Przemysław Szubartowicz: Nasz gość: Marcin Korolec, minister środowiska. Witam serdecznie.
Marcin Korolec: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.
Panie ministrze, dlaczego jest tak, że po wdrożeniu ustawy śmieciowej okazuje się, że ona jest niepełna, zabałaganiona i że właściwie musimy ją poprawiać i pan musi ją poprawiać i się z tego tłumaczyć?
Zupełnie jest inaczej, chciałem powiedzieć. Po pierwsze ja myślę, że było trochę takiej niepewności i zamieszania w okolicach 1 lipca rzeczywiście. Ja myślę, że taka niepewność i takie zamieszanie wynikało z faktu, że był jednak pewien nacisk na ministra, na rząd, na organy, żeby może jeszcze przesunąć ten okres wprowadzenia w życie, a może to nie teraz, a może kiedyś indziej. I tej presji myśmy nie chcieli ulec i nie ulegliśmy. Natomiast samorządy zwlekały przez pewien czas z wprowadzeniem (...)
Ale to właśnie samorządy mają teraz pytania, mają wątpliwości.
I w związku z tym w momencie, kiedy się okazało, że jednak rząd się nie ugnie, że nie przesunie tych przepisów, no to nastąpiło bardzo gwałtowne przyspieszenie po stronie samorządów. I mieliśmy takie sytuacje w ostatnich dniach czerwca, gdzie po 200 gmin dziennie podpisywało na gwałt umowy z wykonawcami. W związku z tym to był taki moment niepewności, pewnej turbulencji.
No dobrze, a co panu powiedzieli samorządowcy? No bo pan się z nimi spotykał.
Od początku lipca ja jeżdżę po Polsce, miałem wizytę w 9 województwach i chcę powiedzieć, że system dzisiaj wszedł w życie, to można powiedzieć z pewnym spokojem, dlatego że 99,5% gmin ma wszystkie sprawy związane z gospodarką odpadami uregulowane, ale 17 gmin na 2,5 tysiąca jest w systemie, który trzeba by skorygować. Więc system wszedł w życie. To, co jakby wynika dzisiaj i to, co będziemy proponować jako pewne korekty regulacyjne, no to np. wyjście naprzeciw takim oczywistym zupełnie sprawom, że jeżeli gmina, samorząd zmienia uchwałę, to nie za każdym razem trzeba wzywać mieszkańców do tego, żeby jeszcze raz składali deklarację, bo może to jest za bardzo takie... za dużym wymaganiem, można w niektórych wypadkach od tego odstąpić w moim przekonaniu. Podobnie jest dosyć duże zamieszanie od początku wejścia w życie tych przepisów ze spółdzielniami mieszkaniowymi, które mówią: o rany, jak my sobie poradzimy, tutaj wprowadzać jakieś nowe regulacje, nie radzimy sobie.
Rozumiem, że to są sprawy, które trzeba będzie poprawić. Ale, panie ministrze, ponieważ tutaj jest jeszcze kwestia związana z tym, że Polska musi przecież do 2020 roku ograniczyć składowanie śmieci, tych, które ulegają biodegradacji o mniej więcej 70%, no a reszta odpadów ma trafić na rynek surowców. Chodzi o dyrektywę odpadową. I teraz jest pytanie: czy my zdążymy, czy to jest tak, że te poprawki, które teraz należy wprowadzać, służą właśnie temu, żebyśmy zdążyli?
Wniosek z konsultacji z samorządami, które mam, jest taki, że samorządy w pewien dowolny sposób wyobrażają sobie czy wyobrażały sobie, w jaki sposób kształtować gospodarkę odpadami na danym terenie. Mamy średnio w Polsce przeszacowanie projektowanych inwestycji w tym obszarze o 40%, średnio w Polsce. Zdarzają się wypadki pojedyncze, gdzie tych instalacji będzie... byłoby 300% w stosunku do tego, co potrzebna. W związku z tym tu pewna refleksja i korekta tego, co samorządy robią, jest konieczna. I teraz zmiana, którą będę proponował, będzie polegała na tym, żeby w ramach dokumentu, który województwa już przygotowują, wojewódzkich planów gospodarowania odpadami, żeby do tego oni byli zobowiązani, do przedstawienia załącznika inwestycyjnego, takiego załącznika inwestycyjnego wymieniający inwestycje, które to inwestycje byłyby tylko takie finansowane ze środków publicznych, o ile będą te inwestycje realizować cele założone w dyrektywie. Żeby przyjąć taką logikę, jeżeli zobowiązania ma Polska, ograniczenie o 65% składowania na składowisku, 50% odzysku i przygotowania do recyklingu papieru, plastiku, szkła, to również takie cele ma Małopolska albo Wielkopolska, albo inny region. I taką logikę, taką korektę będę proponował.
Panie ministrze, ponieważ diabeł tkwi w szczegółach, to co z tymi 17 gminami i samorządami, które teraz muszą sobie poradzić? No bo zdaje się, że grozi im kara 50 tysięcy złotych, ale oni to zrobili z jakiegoś powodu. Czy to nie pokazuje jakiejś luki właśnie ten akt niepodpisywania?
Ja myślę, że po pierwsze – jeżeli 99,5% pozostałych miało się znaleźć w systemie, to nie wiem, dlaczego pół procenta ma mieć jakąś ulgową taryfę. Rzeczywiście wojewódzcy inspektorzy ochrony środowiska przeprowadzają kontrole w tych gminach, ale chcę powiedzieć, że wydaje mi się, że z tych 17 jeszcze kilka przypadków się wykruszy. Po mojej ostatniej rozmowie i wizycie w województwie lubuskim mam wrażenie, że prezydent Zielonej Góry, on jest przewodniczącym związku czterech gmin, jednak podjął refleksję i będzie przeprowadzał wszystkie potrzebne uchwały. Ale będziemy tutaj mobilizować samorządy do tego, żeby w pełni wprowadziły przepisy. Myślę, że oficjele, urzędnicy, funkcjonariusze publiczni, jakimi są prezydenci czy burmistrze, nie mogą publicznie deklarować, że będą łamali przepisy. Przepisy ustawy są do respektowania przez wszystkich, w związku z tym tutaj nie ma i nie będzie ulgowego traktowania.
Panie ministrze, chciałbym jeszcze spytać o inną sprawę. Pan powiedział, że bardzo się cieszy, że komisja Parlamentu Europejskiego podjęła racjonalną decyzję, odrzuciła inicjatywę, która miała na celu podwyższenie cen uprawnień do emisji jeszcze przed 2020 rokiem. Chodzi oczywiście o rezolucję w sprawie rynku uprawnień do emisji CO2. Co nam daje ta decyzja?
Rzeczywiście wczoraj byłem w Brukseli, spotkałem się z Komisją Środowiska Parlamentu Europejskiego i bardzo się cieszę, że taka racjonalna decyzja wśród posłów w Parlamencie Europejskim została podjęta, gratuluję polskim europosłom skutecznego lobbingu. To była kolejna próba wezwania Komisji do jakiegoś zaostrzania rygorów polityki klimatycznej poprzez ten instrument handlu emisjami. To, że takiego wezwania ze strony Parlamentu dzisiaj nie ma, to jest po pierwsze brak formalnego wezwania do Komisji Europejskiej, żeby przygotowała nowe przepisy, ale też pokazuje, że nastawienie do tego instrumentu i do tego fragmentu polityki klimatycznej europejskiej w Parlamencie Europejskim się zmienia. Taka decyzja prawdopodobnie byłaby przyjęta jednogłośnie jeszcze rok temu, a widać, że tutaj następuje pewna refleksja, być może też związana z planowanymi na przyszły rok euro wyborami i w związku z taką potrzebą racjonalizacji tego obszaru.
Panie ministrze, a drogi będzie szczyt klimatyczny w Warszawie 11 listopada?
Szczyt klimatyczny w Warszawie jest wydarzeniem niezwykle ważnym, dlatego że dzięki temu, że organizujemy szczyt klimatyczny, jesteśmy tym graczem, tym państwem, które będzie zobowiązane do tego, żeby wypracowywać kompromis pomiędzy różnymi stronami tej międzynarodowej układanki, pomiędzy Unią Europejską a Chinami, pomiędzy Indiami a Stanami Zjednoczonymi. W związku z tym to, że organizujemy taką konferencję, daje nam po pierwsze możliwość uczestniczenia w spotkaniach, w których normalnie Polska by nie mogła uczestniczyć, bo po prostu nie byłaby zapraszana, a przypomnę: np. w Krakowie zorganizowaliśmy spotkanie G-20 w lipcu tego roku, ministrowie klimatu największych gospodarek świata przyjechali do Krakowa i byliśmy tutaj gospodarzem, ale też centrum wypracowywania decyzji. W związku z tym to są powody, dla których zapraszamy, zresztą po raz drugi w ciągu pięciu lat...
Panie ministrze, i na tych zaproszeniach musimy kończyć. 11 listopada szczyt klimatyczny. Bardzo dziękuję. Marcin Korolec...
Do dwudziestego drugiego.
Do 22-go, oczywiście, ale 11-go się zaczyna. Marcin Korolec, minister środowiska. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo, do widzenia.
(J.M.)