Polskie Radio

Rozmowa dnia: Edward Łojek

Ostatnia aktualizacja: 10.04.2014 15:30

Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest Edward Łojek, członek zespołu ekspertów Macieja Laska powołanego do wyjaśnienia, wyjaśniania opinii publicznej przyczyn katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem. Dzień dobry.

Edward Łojek: Dzień dobry pani, dzień dobry państwu.

Kilkanaście minut temu zakończyła się konferencja zespołu, dzisiaj 4. rocznica tej bardzo tragicznej katastrofy, którą wszyscy dobrze pamiętamy. Czy pan uważa, że wasza praca się zakończyła, że przyczyny zostały wyjaśnione opinii publicznej i zespół może w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zająć się czymś innym?

Z punktu wyjaśnienia przyczyn katastrofy jest to oczywiście praca wykonana w stu procentach, czego dowodem jest przedstawiony opinii publicznej raport tak zwanej komisji Millera. Jeśli chodzi o tłumaczenie tego raportu czy wyjaśnianie problemów związanych z tym raportem, jesteśmy na dobrej drodze, jeszcze nie jest to pełen sukces, jak pokazują najnowsze badania opinii publicznej, ale uważam, że nasz kierunek obranej naszej pracy jest dobry, ponieważ zmalała zdecydowanie ilość osób niezdecydowanych co do tego, jakie były przyczyny katastrofy. No ale sądzę, że będziemy w sposób spokojny, merytoryczny, bez emocji starać się wyjaśnić wszelkie problemy, które pojawią się. Zapraszamy do częstego odwiedzania naszej strony internetowej faktysmolensk.gov.pl, gdzie staramy się wyjaśnić w sposób przystępny wszelkie sprawy związane z lotnictwem i z katastrofą, akurat katastrofą tamtym razem pod Smoleńskiem. Staramy się również odpowiedzieć na wszystkie pytania, które za pomocą tej strony są do nas kierowane.

Mówił pan o wyjaśnieniu bez emocji, ale poseł Antoni Macierewicz, szef zespołu parlamentarnego powołanego w celu wyjaśnienia przyczyn katastrofy, zasłużył na panów krytykę. Dzisiaj odbyła się konferencja tego zespołu, gdzie podtrzymana została całkowicie teza o wybuchu, a w domyśle o zamachu na prezydencki samolot.

Jesteśmy zaskoczeni tego typu działaniami zespołu parlamentarnego. Od dwóch dni jesteśmy tutaj faszerowani informacjami na temat kolejnego miejsca wybuchu, pomimo tego, że kilka dni temu został wydany komunikat prokuratury, który w ostateczny sposób wykluczył obecność materiałów wybuchowych na pokładzie samolotu i w związku z tym uporczywe wracanie do tezy wybuchu, wybuchu wędrującego, ponieważ ten wybuch okazuje się, że był raz w skrzydle, raz dwa wybuchy w skrzydle, w kokpicie, przy samolocie, obok samolotu, przed brzozą, za brzozą, tym razem wybuch został umiejscowiony w salonce, w związku z tym pokazaliśmy dzisiaj na naszej konferencji pewnego rodzaju dowody, które świadczą dobitnie o tym, że pomimo że prokuratura wykluczyła obecność tego materiału wybuchowego, te kolejne elementy tego, co przedstawiliśmy dzisiaj, również zaprzeczają tezie wybuchu.

Argumentem zespołu Antoniego Macierewicza było między innymi to, w jakim stanie szczątki tej salonki prezydenckiej zostały znalezione, ich defragmentacja, ich ułożenie. Czy rzeczywiście można powiedzieć, że ta część szczątków samolotu różniła się swoim położeniem od całej reszty? Może na coś to wskazywać?

Wręcz przeciwnie, akurat ta część samolotu została zachowana w dosyć dobrym stanie, jeśli można to tak określić, ponieważ fragment prawej burty samolotu, gdzie znajdowała się salonka prezydenta, jest zupełnie nieźle zachowany, nawet są zachowane w całości okna w prawej burcie, w tym rejonie, gdzie była ta salonka, pomijając inne szczegóły, jak między innymi na przykład znajdujące się na swoim miejscu luki do bagażników, które znajdowały się pod salonką, a poza tym przypominam jeszcze raz: obiektywne parametry lotu zarejestrowane przez rejestratory nie świadczą o takim wybuchu. Czujnik ciśnienia różnicowego, który znajdował się bardzo blisko pod podłogą salonki, nie wskazał przez cały lot żadnych anomalii w ciśnieniu różnicowym na pokładzie samolotu, tym bardziej nie było żadnego gwałtownego skoku ciśnienia, który musiałby nastąpić, gdyby do takiego wybuchu doszło.

A co z rejestratorami lotu? Przy każdej katastrofie bada się ich zapis, ponieważ to jest chyba najlepsze źródło informacji o tym, czy coś zostało zatrzymane, czy akcja została w jakiś sposób zatrzymana. Tam chyba wybuch musiałby się zapisać, jaki by nie był.

Oczywiście, że tak, proszę zwrócić uwagę, że wszystkie rejestratory lotu były dokładnie przebadane, skopiowane i na kopiach, tak jak to się robi w całym świecie, prowadzone były badania. Na rejestratorze dźwięków z kabiny nie został zarejestrowany żaden odgłos wybuchu. Rejestrator dźwięku pracował do momentu zderzenia samolotu z ziemią, słychać na tym zapisie moment zderzenia z brzozą i innymi później elementami przyrody okołosmoleńskiej, jak również słychać reakcję załogi na to. Dodam tutaj, że taki znany wypadek TWA-800, to jest samolot, który startował z Nowego Jorku i po kilkunastu minutach doszło do eksplozji paliwa w zbiorniku, był poddany bardzo szczegółowym badaniom (...) która wykorzystała między innymi porównawcze badania innych katastrof i nagrań z rejestratorów dźwięków tych katastrof. Na wszystkich tych rejestratorach został zapisany odgłos wybuchu tuż przed zakończeniem ich pracy. Takiego odgłosu nie ma na taśmie, która pochodzi z samolotu Tu-154. To jest jeszcze jeden dowód na to, że takiego wybuchu nie było.

I doszliśmy w ten sposób do elementu najbardziej kontrowersyjnego, który wywołuje najwięcej komentarzy – słynna brzoza. Podczas konferencji prezentowane było bardzo dokładne zdjęcie tego fragmentu drzewa, w który wbił się samolot, w który wbiło się skrzydło samolotu. Co można powiedzieć o ścieżce, którą przed samym zderzeniem z brzozą poruszał się samolot?

Zaprezentowaliśmy po raz kolejny zdjęcia pochodzące sprzed zderzenia z brzozą znajdujące się na kilkadziesiąt metrów od tego miejsca, na którym były widoczne drzewa obcięte przez znajdujące się blisko samolot. Te zderzenia z tymi drzewami mogły prowadzić do drobnych uszkodzeń poszycia samolotu. Przypominam, że samolot wtedy był w konfiguracji do lądowania, z wysuniętymi klapami, w związku z tym elementy mocno wystające poza obrys skrzydła. Nie jest wykluczone, że elementy tego samolotu mogły się znaleźć na ścieżce podejścia tego samolotu, zanim zderzył się on z tą feralną brzozą.

Dzisiaj też prezentowany był ekspert duński, inżynier z duńskiego uniwersytetu technicznego, który cały czas podtrzymywał tezę o wybuchu. Oczywiście było to podczas posiedzenia zespołu Antoniego Macierewicza. Czy pana nie dziwi to, że tylu ekspertów, także zagranicznych, podtrzymuje tę tezę, skoro państwo, panowie jesteście pewni faktów, o których mówicie?

Trochę ironizując, powiem, że szukają w tej chwili swojej chwały w mediach, próbując w jakiś sposób zainteresować opinię społeczną swoimi rewelacjami. Ja odsyłam w tej sprawie jeszcze raz do naszej strony internetowej, gdzie można porównać obydwie takie prace, czyli prace inżyniera Jorgensena i pana profesora Kowaleczki, który przedstawił dokładną analizę trajektorii lotu i efektów zderzenia... na skutek efektu zderzenia z brzozą. Jest to dosyć skomplikowany dowód matematyczny, ale osoby, które potrafią poradzić sobie z takim aparatem matematycznym, na pewno będą mogły prześledzić tok rozumowania i stwierdzić, na czym polegają problemy związane z tym, że pan Jorgensen, żeby dopasować swoje wyniki, musiał drugi raz doprowadzić do wybuchu na skrzydle samolotu.

Jesteśmy po konferencji Prokuratury Wojskowej, śledztwo trwa, prokuratura nie chciała powiedzieć, kiedy może zostać zakończone i czy może zostać zakończone, jeśli cały czas w Polsce nie znajdzie się wrak samolotu. Co pan sądzi na ten temat? Możliwe jest zakończenie śledztwa bez zwrotu wraku?

Ja oczywiście nie będę się wypowiadał w imieniu prokuratury. Prokuratura rządzi się w cudzysłowie swoimi prawami, to znaczy prowadzi śledztwo zgodnie z kodeksem postępowania śledczego. My jako komisja badania wypadków prowadzimy to w odrębny sposób, my zbieramy dowody do momentu, dopóki jesteśmy w stanie określić przyczyny katastrofy i zaproponować rozwiązania związane z zachowaniem bezpieczeństwa, z możliwością uniknięcia takiej katastrofy w przyszłości. My nie musimy prowadzić te badania w sposób taki, jak prowadzi to prokuratura. I dla przykładu podam chociażby sprawę znanego wypadku Concorde, którego przyczyny katastrofy komisja badania wypadków określiła bodajże w okresie 2 lat, natomiast śledztwo zakończone procesem zostało po 10 latach.

Dziękuję bardzo za te wyjaśnienia. Gościem Popołudnia z Jedynką był Edward Łojek, Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych i zespół ekspertów Macieja Laska.

Dziękuję państwu, do usłyszenia.

(J.M.)