Możemy poszczycić się mianem jednego z głównych supporterów (dla ortodoksyjnych fanów języka naszego ojczystego – wspieraczy? ;) ) chłopaków z Wolsztyna. Dość powiedzieć, że ich koncert w ramach czwórkowego Ministerstwa Dźwięku był jednym z pierwszych rejestrowanych występów tej kapeli. Fragmenty tego występu do dziś krążą po naszej częstotliwości, tym lepiej, że Filip, Karol i Marek nie dają o sobie zapomnieć i z godną podziwu regularnością dostarczają nam nowe dźwięki.
Oni nazywają to dźwiękiem, ale czym właściwie te dźwięki są? Muzyka We Call It A Sound reprezentuje podejście do popu, jakiego jeszcze w tym kraju nie było. Przez muzykę tego projektu przebija chęć robienia piosenek w sposób nieco inny, niż przywykł do tego słuchacz. Twórczość wolsztyńskiej kapeli zawsze charakteryzowała się oryginalną poetyką, brzmieniem z jednej strony organicznym, a z drugiej syntetycznym, ale tym, co jednych urzeka, a drugich odpycha jest klimat: dziwny / magiczny / nudny / nieokiełznany / oryginalny / sentymentalny - zdecyduj, drogi słuchaczu, która opcja działa najlepiej w Twojej opinii, bo dźwięki tego tria polaryzują słuchaczy bardziej niż sympatie polityczne. Mnie osobiście bardzo podoba się konsekwencja, z jaką chłopaki rozbudowują formułę, która była podstawą rozpoczęcia projektu.
