nam Honorowego Złotego Mikrofonu. Pan powiedział, panie prezesie, z Sygnałami związany od roku 74 mniej więcej, a początek był w 72?

A.S.: Tak, pracę w radiu rozpocząłem od 72 roku, od listopada w redakcji Z kraju i ze świata, to była naczelna redakcja informacji Polskiego Radia, jako stażysta, a ponieważ Aleksander Tarnawski, zastępca naczelnego redaktora, Naczelnej Redakcji Informacji przyglądał się zwłaszcza młodzieży radiowej i spośród tej młodzieży rekrutował załogę Sygnałów dnia, to po pewnym czasie przyglądania się także i ja miałem to szczęście być zaliczonym do grona osób, które mogą przed mikrofonami Sygnałów dnia występować. I tak też się stało. Pisałem dzienniki, pisałem przeglądy prasy, wyjeżdżałem w teren także, więc poznałem smak tej pracy od świtu do godziny 9.

K.G.: Ale odmłodźmy się, panie prezesie, chcę pana namówić, o te 40 lat. Co robił stażysta?

A.S.: Stażysta przede wszystkim dbał o to, żeby był porządek w redakcji, zajmował się wypełnianiem „koszulek” audycji, przygotowywaniem pudełek do taśm, dbał o negatyw, sprzątał montaż, no, zajmował się takimi prostymi sprawami co jak na absolwenta wyższej uczelni, akurat ja skończyłem Szkołę Główną Planowania i Statystyki, to nie była praca, która dawała mi jakieś wielkie powody do satysfakcji, ale cel był ważny...

K.G.: Nieskomplikowana, acz pożyteczna.

A.S.: Tak jest, acz pożyteczna, ponieważ poznanie radia od kuchni znakomicie wyposażało dziennikarza potem w takie atrybuty samodzielności. Mógł się poruszać po tym radiu już bardzo pewnie, wiedząc, co od czego zależy, kto ma na co wpływ i co ma na co wpływ.

K.G.: To było płatne?

A.S.: Tak, oczywiście, to była praca pełnoetatowa, pracowało się tylko za pensję, natomiast w miarę upływu czasu kierownictwo redakcji magazynu Z kraju i ze świata pozwalało na to, żeby jakieś wprawki dziennikarskie mógł stażysta także wykonywać. I po kilku miesiącach pracy mogłem nagrać pierwszą swoją dziennikarską wprawkę, czyli rozmowę o pogodzie z panem Piwkowskim do magazynu Z kraju i ze świata w sobotę wieczorem, w sobotę wieczorem była na koniec magazynu była taka krótka, minutowa rozmowa o pogodzie i kandydat na przyszłego dziennikarza miał prawo taką rozmowę przeprowadzić w studiu S-14.

K.G.: O pogodzie.

A.S.: O pogodzie, tak.

K.G.: A było coś szczególnego w pogodzie wtedy, czy tak po prostu?

A.S.: Radio podawało informacje o pogodzie, natomiast to była taka prognoza tygodniowa, w sobotę na kolejny tydzień pan mgr Piwkowski opowiadał o tym, co nas w pogodzie czeka.

K.G.: Czy to była duża rewolucja w radiu pojawienie się Sygnałów w postaci wówczas jeszcze nagrywanej, 17-minutowej, ale z czasem i to w miarę szybko zmieniające się na audycję prowadzoną na żywo.

A.S.: Z akcentem na „szybko”, dlatego że oczywiście ten początek, ta audycja 17-minutowa nagrywana to było takie właściwie pokazanie, czym ten program z rana powinien być, a potem dość szybko tę formułę rozszerzono na pasmo. I to była prekursorska decyzja, prekursorska audycja, nie mająca precedensu także w tej strefie geograficznej, audycja na żywo, audycja informacyjno-publicystyczna na żywo, bardziej z akcentem jednak na informacje niż na publicystykę, wtedy jeszcze goście do Sygnałów nie przychodzili, nie było takich możliwości, nie było takiej praktyki, tak że do tego trzeba było pewnie dojrzeć. Natomiast była to audycja informacyjna bardzo szeroko zakrojona. Jeśli zadać by pytanie, czym się różniła tamta audycja od dzisiejszej, to można powiedzieć,  że znacznie więcej w niej było Polski, znacznie więcej w niej było kraju, byliśmy jednym organizmem z rozgłośniami regionalnymi i ogromna część informacji, jakie przekazywaliśmy tu, z Warszawy, pochodziła z rozgłośni regionalnych. Nie powiem, że wszystkie rozgłośnie uczestniczyły w każdej audycji, ale znakomita większość rozgłośni przysyłała Sygnały dnia z regionów, potem radio publiczne informowało. Dzisiaj nam trochę tego brakuje, dzisiaj ta łączność jest nieco zakłócona, ale myślę, że z czasem dopracujemy się i w tej dziedzinie... przywrócimy, może tak, standardy.

K.G.: A ten okres współpracy z Sygnałami, ile świtów pan prezes kiedyś to próbował policzyć? Ile spóźnień na świt?

 A.S.: Nie zdarzyło mi się spóźnić na świt nigdy. Świtów to trudno zliczyć, ale wiem, że to było zwłaszcza w pierwszym okresie bardzo traumatyczne przeżycie w sensie takim czysto egzystencjalnym. Ponieważ ja dojeżdżałem do Warszawy z Milanówka, to musiałem znacznie wcześniej wstać, dojeżdżałem pierwszym pociągiem, więc to był duży wysiłek, ale dzisiaj mogę powiedzieć, że bardzo się opłaciło, dlatego że to była szkoła prawdziwego radia, my czuliśmy wtedy, że jesteśmy awangardą tej instytucji, że jesteśmy absolutnie pionierami i że tworzymy prawdziwe nowoczesne radio.

K.G.: Czasy nam się zmieniają, radio się w konsekwencji także oczywiście zmienia, słuchacze często reagują na to, co dzieje się na antenie Pierwszego Programu Polskiego Radia czy w ogóle w polskiej radiofonii. Kiedyś przecież np. nie było tyle reklam co dziś.

A.S.: No, nie było w ogóle reklam.

K.G.: W ogóle nie było. Ale byśmy nawet, panie prezesie, jeśli pan pozwoli, to króciutki fragment znaleźli jedną, która była prezentowana w latach chyba 70., może 80., posłuchajmy:

[nagranie archiwalne:] Brzeszczoty do metalu. Zabawki z Hongkongu. Zegarki elektroniczne i zegary ścienne. Kosmetyki.

K.G.: Brzeszczoty do metalu chyba w tej chwili nie są jakoś specjalnie reklamowane.

A.S.: Nie są modne.

K.G.: Nie są modne widocznie.

A.S.: Wyszły z mody.

K.G.: Ale proszę zwrócić uwagę na... nie wiem, jakiego właściwego słowa użyć... na wykonanie tego, to nie byle co w końcu. To chyba Blanka Kutułowska czytała, jeśli dobrze głos rozpoznałem.

A.S.: Tak, radio zawsze było teatrem wyobraźni i potrafiliśmy się posługiwać tym warsztatem, tak, żeby na wyobraźnię, najczulszy instrument ludzkiej osobowości, oddziaływać skutecznie.

K.G.: A czy pojawia się w panu coś takiego, kiedy słucha pan dźwięków takich archiwalnych z lat 70., że to takie trochę było... no właśnie, jakie? Na pewno inne i takie trochę niedzisiejsze?

A.S.: Tak jak słuchałem jadąc do radia Jurka Rosołowskiego, to znam ten głos doskonale, bo 7 dni w kraju i na świecie, także jako stażysta asystowałem przy nagraniu tej audycji, a Jerzy Rosołowski czytał ją przez wiele, wiele lat, przejmując tę rolę po wielkim swoim poprzedniku, więc trochę dziwnie mi ten głos brzmiał, bo pamiętam ten głos zupełnie inaczej, znacznie wyższy był tu, na antenie. Może to kwestia nagrania i odtwarzania tego dźwięku. Natomiast mogę powiedzieć tak też, że niewiele się zmieniło w gruncie rzeczy, jeśli chodzi o naszą pracę. Jest takie powiedzenie w radiu: w radiu wszystko już było, to, co robimy dziś, to tylko kwestia proporcji, formy, z których korzystamy, są znane od dziesięcioleci, jedne są intensywniej wykorzystywane, inne mniej wykorzystywane. Radio dzisiaj moim zdaniem jest bardziej dynamiczne niż było i chyba skuteczniej trafia do słuchacza.

K.G.: Sporo w tym prawdy, no bo co możemy robić o poranku? Możemy wyłącznie mówić, możemy wyłącznie grać, możemy mówić i grać z przewagą muzyki i możemy grać mniej jak dawać słowa.

A.S.: To dodajmy jeszcze: ważne jeszcze jest, jak mówimy i co mówimy, na to też zwracamy uwagę.

K.G.: Tak, to prawda.

A.S.: Trochę po belfersku to zabrzmiało, przepraszam.

K.G.: Dziennikarz powinien przede wszystkim bardziej myśleć, co mówi, niż mówić, co myśli – to Tadeusza Sznuka zdanie jest. Panie prezesie, pięknie dziękujemy za wizytę, za gościnę.

A.S.: Dziękuję bardzo.

K.G.: Spotykamy się jutro, przypominamy, podczas Biegu Piastów na Polanie Jakuszyckiej.

A.S.: Tak jest.

Daniel Wydrych: Panie prezesie, jeszcze ja na moment. Dzisiaj gości pan w Radiowej Jedynce, ale gdyby gościł pan w Radiowej Trójce, to nasza młodsza siostra, i gdyby gościł w porannym Zapraszamy i prowadzący zapytał pana, której audycji porannej słucha pan najchętniej, to co by pan odpowiedział tak, żeby gospodarza nie obrazić?

A.S.: To bardzo trudne pytanie, bo odpowiedź jest jasna. Powiedziałbym, że słucham Polskiego Radia i właściwie każdy z programów, który włączę danego dnia, spełnia moje oczekiwania.

K.G.: Andrzej Siezieniewski, prezes Zarządu Polskiego Radia. Dziękujemy.

(J.M.)