Stadion będzie nazywał się Jonathan-Heimes-Stadion-am-Boellenfalltor. Firma Merck, która miała prawa do nazwy, zdecydowała się z nich zrezygnować - pomysłodawcą był ojciec kibica, który w niej pracuje.
Heines zmarł w marcu tego roku, przegrywając walkę z nowotworem. Miał 26 lat. Choroba nie przeszkodziła mu jednak w tym, by cały czas angażować się nie tylko w kibicowanie, ale też w życie klubu, w którym był postacią wyjątkowo lubianą i szanowaną.
Prowadził dziesiątki akcji charytatywnych, zebrał tysiące euro na pomoc innym potrzebującym, założył też fundację, mającą wspierać młode osoby zmagające się z nowotworami.
Także dla zawodników był inspiracją. Na pewno wielkim przeżyciem dla niego było oglądanie najlepszych sezonów w historii klubu, który jeszcze w 2014 roku grał w 3. lidze, potem jednak w kapitalny sposób, sezon po sezonie, wywalczyli awans do elity.
- Wszyscy, którzy identyfikują się z nami, identyfikują się z Jonathanem. Będziemy walczyć o utrzymanie, a ta więź z nim da nam dodatkową energię - mówił kapitan zespołu Aytac Sulu.
Władze klubu poczyniły w stronę swojego kibica wielki gest, jednak prezydent klubu przyznał, że fan w pełni na to zasłużył.
- Jonathan był towarzyszem naszego sukcesu, mimo choroby cały czas nas wspierał i był z nami - powiedział Rudiger Fritsch.
Darmstadt czeka ciężki bój o utrzymanie w Bundeslidze. Klub z niewielkiego miasta, który nie może pochwalić się wielkimi sukcesami i olbrzymim budżetem, przez wielu jest skazywany na pożarcie. Jeśli jednak pokaże chociaż część tej determinacji, którą imponował nowy patron stadionu.
ps