Pekin 2015

Pekin 2015: Robert Urbanek zaimponował... sam sobie

Ostatnia aktualizacja: 29.08.2015 19:46
- Taki stres, że masakra. Sam sobie zaimponowałem – przyznał po zdobyciu brązowego medalu mistrzostw świata w rzucie dyskiem Robert Urbanek. W Pekinie konkurs nie układał się po jego myśli. Niewiele brakowało i nie byłby w ścisłym finale. Złoto wywalczył Piotr Małachowski.
Audio
  • Robert Urbanek po finale rzutu dyskiem (IAR)
  • Rozmowa z Robertem Urbankiem, brązowym medalistą mistrzostw świata w rzucie dyskiem (IAR)
Robert Urbanek w akcji
Robert Urbanek w akcjiFoto: EPA/DIEGO AZUBEL

Czytaj dalej
Dysk 1200.jpg
Małachowski mistrzem świata, brąz Urbanka w dysku

- To coś niesamowitego, że psychicznie wytrzymałem ten konkurs. Po dobrych próbnych rzutach, chciałem już w pierwszej kolejce bardzo daleko posłać dysk, ale podgięła mi się noga. Drugi nie był lepszy. I już sobie pomyślałem, że zaraz skończę poza ósemką. Taki stres, że masakra. Na szczęście udało mi się to opanować. Po trzecim podejściu i załapaniu się do ścisłego finału, wszystko zaczęło się dla mnie od początku - relacjonował przebieg rywalizacji brązowy medalista zeszłorocznych mistrzostw Europy.

Przyznał, że miał już czarne myśli, gdy trzecia próba miała zadecydować o tym, czy będzie w ósemce. A to dawało mu kolejne trzy rzuty.

- Musiałem się uspokoić, wyłączyć. Moja psychika oddała w miarę poprawny rzut, a potem udało się wydrzeć jakoś ten medal. To spełnienie marzeń. Gdzieś po cichu o tym myślałem. Czułem też presję, bo wiele osób na mnie liczyło, zwłaszcza po ostatnich występach w mityngach Diamentowej Ligi. To, co się stało, było dla mnie coś niesamowitego. Brakuje mi słów - powiedział.

Chciał jechać do domu

Po dwóch próbach był już bardzo zawiedziony. Dlatego właśnie Urbanek uważa, że przede wszystkim wygrał ze sobą.

- Ale wstyd - myślałem. - Kończę te zawody i jadę do domu... Musiałem to wszystko przemyśleć. Jak już wiedziałem, że jestem w ósemce, wszystko się rozluźniło. To dla mnie bardzo wiele znaczyło - podkreślił.

Wcześniej o tym nie mówił, ale w Pekinie musiał walczyć także z przeziębieniem. - Nie było mi łatwo. Każdą wolną chwilę spędzałem w łóżku, brałem witaminę C i aspirynę, bo nie chciałem osłabić dodatkowo mocniejszymi lekami organizmu. Tym bardziej się cieszę i sam sobie zaimponowałem - dodał.

PZLA/x-news

bor