Krzysztof Grzesiowski: Jesteśmy w Rzymie, gościmy u księdza Sławomira Odera, postulatora procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego papieża Jana Pawła II. I muszę księdzu powiedzieć, że trochę nam się role odwróciły. Nie wiem, czy ksiądz przypomina sobie naszą rozmowę, to był 12 dzień marca, wtedy ksiądz był w Warszawie za sprawą swojej książki „Zostałem z Wami. Kulisy procesu kanonizacyjnego Jana Pawła II”, no to w ramach rewanżu postanowiliśmy księdza odwiedzić tu w kościele. Co to za kościół?
Ks. Sławomir Oder: Jest to kościół Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny i św. Józefa Benedykta Labre. Jest to kościół rektoralny, którego jestem rektorem od 23 lat.
Czyli ksiądz tu odprawia msze, spotyka się z wiernymi.
Tak, jestem odpowiedzialny za ten kościół. To nie jest kościół, tak jak powiedziałem, parafialny. Jesteśmy na terenie Parafii Świętych Męczenników Rzymskich, natomiast jest to kościół, w którym mam odpowiedzialność za sprawowanie liturgii, animacje, prowadzenie ludzi do świętości.
Jacy wierni przychodzą do kościoła tu w Rzymie, do księdza?
Muszę powiedzieć, że kościół jest położony dość szczęśliwie na zbiegu trzech parafii, tak że właściwie wierni, który mają daleko do kościołów parafialnych, znajdują w naszym kościele swój punkt odniesienia. Dzielnica, w której mieszkam, jest to centrum Rzymu, a więc zdecydowanie jest to dzielnica, która ma raczej ludność w starszym wieku, niemniej jednak nie brakuje i sporo młodych ludzi, ponieważ przy kościele znajduje się również szkoła katolicka i dlatego też wiele rodzin posyłając dzieci do tej szkoły, równocześnie korzysta i przychodzi do tego naszego kościoła.
Skoro 20 lat, proszę księdza, to już i pewnie ksiądz przyjaciół zdążył tu zrobić.
Owszem, to jest zupełnie normalne, że żyjąc wśród ludzi człowiek zapuszcza niejako korzenie, chociaż my, księża, to zwykle korzeni nie możemy zapuścić, ponieważ nasza misja jest jak gdyby ciągle w drodze. Niemniej jednak tak, po tylu latach mogę z satysfakcją powiedzieć, że w tej dzielnicy dla wielu ludzi jestem na pewno ich księdzem, księdzem, do którego mają zaufanie, do którego przychodzą. Mam też ogromną satysfakcję, bo z tego naszego kościoła wyszło kilka powołań, jedno powołanie zakonne, dwa powołania kapłańskie, dwa powołania do stałego diakonatu, tak że pomimo że nie jesteśmy parafią, jednak jest to wspólnota, która się dużo modli. Jest tu tradycja w tym kościele, którą ja już odziedziczyłem po moim poprzedniku, grupa osób bardzo mocno modlących się, związanych z tym kościołem. I dlatego myślę, że też sporo jest owoców duchowych.
Rozmawia ksiądz z wiernymi o tym, co wydarzy się w najbliższą niedzielę?
Tak, myślę, że miał pan okazję zauważyć, wchodząc do kościoła, że stało się ono niejako też sanktuarium, małym sanktuarium Jana Pawła II. Od dnia beatyfikacji wystawione są w naszym kościele relikwie błogosławionego, wkrótce świętego Jana Pawła II, stąd też jest to miejsce, do którego przychodzi wielu ludzi związanych z osobą Jana Pawła II i przychodzą się tutaj po prostu modlić. Wiele osób pyta o to, w jaki sposób przygotowujemy się do kanonizacji. A poza tym spontanicznie w naszym kościele powstała grupa modlitewna, właśnie która próbuje wsłuchiwać się w nauczanie, w magisterium Jana Pawła II, raz w miesiącu spotykamy się, ludzi ci chcą po prostu pogłębić swoją znajomość i duchowość Jana Pawła II.
A czy Polacy, którzy wiedzą, że tu jest ksiądz Oder, tu można przyjść na mszę, którą ksiądz Oder odprawia, też zaglądają?
To nie jest kościół, który byłby w szczególny sposób kościołem duszpasterstwa polskiego. Tutaj niedaleko mamy kościół przy bazylice Najświętszej Maryi Panny Większej, gdzie prowadzone jest duszpasterstwo w języku włoskim. Niemniej jednak na terenie naszej parafii mieszka parę rodzin polskich, mieszkają również osoby, które tutaj czasowo pracują, a więc jestem również dla nich niejako takim punktem odniesienia. Niemniej jednak nie jest to kościół nastawiony na duszpasterstwo polskie.
Proszę księdza, miesiąc temu rozmawialiśmy o procesie kanonizacji, ksiądz opowiadał, jak wyglądało te 9 lat przez beatyfikację do tego wydarzenia, które czeka nas w niedzielę. Ale ja chciałem księdza spytać, jak będzie wyglądała księdza niedziela? Ksiądz będzie na Placu Świętego Piotra?
Oczywiście, będę na Placu Świętego Piotra, przewiduje to rytuał. Na początku mszy, a właściwie przed jeszcze rozpoczęciem mszy, kiedy kardynał, prefekt Kongregacji ds. Świętych, zbliża się do Ojca Świętego z trzykrotnym petitio, czyli prośbą o wpisanie nazwisk, imion nowych świętych do Księgi Świętych Kościoła Katolickiego, będę towarzyszył mu wraz z postulatorem procesu Jana XXIII, będziemy obok prefekta.
No dobrze, a co dalej, proszę księdza? Zakończy się msza kanonizacyjna, będzie dwóch nowych świętych – Jan XXIII i Jan Paweł II. Ksiądz powiedział, że te 9 lat to była misja dla księdza, ksiądz się nie boi tego słowa. Ale co potem? Co będzie w poniedziałek?
No cóż, z całą pewnością ta spuścizna duchowa, która wpisała się w moje życie, tak jak, myślę, w życie wielu ludzi, którzy z wiarą podchodzą do osoby Jana Pawła II, pozostanie jako zobowiązanie. Na pewno święci nie są po to, żeby stali w niszy kościelnej, są dla nas przykładem, wzorem, z drugiej strony są też skutecznymi wstawiennikami wobec Boga. A więc na pewno zmienia się ta relacja, jaka istnieje między nami a świętym. Niemniej jednak dla mnie Jan Paweł II na pewno wpisał się w to moje życie. Ja Go na pewno odczuwam blisko jako towarzysza w moich codziennych troskach, zabieganiach, w moim sprawowaniu kapłaństwa. A dla mnie osobiście, no właśnie, poza tym, że właśnie zakończy się ważny rozdział, rozdział związany z procesem kanonizacyjnym, no cóż, ksiądz nie idzie na emeryturę, ksiądz ma swoje zajęcia, pozostaję rektorem tego kościoła, w dalszym ciągu jestem wikariuszem sądowym Diecezji Rzymskiej, tak jak było to przez te lata trwania procesu, a więc z tego punktu widzenia nic się nie zmienia.
Ksiądz to nie zawód, to powołanie.
Oczywiście, to jest powołanie. I w związku z tym jakościowo moje życie pozostaje życiem księdza. Z całą pewnością życiem ubogaconym przez to doświadczenie, ale powołanym do tego, co robi ksiądz, a więc sprawowanie sakramentów, słuchanie ludzi, spotykanie z nimi. Tak jak mówił Jan Paweł II, misją Kościoła jest ewangelizowanie i prowadzenie do świętości. I ponieważ to jest misja Kościoła, to z całą pewnością w tę misję Kościoła wpisuje się w szczególny sposób powołanie każdego kapłana.
Czy te 9 lat temu ksiądz sądził, że tak to będzie przebiegało, tak to będzie wyglądało, taki będzie miało finał po takim okresie?
Nie, z całą pewnością na początku tego procesu trudno było przewidzieć cokolwiek. Po prostu było to wielkie wyzwanie, wielkie zadanie, okazało się również wielką przygodą, doświadczeniem, niezwykłym doświadczeniem, bo ubogacającym, natomiast przebieg tego procesu, czas jego trwania był trudny do przewidzenia. No cóż, w procesie z całą pewnością element ludzki jest bardzo istotny, a więc praca, praca, praca, organizacja, studiowanie, pisanie, spotykanie się z ludźmi i tak dalej. To jest jeden z aspektów. Ale nie możemy zapomnieć, że tym, który tak naprawdę wyznacza tempo trwania procesu kanonizacyjnego, to jest, no właśnie ten znak z góry, bo gdyby nie było cudu pozwalającego na beatyfikację, cudu, który miał miejsce, który został przez Kościół uznany, a który miał miejsce właściwie niecałe dwa miesiące po śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II, nie można by dojść do beatyfikacji. I gdyby nie było tego wydarzenia, które Kościół uznał jako cudowne, a które miało miejsce w dniu beatyfikacji – uzdrowienie, które miało miejsce na Kostaryce – no to nie bylibyśmy dzisiaj w przededniu kanonizacji. A więc aspekt ludzki jest ważny, ale determinujące jest, no właśnie, to zielone światło, które przychodzi z góry.
A przez ten czas czy ksiądz stał się (może duże sformułowanie, ale spróbuję) inny człowiekiem?
Nie, nie uważam, żebym stał się innym człowiekiem, jestem sobą, z całą pewnością ubogaconym, na pewno to doświadczenie, to spotkanie ze świętym w jakiś sposób wpłynęło na moją osobowość, no to taka jest rola świętych, po to są w końcu oni, aby nas pobudzać do czegoś lepszego. Aby użyć słów Jana Pawła II, aby ciągle wypływać na głęboką wodę, po to są święci, jak to powiedział kiedyś, aby zawstydzać i wzbudzać nadzieję. A więc z całą pewnością takie doświadczenie miało miejsce również w moim życiu, niemniej jednak ono się wpisuje w moją tożsamość i stanowi kontynuację tego, kim jestem.
Tak na koniec, proszę księdza, czy istnieje możliwość, by ksiądz kiedyś jeszcze kogoś starał się wprowadzić w poczet świętych?
To są wybory, które nie zależą ode mnie. Na pewno wiadomo panu, że w Kościele księża składają przyrzeczenie posłuszeństwa swojemu biskupowi, a więc teraz, kiedy jeden mandat, który został mi powierzony, został wypełniony, ja oddaję moje dziś i moje jutro w ręce mojego biskupa, który zdecyduje o tym, co należy robić i co mógłbym robić, aby dobrze służyć Kościołowi.
No to do zobaczenia w niedzielę na mszy kanonizacyjnej. Może się dostrzeżemy w tym tłumie.
Będzie mi bardzo miło. Cieszę się bardzo i myślę, że, no właśnie, taka obecność mediów, bo to jest z całą pewnością jeden z aspektów charakterystycznych tego procesu, jest niezwykłe zainteresowanie mediów, takie zainteresowanie mediów, mam nadzieję, zdrowe, poszukujące nie sensacji, nie niusa, ale istoty tego, czym jest przekaz życia, świętości Jana Pawła II, jest z całą pewnością bardzo dobrą służbą wobec tych ludzi, którzy nie mogą być tutaj osobiście, a duchowo będą się łączyć.
Dziękujemy bardzo księdzu za rozmowę.
Dziękuję.
Rzym, ksiądz Sławomir Oder, gość Sygnałów dnia.
(J.M.)