Krzysztof Grzesiowski: Szanowni państwo, pan Julian Gozdowski z nami. Dzień dobry, panie Julianie.
Julian Gozdowski: Dzień dobry, dzień dobry.
Krzysztof Grzesiowski: 40. Bieg Piastów. Skoro czterdziesty, to przy tej okazji mawia się: jubileuszowy. Tutaj kilka dni temu w Jeleniej Górze w Teatrze im. Cypriana Kamila Norwida miała miejsce uroczysta gala z Biegiem związana i podczas tej gali po raz chyba pierwszy zostało ujawnione, jak to się stało, że ten Bieg pojawił się. Mianowicie wyglądało to tak: „Nie mam nic wspólnego z tym, że ten Bieg Piastów powstał – mówi nasz rozmówca Julian Gozdowski. – On powstał dzięki temu, że był jeden zawodnik, drugi, trzeci, był jeden działacz, drugi, trzeci. Ja tylko stałem najbliżej mikrofonu”. To tak jak dzisiaj zupełnie, panie Julianie.
Julian Gozdowski: Dokładnie tak jak dzisiaj.
Krzysztof Grzesiowski: I tak to się zaczęło.
Julian Gozdowski: I tak się zaczęło, dlatego że mam wrażenie, że myśl o Biegu Piastów taka, jak we mnie była, taka sama myśl była w wielu, wielu zawodników, wielu uczestników, wielu trenerów, wielu działaczy, tylko ja ją wypowiedziałem głośno. Ale absolutnie nie uzurpuję sobie pierwszeństwa wypowiedzenia, że taki bieg ma być. Oczywiście, że ja go pierwszy organizowałem, ale reprezentowałem dużą grupę różnych ludzi.
Daniel Wydrych: Panie Julianie, a kiedy ta myśl po raz pierwszy zaświtała w pańskiej głowie?
Julian Gozdowski: O, to wiele lat temu, dlatego że przez cały czas myśmy myśleli o tym, żeby pokazać trasy narciarskie, żeby pokazać Jakuszyce i przybliżyć narciarstwo biegowe. Ja jako trener narciarstwa biegowego chciałem koniecznie ładniej pokazać narciarstwo biegowe aniżeli to wyglądało na zewnątrz, bo ci...
Daniel Wydrych: Panie Julianie, tylko zapytam – 40 lat temu takich skuterów śnieżnych, które przejeżdżają obok nas, nie było.
Julian Gozdowski: No, był jeden „Buran”, który jeździł i ledwie, ledwie przygotowywał tą trasę. I nam zależało bardzo i mnie zależało bardzo, by to narciarstwo inaczej pokazać. Wie pan, panie redaktorze, jak stanie zawodnik zjazdowy, to ładnie wygląda. A narciarz biegowy wówczas miał pompki, miał biedne buty, biedne narty i to trochę biednie było. I ja chciałem pokazać rodzicom, którzy chodzili koło dzieci startujących na Biegu, żeby tych biegaczy inaczej pokazać. I mnie na tym zależało. I wiedziałem, że poprzez imprezę, poprzez Kronikę Filmową wówczas, radio, telewizję można przybliżyć narciarstwo biegowe ludziom.
Krzysztof Grzesiowski: A to miejsce, dlaczego akurat tu? To przypadek?
Julian Gozdowski: Nie, to jest przynajmniej 50 lat albo i więcej, dlatego że tutaj pierwszym człowiekiem, który z Zakopanego przyjechał, był Jerzy Lechowicz i on jako leśnik ciągle mówił nam, trenerom: słuchajcie, tam są warunki śniegowe. Ja byłem członkiem Rady Naukowej Karkonoskiego Parku i wówczas, wcześniej pan Kosiba, pan profesor Jan, pan profesor Tołpa powiedzieli: panie, nie wchodźcie w te Karkonosze, bo najważniejsze, najlepsze miejsce to są Góry Izerskie, tam w pobliżu Jakuszyc. Tam ma pan gwarantowany śnieg i tam powinniście chodzić.
Krzysztof Grzesiowski: A czterdzieści Biegów temu lasy w Górach Izerskich wyglądały cokolwiek inaczej, przyzna pan, panie Julianie.
Julian Gozdowski: No, to jeszcze nie były... Później dopiero była ogromna klęska...
Daniel Wydrych: Lata osiemdziesiąte.
Julian Gozdowski: ...lata osiemdziesiąte i myśmy wykorzystali to, brutalnie mówiąc, żeby można było poprowadzić dodatkowe trasy. I stąd nasze bogactwo tras, bo leśnicy wykorzystali to, że myśmy robili przecinki, a myśmy wykorzystali to, że leśnicy robili przecinki.
Daniel Wydrych: Panie Julianie, to wszystko dzisiaj wygląda zupełnie inaczej niż w siedemdziesiątym szóstym.
Julian Gozdowski: O, bardzo.
Daniel Wydrych: Tak się zastanawiam, w którym miejscu został ten pociąg z wagonami, w których to wagonach zawodnicy się przebierali?
Julian Gozdowski: Na tych torach w pobliżu tutaj był...
Krzysztof Grzesiowski: Czyli to są tory kolejki z Harrachova do Szklarskiej Poręby.
Julian Gozdowski: Tak, to są przy... I na tych torach były wagony, ale postawione dopiero po trzecim Biegu, bo na pierwszym Biegu na tej polanie największym osiągnięciem to było to, że mogliśmy wejść do lasu i leśnicy pozwolili przyciąć drzewka, zostawić sztybry, na których można było wieszać swoje ubranie. Czyli to była szatnia, tam, o, w tym, co widzimy, lesie właśnie.
Daniel Wydrych: Ja się tak zastanawiam, panie Julianie, gdyby lat temu czterdzieści nie zobaczył pan tego miejsca i nie uwierzył, że to może się udać, tak się zastanawiam, co by pan robił dzisiaj (chodzi mi o tę energię i ten temperament), żeby to jakoś spożytkować. Zastanawiał się pan kiedykolwiek?
Julian Gozdowski: Nie, nie, nie. Ja poświęciłem prawie że całe życie temu. Bardzo chciałem być w ogóle sportowcem–wyczynowcem i zorientowałem się w szkole średniej, że nie jestem w stanie to zrobić, dlatego że ciężko chorowałem na serce, na płuca i ledwie na studia się dostałem przecież właśnie przez te wszystkie swoje ułomności. I jak ja się zorientowałem, że nie mogę być wyczynowcem, nie mogę być Marusarzem, nie mogę startować na olimpiadzie, to wtedy zająłem się jako działacz i jako trener.
Daniel Wydrych: No ale jest pan Gozdowski takim Gozdowskim.
Krzysztof Grzesiowski: Ano właśnie. A jak wygląda Bieg Piastów tak trochę z boku? Tak kiedy już tak na dobrą sprawę niczego nie trzeba koło Biegu robić organizacyjnie?
Julian Gozdowski: Więc wczoraj stanąłem z boku i patrzyłem na takie zjawisko, jak... I muszę porównać to. Na pierwszym, drugim, trzecim Biegu to mniej więcej trzydziesty, czterdziesty, pięćdziesiąty zawodnik jeszcze jako tako biegł. Później następny, setny zawodnik myślał, że biegnie, a pozostali to szli sobie na nartach. A wczoraj pierwszy raz z ogromną satysfakcją zobaczyłem, jak zawodnik tysiąc dwieście trzydziesty ósmy biegł na nartach, w drugiej grupie tysiąc sto ósmy zawodnik biegł na nartach. Oni już potrafią nie tylko opanować te narty, narty nie tylko nie przeszkadzają, a pomagają przy biegu, ale również zawodnicy się dobrze czują na tych nartach. I miałem ogromną satysfakcję, że tyle tysięcy ludzi biega na nartach. A gdyby tak połączyli siły, te, które cały czas były z Polskiego Radia, promujące bieganie i byśmy popatrzyli na wszystkich zawodników, to gdzieś tak w granicach 60 tysięcy ludzi biegających w Polsce znaleźlibyśmy.
Daniel Wydrych: Dzisiaj Królewska Pięćdziesiątka plus...
Krzysztof Grzesiowski: Plus pół kilometra prezent od organizatorów.
Julian Gozdowski: To dlatego, że trasę... Po prostu przy pomiarze trasy wychodzi pięćdziesiąt i pół, bo gdyby było czterdzieści dziewięć i pół, też by tak... Ale akurat tak trasa poprowadziła pomiar, nie pomiar trasy, a trasa poprowadziła pomiar, że zostało pięćdziesiąt i pół, dlatego że regulamin Worldloppet mówi, że musi być w granicach 50 kilometrów. W granicach.
Krzysztof Grzesiowski: Pewnie pan nie myślał te 40 biegów temu, że od kilku lat Bieg Piastów stanie się uczestnikiem elitarnej Ligi Biegów Długich, najpiękniejsze trasy na świecie, ale z tym jednym wyjątkiem – z wyjątkiem Polany Jakuszyckiej, bo to ta trasa jest najładniejsza. I to nie mówimy dlatego, że od lat towarzyszymy temu Biegowi i bardzo dobrze czujemy się na Polanie Jakuszyckiej, ale dlatego, że ci organizatorzy innych biegów, którzy przyjeżdżają, a oni często mają swoje biegi na trasach takich tymczasowych...
Julian Gozdowski: Tak, tak.
Krzysztof Grzesiowski: ...organizowanych na potrzeby jednego wydarzenia...
Julian Gozdowski: Bardzo się dziwią.
Krzysztof Grzesiowski: ...bardzo się dziwią, że tu wygląda tak jak wygląda i wygląda tak pięknie na dokładkę.
Julian Gozdowski: Tak. Powiedziałbym nawet: większość nam zazdrości, nie ukrywa tego, że zazdrości, że mamy tyle tras, tyle dobrych tras, tyle znaczących tras. I ze śniegiem. Proszę zwrócić uwagę, że w większości w Europie biegi odbywają się na sztucznym śniegu lub nie odbywają się, bo było bardzo dużo biegów odwołanych. A Bieg Piastów nie jest odwołany. Tu ciągle jest śnieg. I to jest sukces chyba tych uczonych ludzi, którzy mnie tutaj pogonili: idź pan tam, w Góry Izerskie.
Daniel Wydrych: Panie Julianie, to jeszcze zupełnie na koniec – proszę dokończyć zdanie: Gdyby nie radiowa Jedynka, to...
Julian Gozdowski: ...to byśmy byli znacznie, znacznie biedniejsi. To jednak państwa radio doszło pod strzechy i te strzechy dowiedziały się, że jest coś takiego, jak zabawa w narty biegowe. Nie narty biegowe wyczynowe. Że można spacerować, chodzić na nartach. I jak ci wszyscy słuchacze dowiedzieli się, zaczęli tutaj przyjeżdżać. Mało tego – zaczęli u siebie tworzyć trasy.
Krzysztof Grzesiowski: Julian Gozdowski. Panie Julianie, pięknie dziękujemy.
Daniel Wydrych: No i w ramach tej dobrej współpracy taki skromny prezent od radiowej Jedynki...
Julian Gozdowski: Bardzo dziękuję.
Krzysztof Grzesiowski: O, to tutaj, upominek.
Julian Gozdowski: Bardzo dziękuję, bardzo dziękuję. Czuję się wzruszony, jak zwykle. Dla mnie największą nagrodą jest rozmowa z panami.
Krzysztof Grzesiowski: A już za kwadrans zmiana pokoleniowa na Polanie Jakuszyckiej rozmowa z dzisiejszym komandorem Biegu Piastów.
Daniel Wydrych: A naszym gościem był Julian Gozdowski, Król Julian, Król Polany Jakuszyckiej. Dziękujemy.
Julian Gozdowski: Dziękuję bardzo, dziękuję.
JM