Zuzanna Dąbrowska: Wiceprezydent Warszawy Jarosław Kochaniak. Dzień dobry.
Jarosław Kochaniak: Dzień dobry państwu.
Panie prezydencie, czy rację mają związkowcy mówiąc, że zabranie ulg to nie jest tak naprawdę zabranie ulg, a po prostu ograniczenie, obniżenie ich uposażeń, bo jest to część właściwie tych pieniędzy, które im się należą dzięki pracy?
Tak nie jest. Tak pracownicy mogli uważać, kiedy wynagrodzenia w spółkach były dużo niższe niż są dzisiaj i wtedy można byłoby uznać, że każde dodatkowe świadczenie jest rodzajem dodatkowego wynagrodzenia. W chwili obecnej wynagrodzenia pracowników spółek komunikacyjnych są istotnie większe niż to było w roku 2007, w przypadku tramwajów warszawskich o 35%, w przypadku metra 33%, MZA 20, a Szybkiej Kolei Miejskiej 19...
Uwzględniając inflację?
To jest wzrost nominalny, natomiast jest to wzrost. I również te wynagrodzenia są wyższe od średniego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw, jaki publikuje GUS. W przypadku tramwajów warszawskich ten wzrost wynosi 41%, w przypadku metra 35, w przypadku MZA 23, a w przypadku SKM-ki 14. Więc żaden z pracowników spółek komunikacyjnych nie może powiedzieć, że wynagrodzenia dzisiaj, średnie wynagrodzenie w spółkach jest niskie w stosunku do tego, co miało miejsce 4-5 lat, jak również do średniej w gospodarce narodowej, i utrzymanie tych przywilejów jest niezbędne.
A czy w takim razie może związkowcy mają rację w tym punkcie, w którym mówią o braku odpowiednich konsultacji? Czują się postawieni pod ścianą, czują się postawieni przed faktem dokonanym. Może trzeba było troszkę dłużej ponegocjować z nimi?
W dniu jutrzejszym jest zorganizowane spotkanie w Ratuszu, będziemy na tym spotkaniu, będę ja, będzie prezydent Wojciechowicz, będą prezesi spółek komunikacyjnych. I chcemy rozmawiać ze stroną związkową. Wiem, że spółki miejskie wypracowały propozycje, które wspólnie zostaną zaprezentowane stronie związkowej jutro. Ja muszę powiedzieć zawsze jesteśmy otwarci na rozmowy, tak było w przeszłości. Proszę zobaczyć, że to za czasów pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz zawarto po raz pierwszy w historii wieloletnie umowy z każdą ze spółek komunikacyjnych, które służą między innymi do tego, aby w sposób spokojny i długofalowy planować prowadzoną działalność gospodarczą, również inwestycje. W związku z tym byliśmy na to otwarci, jesteśmy i liczę na to, że zwycięży... i wierzę w to, że zwycięży zdrowy rozsądek, bo nie wyobrażam sobie, że pracownicy postawią swój prywatny interes ponad interesem mieszkańców Warszawy, a przecież rolą pracowników spółek jest świadczenie usług użyteczności publicznej. I wierzę, bo wiem, że związkowcy są ludźmi odpowiedzialnymi. Zawsze tacy byli i wierzę, że ten rozsądek zwycięży również tym razem.
No właśnie, interes mieszkańców Warszawy. Na ulicach stolicy zbierane są podpisy pod petycją w sprawie zatrzymania podwyżek cen biletów, które są wpisane w wieloletni plan budżetowy. Rzeczywiście bilety w Warszawie są bardzo drogie, a do tego wycofywane są kolejne linie autobusowe pod hasłem zmiany organizacji ruchu. Dlaczego Warszawa musi mieć tak drogą komunikację publiczną? I czy to słowo publiczna jeszcze jest w ogóle aktualne?
Jak najbardziej jest aktualne. Proszę pamiętać, iż rozpoczynając proces zmian w komunikacji publicznej, proces inwestycji bez precedensu w historii spółek komunikacyjnych i miasta stołecznego Warszawy powiedzieliśmy jedno – że najpierw dokonamy inwestycji i wymienimy tabor, zmodernizujemy linie tramwajowe, będziemy budować drugą linię metra, ale będziemy również oczekiwać, że wpływy z biletów wzrosną w stosunku do tego, co było ostatnio, nie ponad wzrost, który był czy udział, który był kiedyś. Oczekujemy, że udział wpływów z biletów osiągnie poziom 40%. Jednym słowem każdy mieszkaniec dołoży się do ceny biletu 40%, a my dofinansujemy pozostałe 60. W przypadku innych miast w Polsce ten procent jest zupełnie odwrotny, są miasta, gdzie mieszkańcy finansują z biletów około 75% kosztów komunikacji publicznej.
Może inwestycje są zbyt duże? Może nie muszą być tak ładne, eleganckie autobusy, a za to warszawiacy mogliby jeździć taniej.
Można sobie wyobrazić tego typu działanie. Podjęliśmy decyzję również w interesie mieszkańców, że stolica będzie miała możliwie najlepszą jakość komunikacji publicznej. Proszę pamiętać, że część tych dużych kosztów inwestycyjnych, które ponosimy, to jest również koszt budowy drugiej linii metra, którego nie ponosi żadne inne miasto w Polsce. W związku z tym albo chcemy mieć przejezdność miasta i komunikację na najlepszym poziomie, taką, jaki jest wymagany dla stolicy XXI wieku, ważnego miasta europejskiego, i nie wyobrażam sobie, żeby dzisiaj mieszkańcy powiedzieli: jest to jakość za wysoka i nie chcemy takiej komunikacji. Wszystkie badania, które mamy, wskazują na to, iż jakość komunikacji publicznej i przez mieszkańców, i przez turystów jest postrzegana bardzo dobrze i te opinie są w większości pozytywne.
Mam nadzieję, że nie będą te ładne autobusy jeździły puste. A na koniec chciałam zapytać... Wspomniał pan o drugiej linii metra. Widział pan, co się wczoraj działo na ulicach Warszawy. Czy my się możemy jeszcze spodziewać takiej konieczności wstrzymania funkcjonowania stacji tych newralgicznych, Centrum i Świętokrzyska, i takiego zamieszania w komunikacji?
Proszę pamiętać, to są decyzje, które są podejmowane w ostateczności, ale są podejmowane z uwagi na istotne okoliczności, w tym wypadku względy bezpieczeństwa. Uznaliśmy, że względy bezpieczeństwa są najważniejsze i to zamknięcie tych stacji, pomimo iż uciążliwe i z pewnością wywołujące pewien chaos i zamieszanie w codziennych podróżach mieszkańców do pracy, było zamknięciem krótkochwilowym, wróciliśmy, teraz te stacje są otwarte...
Ale można się spodziewać jeszcze następnych? Czy będzie taka konieczność?
Tylko wtedy, kiedy uznamy, że względy bezpieczeństwa będą decydowały o tym, że takie zamknięcie jest niezbędne. Jeśli nie będzie to niezbędne, z pewnością nie będziemy tych stacji zamykać.
Mam nadzieję, że tak właśnie będzie, stacje będą dobrze działać. Bardzo dziękuję za rozmowę.
(J.M.)